Nie twierdzę, że cały recycling jest gówno warty. Bo nie
jest. Są elementy koncepcji przetwarzania surowców wtórnych, które rzeczywiście
przynoszą wymierne efekty dla środowiska i oszczędzają nasze zasoby. Jest
jednak kilka problemów, o których „zieloni” głośno wolą nie mówić, bo wtedy cały
misterny plan wdrukowywania pomysłu, jako kompletnie i całkowicie poprawnego
spali na panewce. Poniżej przyjrzę się kilku kwestiom związanym z
przetwarzaniem surowców i zobaczycie, że wcale nie jest tak kolorowo jak
zielone lobby nam to wmawia…
Makulatura
Papier. Wszyscy krzyczą, naokoło, że nie wolno nam nadużywać
papieru, drukować trzeba z rozwagą i najważniejsze – segregować i przekazywać do
przetworzenia papier.
Otóż fakty są takie, że żadna kartka papieru w Waszym biurze czy domowej drukarki nie pochodzi z recyklingu. ŻADNA. Chyba, że do drukowania pism urzędowych wykorzystujecie papier toaletowy. Cała zebrana makulatura zostaje wykorzystana do wytwarzania srajtaśmy, tektury na pudła i czasem na papier gazetowy.
Co ciekawe papier można przetwarzać nawet do siedmiu razy, ale
proces jest oczywiście obarczony stratami.
Dlaczego zatem kwestionuję całościowy mit o papierze, jako
zasobie przetwarzalnym? Bo zmniejszenie jego użycia nie jest wcale takie
ekologiczne jakby się Wam wydawało.
Papier powszechnie wykorzystywany do druku książek,
czasopism i ten wykorzystywany w biurach, jest pozyskiwany z włókien
celulozowych, czyli z drzew lub innych roślin nadających się do rozwłókniania. Różnica
polega na tym, ze drzewa poddaje się rozwłóknianiu mechanicznemu, podczas gdy
na przykład konopie czy trzcinę, rozwłóknia się chemicznie. Z jednego, średniej
wielkości drzewa pozyskuje się około 60 kilogramów papieru, czyli 24 ryzy. Z
tej samej ilości konopii można uzyskać do czterech razy więcej papieru!
Nasze użycie papieru stymuluje ogromny przemysł nie tylko
przetwarzania roślin na papier, ale przede wszystkich sadzenia ogromnych ilości
drzew! Nie ulega wątpliwości, że spora cześć papieru nadal pochodzi z wycinki
starych lasów, zwłaszcza z obszarów trzeciego świata, ale stymuluje także ogromny
przemysł zalesiania.
Wróćmy teraz do samego procesu przetwarzania makulatury.
Żeby zebrać makulaturę, zgodnie ze sztuką, należy uruchomić i obsłużyć flotę samochodów, które będą transportowały makulaturę do fabryk. Proces przetwarzania makulatury rozpoczyna się od jej segregowania. Makulatura jest dzielona na 4 rodzaje i dalej na 54 odmiany. W zależności od jej typu poddawana jest odrębnym procesom chemicznym i mechanicznym. W dużym skrócie – w celu rzekomego ograniczenia jednego przemysłu, stworzono kolejną jego gałąź. Papier, jako taki nie stanowi zagrożenia biologicznego. Stosunkowo szybko się degraduje. Wydatki energetyczne na przetwarzaniu papieru są być może uzasadnione i opłaca się to robić, ale całkowicie ekologiczne to one nie są.
Zatem o ile samo przetwarzanie papieru jest ok, to rządzi
tym raczej interes przemysłowo-biznesowy niż ekologia. Oczywiście, jeśli
zbiórki i ich obsługa są prowadzone prawidłowo, a z tym bywa różnie (o tym,
jaka bujda jest to w Polsce też opowiem, ale to za chwilę).
Biorąc pod uwagę fakt, o którym wspomniałem, ja bym postawił
raczej na zmianę technologii pozyskiwania papieru. Z konopi, która ma setki
razy szybszy proces wzrostu i można z niej wytworzyć do czterech razy więcej
papieru – chyba nie trzeba więcej argumentów. Wtedy makulaturę można po prostu wrzucać
do jednego kosza i bez segregacji robić z niej papier toaletowy i tekturę.
Szkło
Recykling szkła, a raczej stłuczki jest w dość sporej części
świata zwykłą fikcją. Żeby stłuczka nadawał się do ponownego przetworzenia musi
spełniać cały szereg warunków. Musi być posegregowana kolorami, jakością szkła
i jego rodzajem. Żeby mogła zostać wykorzystana do ponownej produkcji szkła,
musi spełniać dokładnie wytyczone normy. To znowu wymaga procesów uzdatniania
stłuczki, czyli po raz kolejny mamy do czynienia ze stworzeniem nowego
przemysłu.
Co jest absurdalne w przypadku recyklingu stłuczki? To, że piasek
kwarcowy, czyli zwykły piasek jest powszechny i nie wydaje się, że konieczna
jest jego ochrona, jako surowca.
Czyli znowu – jeśli rzeczywiście chcecie być eko, to nie
tłuczcie butelek czy słoików tylko oddawajcie je do skupów, nawet za free.
Takie całe naczynia po umyciu są wykorzystywane powtórnie. Stłuczka oprócz
nowego szkła jest bez względu na jej, jakość czy kolor wykorzystywana, jako składnik
budowlany do gresów, ceramiki itd. Nie wymaga to uruchamiania nowego procesu przemysłowego
uzdatnienia stłuczki i to jest eko-friendly.
Plastik
Jest tutaj jeden poważny mit, o którym nikt nie wspomina.
Otóż nikt nie jest w stanie z wyrzuconej butelki po napoju zrobić ponownie
butelki! Do robienia butelek jest zawsze wykorzystywany plastik pierwotny.
Owszem, tworzywa sztuczne przerabia się na inne produkty – plastikowe meble
ogrodowe, reklamówki (torby) lub folie. Co znowu wymaga przemysłowej obróbki, transportu
i segregacji.
Plastik jest praktycznie nie biodegradowalny wiec jego
ponowne wykorzystanie jest jak najbardziej zasadne. Jednak nakręcanie przemysłu
na podstawie półprawd nie jest pozytywne i na pewno nie jest tak ekologiczne
jak się wydaje.
Bio-odpady, wysypiska
Co się dzieje z odpadami biologicznymi? Lądują na
wysypiskach. Z resztą tak po prawdzie, w Polsce ląduje na nich także sporo z
tych rzekomo segregowanych odpadów.
I z tym wiąże się kolejny mit o wysypiskach. Oczywiście w Polsce
nie jest to jeszcze ten przemysł jak na zachodzie, ale idziemy w tym kierunku.
Otóż na przykład w USA wysypisko musi spełnić kilkadziesiąt norm, żeby w ogóle
rozpocząć swoje działanie. Wśród nich jest izolacja warstwy odpadów od gleby, znaczna
odległość od jakichkolwiek źródeł wód gruntowych i kontrolowane zbieranie gazów
powstających podczas procesów zachodzących w zwałach śmieci. Ten gaz służy do
napędzania generatorów dostarczających energii elektrycznej dla infrastruktury
wysypiska.
Mitem jest historia, że zostaniemy zasypani przez śmieci. W
Stanach Zjednoczonych obliczono ile miejsca zajęłyby śmieci wszystkich
obywateli uzbierane przez 1000 lat. Wiecie ile ot miejsca, biorąc pod uwagę, że
mieszkańcy USA produkują 220 milionów ton śmieci na rok. Ile miejsca zajęłoby
wysypisko na te wszystkie śmieci? Kwadracik o bokach 56 kilometrów i wysokości 60
metrów! Zatem argument, że brakuje miejsca na wysypiska to czysta bujda.
Tak, to jest byłe wysypisko :) |
Dobrze zarządzane i poprawnie zabezpieczone wysypiska są
korzystne dla środowiska. Jak to? Otóż na takim wysypisku, pod koniec dnia
zwiezione śmieci zasypuje się warstwą ziemi, co pomaga procesom odzyskiwania
gazów, głównie metanu, który jest wykorzystywany do zasilania nie tylko
infrastruktury wysypiska, ale także okolicznych społeczności. I to nie są jakieś
tam kilowaciki, tylko potężne ilości energii. Poza tym pozyskiwanie to gazu
zapobiega eksplozjom. Gdy takie wysypisko się zapełni, zasypuje się je dobrą
ziemią, sadzi się roślinność i na tym terenie powstają parki lub pola golfowe.
Taka jest praktyka na zachodzie.
To też... |
Zwrócę jeszcze Wasza uwagę na dwie kwestie.
Koszt – segregacja i transport surowców wtórnych jest około
dwukrotnie droższa od zwykłego wywiezienia ich i zrzucenia na wysypisko.
Odkrycia – na wysypiskach znaleziono bakterie, która trawi
plastik. Obecnie trwają nad nią badania. Być może okaże się, że plastik jednak
można biodegradować.
I jeśli chodzi o odpady biologiczne. Można z nich odzyskiwać
wysokoenergetyczny gaz. Może warto się zastanowić czy nie lepsze od nakręcania
przemysłu byłoby gromadzenie bioodpadów w zamkniętych zbiornikach w granicach osiedla,
transportowanie uzyskanego metanu do stacji mocy i przetwarzanie go na
elektryczność. Chociażby po to, żeby oświetlić klatki schodowe, piwnice i
latarnie na osiedlu. Takie rozwiązani działają już w Skandynawii i zamiast słuchać
ekoterroru, może warto się zastanowić czy możemy zyskać coś lokalnie na
gromadzeniu śmieci?
Konkluzja
Nie chcę Was zniechęcać do recyklingu, jeśli segregacja
powoduje, że czujecie się dobrze i eko, spoko, Wasza sprawa. Wskazuje jednak na
pewne kwestie, które nie są publicznie przedstawiane w toku całej dyskusji nad
gospodarką odpadami.
Nikt nie mówi, że segregacja jest bardziej kosztowna,
powoduje rozwój dodatkowych gałęzi przemysłu (czyli nowe zanieczyszczenia) i
służy bardziej ekonomii niż ekologii.
Nie jestem ekspertem i mogę się w wielu rzeczach mylić, ale
gdy widzę coś, co mi nie do końca gra, to chcę o tym rozmawiać. Mam nadzieję, że
ten post i kolejne na temat ekologii będą początkiem takiej dyskusji.
PS. Nie robię z tego regularnego cyklu. Spodziewajcie się,
co jakiś czas wpisów z początkiem „Eko-Bullshit”, niech to będzie znak
rozpoznawczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz