czwartek, 27 marca 2014

Małe zwycięstwo...

Czasem do pokonania pewnych przeciwności potrzebna jest pomoc z zewnątrz. I tak jest w tym przypadku. Dlaczego uznaję to za małe, jeśli nie malutkie zwycięstwo, oraz dlaczego, jednak, widzę w tym pewne zagrożenie – już się wykluwam.
Otóż Ministerstwo Edukacji ogłosiło, iż w związku z wyrokiem Europejskiego trybunału Praw Człowieka musi ono zmienić dwie sprawy w rozporządzeniu o organizacji lekcji religii w szkołach i przedszkolach.

Pierwsza zmiana

Zniesiony zostaje zapis traktujący o tym, że potrzeba minimum trzech uczniów żeby utworzyć międzyszkolnej lub pozaszkolnej grupy katechetycznej. W praktyce oznacza to, że, jeśli moje dziecko jest członkiem niszowego kościoła (musi być oficjalnym związkiem wyznaniowym w Polsce), to to wystarczy, żeby placówka oświatowa, na mój wniosek umożliwiła utworzenie takiej grupy.

Czyli wychodzimy, małymi kroczkami, z monopolu katolickiej propagandy. Oczywiście szkoły będą utrudniały takie akcje, bo dla jednego ucznia będą musiały tworzyć specjalny tok lekcyjny. Chociaż zmusi ich to, żeby lekcje religii czy etyki zawsze odbywały się na ostatnich (albo pierwszych) lekcjach. Za moich czasów tak było i nie raz klecha zobaczył puste ławki, a my siedzieliśmy na murze Cytadeli i paliliśmy szlugi J Uważam, że nikotyna i inne trucizny w tytoniu to i tak zdrowsze niż trwałe uszkodzenia aparatu poznawczego spowodowane religijną indoktrynacją.

Widzę tez pewną kwestię odnośnie innych religii. Otóż łatwiej będzie dzieciom, na przykład muzułmańskim, zwołać międzyszkolną grupę i za pieniądze szkół wbijać Dżihad do małoletnich głów. Chociaż tak naprawdę to nie sądzę, żeby liczebność była dla nich przeszkodą…

Druga zmiana

Moim zdaniem ważniejsza niż pierwsza. Otóż KAŻDY rodzic będzie musiał PISEMNIE zadeklarować uczestnictwo swojego dziecka w lekcjach religii bądź etyki. Na tej podstawie będą organizowane zajęcia. Taką deklarację będzie można zawsze odwołać lub zmienić. To, co do tej pory było martwym zapisem nabrało formy, ale czy będzie żyło? Bo dziś szkoły, które osrały etykę, zaoszczędziły na przynajmniej jednym etacie. Teraz to rodzice zadecydują czy ten etat zostanie powołany czy nie. I dobrze.

Z drugiej strony wcale bym się nie zdziwił gdyby te dokumenty były dostępne dla klechów. Oni przekażą informacje, kto chodzi na religię, a kto jest heretykiem i bezbożnikiem i wtedy lepiej omijać kościół z daleka. I nie ważne będą przyczyny, dla których dziecko nie chodzi na religię. A może być tak, że rodzina głęboko katolicka po prostu nie będzie chciała, zęby dziecko dodatkowo w szkole łykało to, co łyka, co tydzień w kościele i w szkółce niedzielnej. Zapewne ma to miejsce już dziś, ale teraz będą na to twarde kwity i świadomy wybór. A nie ma nic bardziej przyprawiającego kościół o ból dupy, niż świadome odrzucenie ich nauk i propagandy. I to na papierze! O zgrozo…

Etyka

Ja bym chciał zobaczyć jeszcze program nauczania etyki oraz wymagania na nauczyciela tego przedmiotu. Bo obawiam się, że w większości będą to po prostu katecheci i absolwenci teologii.

Moim zdaniem etyki powinni nauczać wykształceni filozofowie. I może ktoś mi teraz powie, ze teologia to tez filozofia? Jeśli tak uważacie to brawo! Bo przecież pytanie o sens życia i pytanie o naturę Boga to jest jedno i to samo! Chociaż nie, przecież, jeśli coś ma swojej nazwie człon „-logia” to oznacza to naukę. Nauka opiera się na badaniu doświadczalnym i eksperymentach, potwierdzaniu empirycznym hipotez i budowaniem teorii. Jak to się ma do Boga?

No i druga kwestia. Jak można w jakimkolwiek systemie odniesienia stawiać biblijnego Boga, jako wzór etyczny? Jeśli wysilimy się na obiektywizm, to nie ma żadnej etyki w tym, co ten typ robi na kartach „Pisma Świętego”. ŻADNEJ! Ludobójstwo, morderstwa, nakłanianie do dzieciobójstwa, przyzwolenie na kazirodztwo i gwałty, zabijanie dzieci czy w reszcie zagłada całej ludzkości. Gdzie w tym moralny kompas? Bo ja go nie wiedzę. Gdzie w tym pouczający morał? Naprawdę próbowałem znaleźć pozytywny morał w opowieści o Noe, czy w historiach o zabijaniu plemion innych niż Izraelici…może jestem za głupi?

Ale wróćmy do tematu. W Polsce, szkoły teologiczne są katolickie. Kropka. Jeżeli dopuścimy, żeby lekcje etyki prowadzili teologowie, to nie zmieni się nic. I niech nikt nie mówi, że nie ma w Polsce filozofów z pedagogicznym tłem. Zapewnijcie, że znajdą pracę w szkolnictwie i że będą mogli nauczać dzieci filozofii/etyki, to w dwa, trzy alta wszystkie szkoły będą miały, kim obsadzić stanowiska. A jak by to zrobiono teraz, to podejrzewam, że przez pół roku można zrobić podyplomowo kurs pedagogiczny, który pozwoliłby na rozpoczęcie pracy w szkołach od września. Tylko to oznaczałoby danie rodzicom wyboru pomiędzy lekcjami kościelnej propagandy a zajęciami z filozofem, który nie tylko, być może, nauczy dzieciaki jak myśleć, ale może przemyci trochę historii, literatury. Chyba każdy rozsądny rodzic wybrałby zajęcia o tym, że myślenie jest fajne od lekcji o tym, ze tylko kościół ma rację…dlatego raczej nie wróżę sukcesu.


Teraz czekam na głosy oburzenia ze strony prawicowych mediów i katolickiej wierchuszki na temat, jak to Unia chce wyplenić w Polsce kościół, jak to kościół jest zagrożony i atakowany. I chyba długo czekać nie będzie trzeba…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz