Zabrzmi to zabawnie, ale od wczoraj zbieram się, żeby napisac tekst o motywacji. I jakoś nie mogłem sie zmotywować :)
Co to tak naprawdę jest ta magiczna motywacja i czy istnieje?
Ja osobiście uważam, że nie istnieje i że jest jedynie zasłoną dla zwykłego lenistwa.
Bo co to oznacza być zmotywowanym albo się zmotywować?
Jeżeli coś jest dla Ciebie ważne albo coś chcesz zrobić, to robisz to. Nie ma żadnego zewnętrznego, magicznego czynnika, który Ci w tym pomaga albo przeszkadza.
Motywacja nosi znamiona takiego zewnętrznego bytu, który jak przyjdzie, to da Ci kopa i zaczniesz działać.
Otóż gówno prawda.
Jeżeli wierzycie w motywację i na nią czekacie, to znaczy, że nie macie w sobie siły żeby zacząć działać.
Nie szukajcie zatem wsparcia na zewnątrz siebie, bo nawet jeśli ktoś Was naciśnie, żebyście zaczęli działać, to i tak osracie to przy pierwszej lepszej okazji. Poza tym zaczniecie coś robić nie ze względu na motyw tylko ze względu na wynik.
Jeżeli uważacie, że pieniądze Was motywują do działania, to zadajcie sobie pytanie czym jest motyw? Motyw to taka pierwotna przyczyna, dla której zaczynacie coś robić.
Na przykład jeśli chcecie mieć jakiś przedmiot, to chęć jego posiadania jest Waszym motywem. Pieniądze mogą być środkiem do osiągnięcia tego celu, ale nie muszą. Jeżeli zatem Waszą rzekomą motywację można zastąpić czymś co spowoduje spełnienie Waszej zachcianki, to nie są one motywacją.
Czy mamy do czynienia tylko z grą słów? Czy motywacja jest jedynie innym słowem na to czego chcesz?
Otóż nie. Jeżeli jesteś wyznawcą mitu motywacji to, tak jak już wspomniałem, prędzej czy później złapiesz się na tym, że na nią czekasz. A na takich jak Ty czekają setki trenerów "motywacyjnych", którzy zedrą z Ciebie ostatnią koszulę, żebyś się na tę motywację doczekał.
Co robią tacy trenerzy? Oni w dość przebiegły i zawoalowany sposób powiedzą Ci: "Wszystko czego potrzebujesz masz w sobie. Musisz tylko zacząć posługiwać się zarówno w wypowiedziach jak i w myśleniu trybem oznajmującym, nie przypuszczającym. Poza tym: RUSZ DUPĘ do ROBOTY!".
O co chodzi z tym trybem? Otóż jeśli mówisz, że coś chciałbyś mieć, to przypuszczasz, że to zdobędziesz. Jak zaczniesz myśleć i mówić, że CHCESZ to mieć, to oznacza, że to zdobywasz.
Dobra może to nie jest do końca jasne.
Przeczytajcie poniższe dwa zdania:
"Chciałbym mieć więcej czasu"
"Chcę mieć więcej czasu"
W pierwszym zdaniu prosisz o możliwość, w drugim żądasz tego. Nie ważne czy mówisz to komuś czy sobie. Które zdanie ma większą siłę, więcej woli działania?
Możemy na ten temat się długo spierać i dyskutować. Ja mam jednak niezmiennie jedno w głowie i dzięki temu czasem po prostu podnoszę dupę i robię coś.
Dlaczego czasem? Bo nadal są momenty gdy po prostu wymówki przeważają i przegrywam. Ale zdarza się to coraz rzadziej i cały czas się tego uczę.
Zdradzę Wam mój sekret...
Zawsze, wszystko co planuje albo chcę zrobić wychodzi ode mnie. Nie ważne czy pracodawca wyda mi polecenie lub ktoś mnie gdzieś zaprosi. To JA muszę CHCIEĆ to zrobić i tak manipuluję tematem, żeby poczuć, że tak naprawdę to moja inicjatywa, moje wykonanie i mój efekt. Wtedy wszystko robię jak należy, po mojemu i często, zamiast z bólem dupy - z radochą.
Czasem wymaga to nie lada gimnastyki umysłowej i samo w sobie jest wyzwaniem. Ale to nadaje tylko dodatkowego smaczku nawet najmniejszemu zadaniu.
I najważniejsze: WSZYSTKO zależy ode mnie. NIKT mi nie pomoże i NIKT ani NIC mnie nie wyręczy.
Dlatego w moim słowniku nie ma takiego słowa jak motywacja. Bo to jest łatwa i przyjemna wymówka dla jebanych leniuchów. Ja jak leżę i nic nie robię, to przynajmniej wiem, że muszę winić za to siebie, nie wyimaginowaną boginię "Motywację".
Czego i Wam szczerze życzę...
Jutro rano będzie kolejny Mały Wkurw, bo jak zawsze przy świętach wyłazi z ludzi i to co najlepsze, ale też to co najgorsze ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz