Wbrew tytułowi nie będzie o żadnych impotentach, czy jakby ktoś mógł to odczytać, o pedałach. Specjalnie napisałem w ten sposób. Bo chcę Wam napisać o czymś, co mnie wkurwia do imentu i jest niestety chorobą którą wszyscy postrzegają jako antybiotyk.
Chodzi o zasraną polityczną poprawność.
Kiedy staliśmy się taką medialną i środowiskową arystokracją, że jak ktoś powie prostym i dosadnym językiem coś, na jakikolwiek temat, to czujemy się bardzo źle, krwawią nam uszy, na usta rzuca się obrzydliwy wymiot, a dupy nas zaczynają boleć. Przynajmniej tak jesteśmy traktowani. Tak o nas myślą wszyscy, którzy Tworzą media i przekazy. No dobra, prawie wszyscy, ale i ja się łapię post factum, że czasem nie piszę dokładnie tak jak myślę, tylko się auto cenzuruję. To jest jak zaraza.
Nie macie tego serdecznie dość? Bo ja mam.
Chciałbym usłyszeć w telewizji:
* że do tunelu w centrum wjechała nawalona idiotka, nie mająca problemy z alkoholem mieszkanka Warszawy.
* że miasto rozjebali prymitywni bandyci, nie zwolennicy jakiejś opcji politycznej.
* że na ulicach Europy drą ryje muzułmańscy radykałowie dążący do stworzenia europejskiego kalifatu, nie zwolennicy nauk proroka Mahometa domagający się uznania ich odrębności kulturowej.
* że na całym świecie wysyła się wojska w celach uzyskania przewagi politycznej i ekonomicznej, nie w imię zaprowadzenia demokracji i pokoju.
Mnie to tak drażni, że mam aż ochotę czasem rozwalić telewizor albo monitor.
Nie będę wnikał skąd się to wzięło, jakie ma historyczne czy społeczne podstawy. Bo to do niczego nie prowadzi.
Oczywiście jak ktoś ma pod ręką (nie szukajcie specjalnie), jakieś opracowanie na ten temat, to chętnie przytulę.
Moim zdaniem cel tego jest prosty. Jeżeli nauczysz ludzi, żeby posługiwali się miękkim językiem, zawoalowanymi zwrotami i grzecznymi sformułowaniami, to z czasem tacy się staną. Tylko, że wszyscy tak się rozkochali w tym koncepcie, że zapomnieli, że słaby i miękki człowiek, to słabe i miękkie społeczeństwo, słabe społeczeństwo, to słabe państwo.
Plus, sorki, ale jak pod pretekstem ugrzecznienia, nie mówisz całej prawdy, to po prostu, kurwa, kłamiesz. I nie ważne są Twoje intencje.
Zastanawia mnie kiedy media i politycy zrozumieją, że to co się sprawdza w zdychającym świecie dyplomacji, nie jest dobre dla ogółu; że jak kłamiesz ludziom, to sam najwięcej na tym tracisz. Bo o ile ja mogę, jako jednostka, wybaczyć jakiemuś debilowi, że mnie okłamał, to tłum nie wybacza nigdy. No chyba, że lincz jest formą, chrześcijańskiego w duchu, wybaczenia.
Dlatego chciałbym obiecać Wam jedno. Jak będę pisał o czymś kontrowersyjnym, ważnym, albo po prostu ciekawym to będę pisał wprost, bez ściemy i owijania w chroniący Was słowotok. Przecież nie jesteście słabiakami!
I mam prośbę. Jak złapiecie mnie na tym, że coś napisałem jak jakaś pizdeczka z gazetki albo w telewizorni, to mnie atakujcie...proszę Was o to...będę się kajał albo wściekał, ale to będzie z pożytkiem dla nas wszystkich :)
Na jutro mam plan na dwa (minimum) wpisy.
Będzie kolejny Mały Wkurw oraz następna część Moja muzyka.
Tymczasem bawcie sie dobrze, bo dziś zaczynamy długi weekend!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz