Zapewne większość z Was słyszała o Westboro Baptist Church. Jeśli
nie, to szybko napiszę, co to za grupa.
Otóż WBC to grupa chrześcijańskich oszołomów, znanych
głównie z pikietowania pogrzebów. To oni właśnie ustawiają się z transparentami
na pogrzebach amerykańskich żołnierzy z plakatami „Bóg nienawidzi pedałów”. Uważają
oni, że wszystkie nieszczęścia, jakie spotykają USA są spowodowane przez to, że
rząd i ludzie nie stosują nakazów Biblii. Jak w USA uderzy tornado – Bóg karze
za związki homoseksualne. W ogóle WBC potępiają wszystkich i wszystko, co chociaż
w minimalny sposób popiera homoseksualizm, żydów, katolików i muzułmanów. Ich
religia jest najlepsza i najważniejsza. A bóg nienawidzi pedałów.
Taka amerykańska Rodzina Radia Maryja.
Dlaczego o tym pisze? Bo ich założyciel, Fred Phelps właśnie
był i zmarł. Rok wcześniej go ekskomunikowano, bo opowiedział się za nieco
łagodniejszymi praktykami.
W Internecie pojawiły się głosy, że trzeba zrobić pikietę pogrzebu
Phelpsa, ale oczywiście większość społeczności internetowej zbiła te pomysły.
Wczoraj WBC zrobiło pierwszy po śmierci swojego pastora
protest w Kansas City. Oprotestowali koncert Lorde. Naprzeciwko nich
tradycyjnie stanęła kontr protestanci z hasłami miłości i tolerancji. Pojawił
się transparent „Nasze kondolencje”, co przykuło uwagę mediów, do zjawiska,
które już spowszechniało opinii publicznej.
Co to jednak ma do naszego kraju. Po co sobie zawracam głowę
jakimiś debilami zza oceanu?
Przede wszystkim, dlatego, że radykalne ruchy religijne to
nie jest problem lokalny. Mamy u siebie tez takich oszołomów. I wiecie,
dlaczego nie doszło jeszcze do tego, ze ktoś morduje lekarzy wykonujących aborcję
albo nie pikietuje koncertów Metalliki? Bo dominująca religia w tym kraju nadal
czuję swoją siłę. Katolicy w dalszym ciągu, żyją w złudzeniu, że Polska jest
krajem katolickim. I dlatego nie sięgają, jeszcze, po zasoby maniaków
religijnych żeby pokazać swoją siłę.
I będę powtarzał do znudzenia jeden fakt – dopóki politycy i
media będą podtrzymywać mit o dominacji katolicyzmu w Polsce, dopóty kościół będzie
się wciskał wszędzie i do wszystkiego. Liczba wiernych spada, liczba dominicantes (uczestnicy mszy świętych)
spada, ludzie wierzą w wybrane dogmaty albo w żadne (tylko około 30% wierzy we
wszystkie). Budzimy się do wieku rozumu i kościół to wie. Dlatego musi siedzieć
blisko władzy, żeby podtrzymywać w hermetycznej i ograniczonej wizji polityków
nieustanną przewagę myśli katolickiej w tym kraju. I trzeba przyznać, że robi
to bardzo skutecznie.
Przeglądając media niezależne, portale internetowe i wszelkie
niezwiązane z politycznymi wpływami źródła informacji od razu widzę, że rośnie
liczba ludzi kwestionująca nie tylko samą koncepcję instytucjonalnego kościoła,
ale to, że kościół wtrąca się we wszystkie przejawy życia obywateli. Niezależnie
czy są oni wierzący czy nie.
Jednak wystarczy tylko, żeby kościół został odcięty od
polityki i swoich wpływów. Jeśli kościół będzie się musiał zmierzyć z rzeczywistością
coraz bardziej laicyzującego się społeczeństwa, to sięgnie po swoje radykalne
narzędzia. Zawsze tak robi, gdy przegrywa. Każda religia. Zwróćcie uwagę, że jeśli
kościół dominuje na danym terytorium to praktykuje swoją opresję w białych
rękawiczkach, po cichu. Gdy jest mniejszością to ma dwie drogi:
- Stawia się w roli ofiary.
- Radykalizuje się.
Bardzo dobrze pokazują to praktyki Islamu, który przy pomocy
tych właśnie mechanizmów wbija się w tkankę społeczną i powoli, systematycznie
ją łamie i przejmuje. Kościół w Polsce zaczyna sięgać po role ofiary coraz
częściej widząc, że jego pozycja się kruszy. Bo dobrze poinformowane i myślące społeczeństwo
nie kupi bredni, które religie sprzedają. Zastanówcie się, czy gdyby dano Wam
dziś Biblię albo Koran, jako nowość wydawniczą do przeczytania, to czy
uwierzylibyście w cokolwiek, co tam jest zapisane? Nie sądzę.
I musimy bardzo ostrożnie i z uwagą przyglądać się temu, co mówi
kościół. Bo z roli ofiary bardzo szybko może się przeistoczyć w radykalnego
bojownika o wolność religijną. Bo dla religijnych apologetów nie jest ważne żadne
świeckie prawo. Jeśli kościół poczuje się zagrożony w swojej pozycji do tego
stopnia, że zachwieje to jego podstawami, zwłaszcza finansowymi, to powstaną
dziesiątki „odłamów” kościoła radykalnego, które zacznie terroryzować społeczeństwo,
a jedynym panaceum będzie kościół. Klasyczne „dziel i rządź”.
Nie jestem zwolennikiem zakazywania religii czy religijnych
praktyk. Nie mogę być takim hipokrytą, jakimi bywają ludzie religijni.
Hipokryzja ludzi religii polega na tym, ze zapominają, że te same prawo, które
gwarantuje im wolność modlenia się i wiary, w co tam sobie wierzą, jest także prawem,
które gwarantuje mi rzecz zupełnie odwrotną. Nie mogą, depcząc moje prawa do
bycia przeciwnikiem tego, co oni głoszą, nie deptać swojego prawa do głoszenia
swoich racji. Taka wańka-wstańka, która im bardzo często umyka podczas
krzyczenia jak bardzo się ich dyskryminuje i oczernia. No i oczywiście trzeba zakazać
krytykowania kościoła…
Słyszę już głosy, że nie możemy wygonić kościoła
katolickiego z Polski, bo to jedyna obrona przed radykalnym islamem i islamizacją
Polski. Dwie sprawy:
- Jak grozi Ci gruźlica, to nie zarażasz się grypą w nadziei, że to coś da. To trochę tak jakbyśmy w obawie przed faszyzmem od razu rzucali się w objęcia systemu komunistycznego. Czysta bzdura. Jaka jest różnica między teokracją katolicką a muzułmańską? Detaliczna. Bo w dużym obrazie chodzi o to, że masz robić tak jak nakazuje święta książka i uczeni w piśmie. Kościół katolicki pokazywał już w historii jak sobie radzi z oponentami, islam pokazuje to do dziś.
- Pozwolenie kościołowi katolickiemu na uzyskania roli obrońcy narodowego, jest bardzo niebezpieczne. Przede wszystkim, dlatego, że rola kościoła urośnie wtedy do niewyobrażalnych proporcji i zamiast obrony przed zagrożeniem sami pozwolimy na powstanie wewnętrznego zagrożenia dla wolności. Po drugie – (to też będę powtarzał do znudzenia) kościół katolicki jest instytucją podległą i zarządzaną przez inne Państwo. Kościół Katolicki nigdy nie działał i nie będzie działał dla innego interesu niż własnego i interesu państwa watykańskiego.
Muszę dodać jeszcze jedną refleksję. Jak sądzicie, jeśli w
jakimś kraju pozwalamy na wpływanie religii na sprawy państwowe, to ułatwiamy zadanie
ewentualnym religijnym krucjatorom, czy utrudniamy? Bo w moim odczuciu, jeśli
Państwo jest sekularne i nie pozwala na jakiekolwiek wpływu religijne w swoje
ustawodawstwo i prawa, to nie ważne czy jakiś tam Biskup czy Mufti krzyczy o
swoich religijnych racjach. Niech sobie krzyczą.
Oczywiście sytuacja nigdy nie jest taka kolorowa, bo dopóki
ludzie będą ślepo chodzić za religijnymi teokratami, dopóty religie będą miały,
albo będą próbowały mieć wpływ na politykę i życie wszystkich obywateli. Zatem
we mnie nie ma i nie będzie na to zgody. Bo lekarstwem na chorobę nie jest inna
choroba, tylko jej brak…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz