Dokładnie znajduje się on w Rozdziale 30 "O tym, że tylko z pozoru łatwo odróżnić kobietę od mężczyzny".
Wiem, że pewnie już się to pojawiało przy okazji dyskusji o płci i całym tym medialnym szumie, ale uważam, że warto to przypomnieć i mieć u siebie.
Moim zdaniem to doskonały tekst i jak sięgnąłem po te książkę po latach to uważam, że jest po prostu zajebistym kawałkiem lektury.
Zapraszam do fragmentu i odsyłam do całej książki!
"(...)
Były
to najpewniej matka i córka, tak wyraźne było podobieństwo w ich rysach — u
młodej wyrazistych, a u starszej jakby trochę rozmiękczonych przez tłuszcz
policzków. Starsza miała niski wzrost i ogromny biust, uwydatniony przez
obcisły sweterek-bluzeczkę, młodsza zaś, chyba siedemnastolatka, zdawała się
swoją małą główką sięgać sufitu. Obszerny sweter fałdował się na niej, nie
ukrywając jednak, że zawiera płaską klatkę piersiową. Nogi miała chude i
długie, w wytartych dżinsach, które wrzynały się między malutkie pośladki.
Ku
radości Porwasza nie opuściły lokalu, ale przeniosły się na wysokie stoliki
barowe, zamawiając kawę.
—
Ta młodsza jest naprawdę piękna — stwierdził malarz.
Doktor
jednak zdawał się być zajęty wyłącznie żuciem swojego befsztyka. “Żarłok” —
pomyślał o nim z pogardą malarz Porwasz. Bo jemu przeszła już ochota na
jedzenie. Wyobraził sobie, że ta młoda dziewczyna jest naga pod swetrem, oczami
malarza widział jej żebra na wątłej klatce piersiowej, małe piersi z
drobniutkimi malinkami sutek. Przedstawił swoim oczom nagie długie dziewczęce
nogi, po których można by godzinami przeciągać dłonią od kostek aż do pachwiny.
Niemal ogarnął go zapach potu młodego ciała. A gdy dziewczyna wsparła się
łokciami o bar, wygięła plecy w pałąk i wysunęła zza krawędzi stołu maleńki
tyłeczek, Porwasz westchnął:
—
Miałem w swoim życiu mnóstwo kobiet. Pamiętam w Londynie pewną Mulatkę, która
odznaczała się bardzo niskim głosem i śpiewała w dość eleganckim lokalu na
Picadilly Circus. Najbardziej podniecały mnie jej bujnie owłosione pośladki i
intymne chwile, w których mi mówiła: “połóż się, mój mały, a zrobię ci
przyjemność”.
—
Tak, tak — pokiwał siwiejącą głową doktor Niegłowicz. — Medycyna zna różne
przypadki.
—
Co pan ma na myśli?
—
Wielu mężczyzn opowiada, że miało mnóstwa kobiet, ale tak na dobrą sprawę tylko
niewielu potrafi odróżnić kobietę od mężczyzny.
—
Co też pan wygaduje, doktorze? — oburzył się Porwasz. — Co do mnie, już na
pierwszy rzut oka odróżniam kobietę od mężczyzny. I niechże mi pan wierzy,
miałem ich w swoim życiu ogromne ilości.
—
Wierzę panu, panie Porwasz. Ale tak na dobrą sprawę nie ofiarowuje mi pan na to
żadnych dowodów. Rzecz w tym, że, jeśli się nie mylę, celem pana przyjazdu
tutaj była swoista terapia duchowa. Doradzałem panu więcej pokory wobec życia i
świata.
—
Miałem w życiu mnóstwo kobiet — powtórzył z uporem malarz. — Były to kobiety
białe, czarne, Mulatki. Jedna z nich, ta właśnie z owłosionymi pośladkami,
mówiła do mnie: “połóż się mały, a zrobię ci przyjemność”.
—
Rozumiem pana — zgodnie przytaknął doktor. — A jednak jako pański terapeuta
muszę zwrócić uwagę, że mężczyzna jest jak spragniony wędrowiec na pustyni.
Dookoła fatamorgany i miraże, nigdzie zaś nie widać źródła, z którego napiłby
się wody. A jakże łatwo trafić na źródło zatrute albo zgoła wyschnięte?
Zaprawdę powiadam panu, że tysiące niebezpieczeństw czyha na mężczyznę i
niekiedy tylko jego głupota, niewiedza lub brak wykształcenia powodują, że
jakoś brnie przez ową pustynię zwaną życiem. Przypomina ślepca, który
nieświadom niebezpieczeństwa beztrosko wędruje tui nad przepaścią, i o dziwo,
czasem potrafi dojść do celu. Częściej jednak spada w dół i ginie. Świat usłany
jest szkieletami mężczyzn, którzy szli za wezwaniem swego pożądania.
—
Miałem w swym życiu mnóstwo kobiet... — powtórzył Porwasz, ale doktor przerwał
mu lekceważącym machnięciem ręki.
—
Tylko z pozoru kobietę łatwo odróżnić od mężczyzny. W istocie rzeczy, jak się
wgłębić w zagadnienie, to niekiedy odróżnić ją od mężczyzny jest niezwykle
trudno, a nawet zaryzykowałbym twierdzenie, dokonać tego nie sposób.
—
Chce mi pan wmówić, że to nie były kobiety?
—
Ach nie. Proszę mnie nie chwytać za słowa. Powiadam jeno, że tylko z pozoru
kobietę łatwo odróżnić od mężczyzny, stąd tylu mężczyzn przechwala się, że
posiadali takie mnóstwo kobiet. Dla większości ludzi, panie Porwasz a są to
ludzie nie byle jacy, ale przeróżni literaci piszący książki, filozofowie,
profesorowie uniwersytetów, a także prawnicy — ważne jest to, co dany osobnik
ludzki ma zapisane w metryce albo w swoim dowodzie osobistym. W istocie rzeczy
kierując się takimi wskazówkami popełniamy fatalny błąd. Bo jak powstaje ów
zapis metrykalny? Oto rodzi się nowa istota ludzka i położna informuje
rodziców: “urodziła się dziewczynka”. Zachwycony tatuś podnosi pieluszkę swojej
nowo narodzonej dzieciny, widzi rozkoszną szpareczkę między nogami i ile ma sił
w nogach biegnie do Urzędu Stanu Cywilnego, aby zapisać, że oto urodziła się
dziecina płci żeńskiej.
—
Tak się dzieje — przytaknął malarz.
—
I to jest fatalne, panie kolego. Bo przecież każda istota ludzka ma chromosomy.
Słyszał pan o nich?
—
Uczyłem się w szkole.
—
A właśnie. I oto owe chromosomy, gdy urzędnik stanu cywilnego zapisuje, że
urodził się osobnik płci żeńskiej, aż się ze śmiechu za brzuchy trzymają, jeśli
takie chromosomy, panie Porwasz, w ogóle mają brzuchy. Mało tego, panie
Porwasz. One nie tylko nie mają brzuchów, ale nawet nie posiadają sumienia. I
bywa tak, że po dwóch, trzech albo czterech latkach u owej istoty określonej
jako “płci żeńskiej”, niania lub babunia dostrzega mały penis, kiełkujący z
owej rozkosznej szparki. Albowiem owe chromosomy, panie Porwasz, przestały
chichotać i zabrały się do swojej wrednej roboty. Pół biedy, jeśli w porę
zauważy się coś takiego i pobiegnie do lekarza, gorzej jest, gdy niania albo
babunia nikomu o tym nie piśnie ani słowa. A jeszcze gorzej, panie Porwasz, gdy
owe wstrętne chromosomy czynią swoją krecią robotę w sposób dla oka
niewidoczny. Lekarza, panie Porwasz, niewiele interesuje płeć metrykalna
ludzkiego osobnika. Dla lekarza, panie Porwasz, ważna jest “płeć
chromosomalna”. A cóż może pan powiedzieć o płci chromosomalnej owej Mulatki z
owłosionymi pośladkami? Albo co może mi pan powiedzieć o chromosomach owych
dwóch pań, które siedzą w barze? Jaką mają płeć chromosomalną?
—
Myślę, że właściwą — zachichotał malarz Porwasz. — Wskazują na to biuścik tej
starszej i delikatne rysy twarzy u młodszej, choć przyznaję, że dupkę ma ona
jak u mężczyzny.
—
Ech, panie Porwasz. Mężczyzna jest jak wędrowiec na pustyni, dookoła tylko
miraże i fatamorgany. Wspomniałem panu, że owe chromosomy nie tylko nie mają
brzuchów, ale i sumienia. Niestety, jeszcze gorsze pod tym względem bywają
gonady, o których pan zapewne nawet i nigdy nie słyszał.
—
Jakoś rzeczywiście nie słyszałem — przyznał Porwasz.
—
Ale one o panu słyszały. Ba, one słyszały o każdym z nas. Powiem więcej, one
żyją w każdym z nas. A są to niezwykle przewrotne bydlaki. Ktoś tam zapisuje w
Urzędzie Stanu Cywilnego, że urodziło się dziecko płci żeńskiej, a owe gonady
aż turlają się ze śmiechu, choć pan tego ich szatańskiego śmiechu nie słyszy,
ba, nawet pan nie wie, że istnieją jakieś tam gonady. A są to ni mniej, ni
więcej, tylko bardzo specyficzne komórki, a raczej gruczoły rozrodcze, które
mają wpływ na produkcję jaj u kobiety i plemników u mężczyzny, i w ogóle
decydują o tym, czy ktoś staje się kobietą czy mężczyzną. Otóż owe gonady,
panie Porwasz, potrafią niekiedy popadać w tak zwaną “dysgenezję”, po prostu
dostają, jak się to u was malarzy mówi, swojego rodzaju fijoła. I wówczas
istota ludzka zapisana w Urzędzie Stanu Cywilnego jako płci żeńskiej, nie ma
miesiączki, brakuje jej drugo— i trzeciorzędowych cech płciowych. Dlatego my,
lekarze, wyróżniamy także i “płeć gonadalną”. Ale to jeszcze nie wszystko,
kolego i przyjacielu. Czy słyszał pan o hormonach? No tak, to dobrze. To nawet
bardzo dobrze. Hormony określają rozwój pierwszo-, drugo— i trzeciorzędowych
cech płciowych człowieka. Ale bywają hormony męskie i bywają hormony żeńskie.
Człowiek musi je produkować, aby stać się mężczyzną lub kobietą. I to
produkować w odpowiednich proporcjach i w odpowiednim wieku. A czy pan myśli,
że owe hormony posłuszne są stwierdzeniom, które poczynił urzędnik stanu
cywilnego? One w ogóle nie mają pojęcia, że istnieje jakiś urzędnik stanu
cywilnego i z potwierdzonej okrągłą państwową pieczęcią istoty płci żeńskiej
umieją uczynić mężczyznę. Tak więc my, lekarze, wyróżniamy jeszcze płeć
“hormonalną”. Czy przyjrzał się pan dokładnie owej młodej panience w barze
kawowym, tej, o której raczył pan wspomnieć, że ma małą dupkę?
—
Wspaniała dziewczyna. Wysoka, długonoga — cmoknął ustami malarz Porwasz, choć w
skroniach znowu go zaczęło łupać, a także na moment doznał uczucia strachu.
—
Ach, znowu te miraże i fatamorgany — Niegłowicz smutnie pokiwał swoją siwiejącą
głową. — Trzeba panu wiedzieć, panie Porwasz, że u kobiety przy braku
estrogenów, czyli hormonów żeńskich, chrząstki nasadowe kości długich późno się
zamykają, stąd też i następuje wysoki wzrost. Domyśla się więc pan, że ta
dziewczyna niewiele wyprodukowała hormonów żeńskich, a więc pod względem płci
hormonalnej nie jest to zapewne jeszcze kobieta, ale coś na pograniczu kobiety
i mężczyzny, coś, co zapewne stanie się kobietą, ale nie jest nią jeszcze w
pełnym tego słowa znaczeniu. Albowiem, jak już wspomniałem, kobietę od
mężczyzny tylko z pozoru odróżnić łatwo, w istocie rzeczy jest to zagadnienie
niezwykle skomplikowane. Trzeba także panu wiedzieć, że wyróżniamy również
“płeć chromatynową”, którą określa obecność lub brak ciałek Barra w jądrach
komórkowych. Płeć chromosomalna i chromatynowa stanowią tak zwaną “płeć
genetyczna”. Czy z ręką na sercu mógłby mi pan powiedzieć: owe dwie damy,
siedzące na stołkach w barze, posiadają ciałko Barra w swoich jądrach
komórkowych?
—
Bzdury — warknął malarz Porwasz. — Niechby mi tak pozwolono zdjąć z tej
starszej kobiety jej suknię i rajstopy, a z tej młodszej jej wytarte dżinsy;
już ja bym wiedział, czy to kobiety, czy mężczyźni.
—
O, jakże pan pewny siebie, panie Porwasz! Dokonawszy owego czynu, potrafiłby
pan co najwyżej określić “płeć genitalną” obu tych osób. A przecież o tym, czy
ktoś jest mężczyzną, czy kobietą wcale nie decyduje wygląd narządów płciowych,
ale to, co nazywamy “płcią wewnętrznych narządów płciowych”. Nie opakowanie
jest ważne, ale wnętrze paczki. Nie karoseria samochodu ma najistotniejsze
znaczenie, ale silnik ukryty pod maską. Bo a nuż okaże się, że owa kobieta ma
ślepy zachyłek pochwy. I co pan wtedy pocznie? Kobieta może mieć ładny,
okrąglutki tyłeczek, biuścik i wszystko, jak to się mówi, we właściwym miejscu,
czyli używając lekarskiego języka, tworzy fenotyp żeński, ale na litość Boską,
któż może panu zaręczyć, czy nie kryje się w niej “zespół feminizujących
jąder”. W istocie rzeczy choć wygląda jak kobieta, to przecież kobietą nie
jest.
Doktor
Niegłowicz ukroił sobie starannie kawałek befsztyka, żuł go przez chwilę w
milczeniu, potem połknął i stwierdził:
—
Zapomnieliśmy jednak o najważniejszym, panie Porwasz. O tym, że ktoś jest
kobietą czy mężczyzną decyduje w dużym stopniu “płeć psychiczna”, a więc psychiczne
poczucie własnej płci. To poczucie pozwala osobnikowi na jego orientację
psychoseksualną. Innymi słowy, jeśli będzie pan miał kiedykolwiek ochotę
dopełnić się z jakąś kobietą, nie należy sugerować się ani jej wyglądem, ani
zachowaniem, ale po prostu podejść, ukłonić się grzecznie i zapytać: czy pani
czuje się kobietą, bo co do mnie, to ja czuję się mężczyzną. W ten sposób
uniknie pan wielu przykrych rozczarowań.
Malarza
Porwasza coraz mocniej łupało w skroniach, a do tego jeszcze zaczął mieć lekkie
mdłości. Wiedział, gdzie leży ich źródło — wszelka fizjologia, a w
szczególności fizjologia kobiety, napawała go wstrętem. W dzieciństwie jego
siostry dość bezceremonialnie obchodziły się ze swoją bielizną w okresie
menstruacji, poplamione majtki walały się po wszystkich kątach. W~ takich
chwilach mały Porwasz czuł obrzydzenie, tracił apetyt, bolała go głowa. Potem,
gdy był dorosły, wystarczyło, że jakaś bliska mu dziewczyna informowała go, że
akurat ma miesiączkę, a natychmiast odsuwał się od niej, nie mogąc opanować
wstrętu. Miał zbyt bujną malarską wyobraźnię, aby nie narzucała mu się
elastyczna i barwna wizja owych chromosomów, gonad, ciałek komórkowych Barra,
jakowychś chromatyn, które jawiły mu się na podobieństwo poplamionych majtek
rozrzuconych po różnych kątach mieszkania.
—
Miałem w życiu wiele kobiet... — nie wiadomo dlaczego z uporem powracał do tego
samego.
—
To nie jest wcale takie pewne — odparł z powagą doktor. — Jak wspomniałem,
kobietę dość trudno odróżnić od mężczyzny. Dla przykładu przypomnę panu ową
Mulatkę, która miała niski głos, śpiewała w lokalu na Picadilly Circus,
pośladki bujnie porastał jej włos i mówiła do pana: “Połóż się, mój mały, a
zrobię ci przyjemność”. Owe owłosione pośladki nasuwają zaraz lekarzowi myśl,
czy nie mamy w tym przypadku do czynienia ze zjawiskiem, które określa się
mianem “hirsutyzmu”. Niechże pan sobie dokładnie przypomni, może również miała
ona bardzo bujnie owłosione łono, zarost sięgał aż do pępka, włosy pokrywały
jej rowek między piersiami, goliła się od czasu do czasu, a do pana mówiła
męskim głosem: “Połóż się, moja mała, a zrobię ci przyjemność”?
—
Nie — zaprzeczył stanowczo malarz. — Jestem pewien, że mówiła do mnie “połóż
się mój mały”.
—
W jakim języku tak do pana mówiła? — spytał Niegłowicz.
—
Oczywiście po angielsku — obruszył się Porwasz. — Przecież wspomniałem, że to
było w Londynie.
—
Nie zna pan angielskiego.
—
Nie znam — przytaknął Porwasz. — Ale do diabła, nawet nie znając języka
potrafię odróżnić, czy ktoś do mnie mówi “mój mały”, czy “moja mała”.
—
No cóż — westchnął doktor. — Może ma pan rację. Ostrzegam jednak, aby nie
sugerował się pan wyłącznie płcią metrykalną oraz zewnętrznym wyglądem jakiejś
istoty ludzkiej. Ileż to kobiet tylko z pozoru jest kobietami, cierpią bowiem
na brak pochwy i brak macicy albo zgoła mają niedorozwój macicy. Bywają też i
takie, u których istnieje przegroda między macicą i pochwą, narządy płciowe są
zarośnięte, mamy do czynienia z tak zwanym “wierzchniactwem” albo
“spodziectwem”, i tak dalej, i tym podobne. Godzi się też wspomnieć o takich, u
których macica bywa dwurożna lub podwójna, jako też zdarza się podwójna pochwa,
ale niech pan sobie nie wyobraża panie Porwasz, że z taką kobietą będzie pan
miał podwójną przyjemność. Mówiłem kilkakrotnie, że mężczyzna jest jak samotny
wędrowiec na pustyni, widzi miraże i fatamorgany, a nigdzie źródła, gdzie
mógłby się czystej wody napić. Pamiętam, kiedyś zapałałem żądzą do pewnej
niewiasty, która, jak mi się zdawało, była w istocie rzeczy kobietą. Zaprosiłem
ją na zabawę, a kiedy przyszło nam tańczyć skocznego oberka, niewiasta owa
zatrzymała się raptownie i oświadczyła mi, że gubi owe rzeczy, które stanowiły
przedmiot mego pożądania. Niech pan sobie nie wyobraża, panie Porwasz, żs
kobieta może zgubić te rzeczy tak, jak ktoś gubi dwudziestozłotówkę przez
dziurawą kieszeń, choć, pewne podobieństwo oczywiście istnieje. Tym niemniej
była to dla mnie przykra niespodzianka. Winę za to ponoszą źli położnicy,
którzy podczas porodu idą na łatwiznę...
Czoło
malarza Porwasza zrosił pot. Mdłości podchodziły mu aż do krtani, a ból w
skroniach pulsował coraz mocniej i szybciej.
—
Poproszę o trochę wody mineralnej — rozkazał doktor kelnerowi, dostrzegając
bladość twarzy Porwasza i pot na jego czole.
—
Miałem w życiu dużo kobiet... — zaczął znowu Porwasz. Doktor mu przerwał:
—
Niezwykle fascynującym zjawiskiem, panie kolego, bywa sprawa interseksualizmu.
Dopóki kobieta nosi sukienkę i ma na sobie rajtuzy, wszystko wydaje się w
najlepszym porządku. Jeszcze jest lepiej, kiedy nosi spodnie i ma krótko ucięte
włosy, bo wówczas i rozczarowanie u mężczyzny bywa mniejsze. Ale przecież
zawsze należy brać pod uwagę możliwość spotkania damy z anomaliami chromosomów
płciowych oraz nabytymi zaburzeniami płciowymi osoby, u której nastąpiło odwrócenie
płci psychicznej albo takiej, o której pod wpływem heteroseksualnej czynności
gonad lub nadnerczy wystąpiły już po urodzeniu wtórne cechy płciowe, właściwe
dla płci przeciwnej. Cóż można wiedzieć o damach siedzących w barze kawowym na
wysokich stołkach, jeśli tylko zerka się na nie dyskretnie i z ukosa? Może
któraś z nich kryje w sobie zarówno pewną ilość tkanki jajnikowej jak i tkanki
jądrowej? Zawsze bowiem w takich przypadkach, to jest w obojnactwie rzekomym,
płeć gonadalna nie jest zgodna z płcią genitalną. Tak więc, jeśli zechce pan na
chwilę podejść do którejś z tych dam, niech pan ma na uwadze owe przewrotne
gonady, drogi przyjacielu.
Kelner
przyniósł butelkę wody mineralnej i malarz Porwasz chciwie wypił jedną
szklankę, a potem nalał sobie drugą. Uczucie mdłości minęło na chwilę, ale ból
w skroniach nie ustępował.
Doktor
zaś ciągnął dalej:
—
Nie chcę panu obrzydzać życia, wspominając o zjawisku, które zwie się
“wirylizmem”, bo jak sama nazwa wskazuje, określenie to pochodzi od słowa “vir”,
czyli mąż, mężczyzna, małżonek. Lecz wirylizm dotyczy kobiet. Nie każda
kobieta, panie Porwasz, która chlubi się wspaniałym owłosieniem, jak już o tym
mówiliśmy, budzi entuzjazm i radość lekarza. Znamy bowiem zjawisko zwane
“hypertrichiosis”, które świadczy o niewłaściwych procesach gruczołów
wydzielania wewnętrznego. Nie każdy też mężczyzna, panie Porwasz, który chlubi
się wspaniałym owłosieniem na piersiach, plecach i na wielu innych częściach
ciała jest zaraz nadmężczyzną. Ba, może okazać się, że w ogóle mężczyzną nie
jest albo bywa nim rzadko.
Spostrzegł
malarz Porwasz, że wzrok doktora kieruje się ku jego piersiom i czarnej
koszuli, gdzie w miejscu, w którym malarz nie zapiął guzików, dumnie puszyły
się pukle jego męskiego owłosienia. I pośpiesznie, jak gdyby wstydliwie, zapiął
Porwasz guziki u swej koszuli.
—
O, niech się pan nie martwi swymi włosami na piersiach, panie kolego stwierdził
pojednawczo doktor. — Wprawdzie nadmierne owłosienie, jak już zaznaczyłem,
związane jest z pracą gruczołów wydzielania wewnętrznego, ale jak do tej pory,
nie udało się lekarzom stwierdzić najistotniejszych przyczyn tego zjawiska. Czy
zresztą jest pan rzeczywiście nadmiernie owłosiony? Prawdziwe powody do
niepokoju mielibyśmy wówczas, gdyby w ogóle nie miał pan włosów.
Znowu
ogarnęły malarza mdłości. Nabrał w usta potężny haust powietrza, aby je
powstrzymać.
A
doktor skończył jedzenie i zapalił papierosa. Uśmiechnął się pogodnie do
Porwasza i przymrużywszy porozumiewawczo prawe oko, zapytał go:
—
No, niech pan mówi prawdę. Która z tych dam w barze kawowym bardziej się panu
podoba?
—
Ta młodsza — wyszeptał Porwasz.
—
Tam, do licha — zdumiał się doktor. — Sądziłem, że jako artysta szuka pan w
kobiecie przede wszystkim piękna.
—
Jest szczupła i wysoka. Ma długie nogi...
—
A pański zmysł estetyczny? — zapytał doktor. — Czy piękno kobiety nie wynika
także ze wspaniałych i właściwych proporcji całego ciała? Ostatnimi czasy
ciągle czytam w powieściach zachwyty autorów nad pięknem długonogich kobiet.
Czy tym autorom nic nie wiadomo o tym, że u prawidłowo zbudowanej kobiety
rozpiętość ramion powinna równać się wzrostowi ciała, a wymiar podłużny górnej
części ciała powinien być taki sam, jak wymiar dolnej części ciała? Innymi
słowy, jeśli kobieta ma bardzo długie nogi, a tym samym zazwyczaj nieco krótszy
tułów, to jest po prostu źle zbudowana. Taka kobieta może cieszyć oko jakiegoś
tam powieściopisarza, ale martwi lekarza i chyba także rzeźbiarza.
—
Ta dziewczyna nie jest piękna? — zaniepokoił się Porwasz.
—
Ona nie m o ż e być piękną, ponieważ jest źle zbudowana — stwierdził doktor.
Zapomniał pan już o tym, czego uczono pana w Akademii Sztuk Pięknych, podobnie
jak mnie uczono w Akademii Medycznej. U prawidłowo, czyli pięknie zbudowanej
kobiety wymiar dwukrętarzowy bywa tylko 0 5 centymetrów
mniejszy od wymiaru dwuramiennego, u mężczyzny jest on mniejszy o 10 centymetrów .
Mówiąc po prostu: kobieta powinna mieć o 5 centymetrów mniej w
biodrach niż w ramionach, mężczyzna zaś o 10 centymetrów .
Jeśli kobieta wygląda podobnie jak ta oto dziewczyna, jest w biodrach węższa
niż w ramionach, tak na oko przynajmniej o 11 centymetrów , to
należy stwierdzić, że posiada męską budowę ciała. Wspominałem panu, że wzrost
kobiety zależy od ilości produkowanych w organizmie estrogenów czyli żeńskich
hormonów. Tedy pytam pana: czy naprawdę chciałby pan iść do łóżka z kobietą
zbudowaną jak mężczyzna i do tego nie produkującą w odpowiednich ilościach
hormonu żeńskiego.
—
Ależ, doktorze... — jęknął malarz.
—
Tu nie ma żadnego “ależ”, panie kolego — oświadczył stanowczo Niegłowicz. —
Proszę zwrócić uwagę, że dziewczyna, która panu wpadła w oko, ma, jak słusznie
to pan dostrzegł, niezwykle długie nogi i stosunkowo krótki tułów. Nadmiernie
długie są jej ręce. A trzeba pamiętać, że gdy dolny wymiar ciała kobiety
większy bywa niż górny, a rozpiętość ramion, czyli ich zasięg, jest większy niż
wzrost ciała, wtedy mówimy, że taka osoba ma budowę eunuchoidalną. Oczywiście,
nie chcę przez to powiedzieć, że ta panienka jest jakimś kobiecym eunuchem, ale
jeśli się weźmie pod uwagę, że tak mało produkowała hormonów żeńskich...
—
Dość! Dość! — wrzasnął Porwasz.
Ból
w skroniach stał się nie do zniesienia. Porwasz, nawet nie zapłaciwszy
rachunku, poderwał się od stolika i prawie słaniając się na nogach przebiegł
bar, wspiął się po schodach, wcisnął klucz w zamek w drzwiach swego pokoju i
jak nieżywy upadł na tapczan.
Doktor
Niegłowicz ze zdumieniem pokręcił głową. Potem przywołał kelnera, zapłacił
rachunek za obiad swój i Porwasza, a następnie, wytarłszy starannie usta
serwetką, powstał od stolika i posuwistym krokiem ruszył do obydwu kobiet.
Zanim jednak zasiadł obok nich na wysokim stołku, szarmancko skłonił się
starszej i młodszej — i rzekł:
—
Jestem doktor Jan Krystian Niegłowicz ze Skiroławek. Czy panie pozwolą, że w
ich towarzystwie wypiję filiżankę czarnej kawy?"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz