We wtorek, w Chapel Hill w
Karolinie Północnej, USA, 46 letni Craig Stephen Hicks zastrzelił trzyosobową
rodzinę. Oddał się w ręce policji i zostały postawione trzy zarzuty morderstwa
pierwszego stopnia (czyli morderstwo z premedytacją). Można powiedzieć – zwykły
dzień w USA…ale niestety wszystko się pokiełbasiło i rozgorzała, moim zdaniem
nieco bezsensowna dyskusja. Już tłumaczę, o co chodzi.
Zamordowana rodzina to muzułmanie.
Zabójca to zdeklarowany ateista lub nawet antyteista. Widzicie gdzie idzie ta
dysputa. Dokładnie. Otóż cały szereg mediów od razu wskoczyło na konia „ideologicznie”
motywowanego zabójstwa. I to jest po prostu bujda i polityczna machlojka.
Załóżmy, że Hicks nie był
porywczym kolesiem z dostępem do broni i nie miał utarczek z tą rodziną
wcześniej. Pomimo tego, że taki był, a z tą rodziną już trzykrotnie miał spięcia
o miejsce parkingowe (jak czytamy na stronie newsobserver.com).
Dokonuje tych zabójstw. Śledczy dowiadują się, że jest…nie wiem…komunistą,
prawicowcem, buddystą. To nie ma znaczenia, bo zabójstwa są popełniane codziennie,
najczęściej z powodów osobistych, nie ideologicznych. W tym konkretnym
przypadku mamy dwie możliwości w odniesieniu do warstwy ideologicznej – albo ateizm
odegrał rolę w tym czynie, albo nie miał nic wspólnego z działaniem tego człowieka.
O tym, że był człowiekiem porywczym, już wiemy. Wiemy też, że miał ze sobą broń
i z ofiarami miał historię nieprzyjemnych konfrontacji o błahostkę. Musimy postawić
sobie pytania, bez którego nie rozstrzygniemy czy jego ateizm miał tutaj
znaczenie – Czy wiedział o tym, że ofiary były religijne? Czy miało to dla
niego znaczenie? Czy miał on podobne utarczki z innymi ludźmi o podobne
kwestie? I czytając materiały na temat tej sprawy można odpowiedzieć odpowiednio
– Tak, wiedział, że te osoby są religijne. Nie, nie miało to znaczenia. Miał całe
mnóstwo utarczek z innymi ludźmi o miejsca parkingowe i inne kwestie w swoim
sąsiedztwie. I dochodzimy do sedna. Nawet, jeśli jego antyteistyczne poglądy pchnęły
go do zaatakowania tych ludzi, to nie możemy nazwać tego zbrodnią nienawiści
(hate crime), tak jak próbują to malować media. Hate crime to morderstwo inspirowane
wyłącznie poglądami, bigoterią, szowinizmem. Nie można podciągać całości motywacji
do jednego z jej elementów! To bzdura. To tak jakbym zabił kogoś, bo przez
cale życie się nade mną znęcał i tuz przed śmiercią powiedział coś złego na
moje poglądy. Czy to poprawne, że skupiamy się na jednym elemencie tej układanki
i uznajemy, że została rozwiązana? NIE! Bo przyczyną zabójstwa nie jest to, że
opluł moje poglądy…to też, ale decydująca rolę odgrywają inne czynniki.
W przypadku Hicksa, jego antyteizm
mógł być czynnikiem składowym jego czynu, ale nie był decydujący. To, co robią
w tej sprawie media jest parodią. Zwłaszcza, gdy oceniany jest cały ruch
ateistyczny na podstawie działań jednego człowieka. A to robi na przykład NewRepublic.com.
To oczywista manipulacja, zwłaszcza biorąc pod uwagę miałkość argumentów.
I nawet, jeśli założymy, że Hicksem
kierowała nienawiść do religii, a awantury o parking były tylko przykrywka i
pretekstem do konfliktu. Co z tego? Czy możemy na tej podstawie piętnować cały
ateizm? Nie wiem, jak to się mieści w głowach ludzi, którzy na każdym kroku krzyczą
o tym, że nie można oceniać całego Islamu po działaniu niewielkiej liczby ekstremistów,
a fanatycy katoliccy nie reprezentują katolicyzmu. Typowy podwójny standard
liberalnych troglodytów i prawicowych jęczybuł.
Jest jeszcze jedna kwestia. Wyobraźmy
sobie taką sytuacje w Polsce. Jestem ateistą i mam kłótnię z sąsiadami o
miejsce parkingowe. Co zrobię jak emocje sięgną zenitu? Nie mam broni, nie dam
rady pobić ani zrobić krzywdy trzem osobom…i herkules dupa…czyli co…najwyżej
dojdzie do uszkodzenia mienia, bójki z uszkodzeniem ciała. I to tez jest
problem – powszechny dostęp do broni. Oczywiście znajdujemy utaj też potężne pokłady
hipokryzji, bo zwolennicy prawa do posiadania broni krzyczą – „to nie pistolety
zabijają ludzi, tylko ludzie zabijają ludzi”, ale w tym przypadku, ci sami ludzie
mówią, że „to nie osoba, tylko ateizm”. Nie jest przypadkiem, że większość świrów
od broni to zwolennicy konserwatyzmu i republikanów…i grają do swojej bramki
przy pomocy wszystkich narzędzi…
Musze jednak powiedzieć też kilka
gorzkich słów. Każda idea przesunięta do granicy może stać się ideologia
prowadząca do bigoterii i w konsekwencji do przemocy. Ateizm nie jest wyjątkiem.
Jest cała masa ludzi, którzy nie traktują ateizmu, jako postawy wobec jednej
propozycji filozoficzno-intelektualnej. Traktują ateizm jak ideologię. I robią
z niego swoją broń, radykalizują się. Trzeba być bardzo ostrożnym, żeby nie
wpaść w ten cykl. Powinniśmy się uczyć na takich sprawach tego, że nasze
postawy mogą zostać wykorzystane przeciwko nam…zwłaszcza jak zrobimy coś
głupiego albo podyktowanego emocjami. I szkodzimy nie tylko sobie w takich
sytuacjach…szkodzimy też innym. Zwłaszcza, jeśli podzielają nasze poglądy. Pamiętajmy,
że to, co czujemy, często staje się tym, co myślimy, to, co myślimy, często zaczynamy
wygłaszać…a jak to, o czym rozmawiamy zaczynamy wcielać w życie, to zaczyna się
robić niebezpiecznie. Dopóki nasza walka opiera się na dyskusji i wymianie
argumentów – nie ma zagrożenia. Ale jak jedna ze stron sięga po kij, żeby wbić
drugiej do głowy swoje poglądy – to jest granica, której przekraczać nie
powinniśmy. Zarówno, jako agresorzy, ale też, jako strona prowokująca…czasem
lepiej sobie odpuścić, niż sprowokować kogoś do podjęcia agresywnych i zupełnie
niepotrzebnych działań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz