O czym by tu dziś…dobra. Pisałem już o tym jakiś czas
temu, ale po ostatnich komentarzach i dyskusjach widzę, że tłumaczenia nigdy za
wiele. Chodzi o trzy kwestie. Poglądy, krytykę i ciągle ciążącą, co poniektórym,
rzeczową dyskusję. Jedziemy!
Poglądy
Mówi się, że poglądy się ma. Żeby to była, chociaż w
części prawda… W rzeczywistości znakomita większość jest swoimi poglądami. I
rodzi to poważny problem zarówno dla ich posiadaczy jak i potencjalnych
dyskutantów czy krytyków. To jest trochę tak jak z idolem. Masz idola. I jak ktoś
go zaczyna krytykować, wygłaszać niepochlebną opinię, czujecie się osobiście dotknięci
i stajecie w pozycji obronnej. Ta pozycja często dość szybko ewoluuje do
postawy agresywnej. I zaczyna się jatka! Zawsze się zastanawiałem – dlaczego? Czemu
to służy?
Jeśli się zastanowimy, to poglądy nie wymagają, ani
obrony, ani tym bardziej agresywnego kontrataku. Wiecie, dlaczego? Bo nie są
podatne na fizyczne uszkodzenie. Problem nie leży w zagrożeniu samych poglądów.
Bo mogę jechać po każdym typie poglądów i im, jako konstruktom myślowym czy
ideologicznym nic nie będzie. Problem leży w tym, że zamiast mieć poglądy,
stajemy się nimi. To błąd, który często powoduje, że nie potrafimy prowadzić
dyskusji, rozważać argumentów czy poddawać swoich poglądów jakiejkolwiek
analizie. Atakowanie naszych poglądów, w naszych oczach staje się atakiem nas.
A nie jest tym. Jest krytyką poglądów.
Poglądy w pewnym sensie definiują nasze postrzeganie
rzeczywistości. To fakt. Ale są tylko okularami, przez które patrzymy na świat.
Jednak traktujemy je jak trwałem implanty, podczas gdy powinniśmy zdać sobie
sprawę, ze nimi nie są. Nie powinny być tak traktowane. Jeśli zostaniemy przy
metaforze okularów, to poglądy będą okularami, które dziś leżą nam dobrze na
nosie i mamy poczucie, że dzięki nim widzimy świat lepiej, ostrzej,
prawdziwiej. Im dłużej nosimy te
okulary, tym bardziej stają się częścią nas. Zdejmujemy je bardzo rzadko, albo
wcale. W pewnym momencie pojawia się ktoś, kto mówi nam, że wyglądamy w tych
okularach jak kretyni, że nie są to dobre jakościowo okulary i według niego
inny model i typ szkieł jest lepszy, bo ni takie noszą. Zadajcie sobie pytanie.
Czy jeśli mówilibyśmy rzeczywiście o okularach (zakładamy, że typ wady wzroku
nie ma znaczenia), to spróbowalibyście przymierzyć te szkiełka? Sprawdzić czy rzeczywiście
wyglądalibyście w nich lepiej i widzielibyście otaczający Was świat wyraźniej?
Pewnie przynajmniej połowa z Was by spróbowała. Jeśli nie od razu, to pewnie po
chwili zastanowienia. Gdy wrócimy do poglądów…sprawa się komplikuje. Mimo tego,
że wszyscy mówimy – „mam poglądy”.
Według mnie, jeśli ktokolwiek chce rozmawiać o
poglądach, powinien nauczyć się ściągać swoje okulary. Umieć spojrzeć na nie z
boku. Bo jeśli nie potrafisz oddzielić siebie od swoich poglądów, to nie zaczynaj
nawet dyskusji na ten temat. Jedyne, do czego doprowadzisz to konflikt i ataki
personalne…a kto wie, czy nie mordobicie.
Jeśli natomiast trafisz na opornego rozmówcę, który będzie
chciał rozmawiać, ale będzie miał z tym problem, po prostu mu powiedz – „Jeśli mówię
o Twoich poglądach, to mówię o nich właśnie. Nie o Tobie, nie o ludziach,
którzy je z Tobą podzielają. Mówię o pomyśle, idei, koncepcji. Nie twierdzę, że
moja ocena tych poglądów odnosi się do Ciebie. Mówię o poglądzie, nie o
człowieku, który go wyznaje.”. To czasem pomaga…często nie. Bo nauczenie siebie
oddzielania siebie od swoich poglądów nie jest łatwe…a co dopiero kogoś, kto
pierwszy raz od Was słyszy, że to możliwe…
Najważniejszą prawdą dotyczącą krytyki jest następujące
zdanie – Każdy ma prawo do krytyki o wszystko tej krytyce podlega. I na tym
mógłbym zamknąć temat…
Nie ma rzeczy niepodlegających krytyce. Ważne jest
jednak, żeby zrozumieć, że dotyczy to także nas i naszych poglądów, wierzeń czy
działań. Jakiekolwiek ograniczenie prawa do krytyki oznacza, że ograniczmy także
swoje możliwości. Bo jeśli, na przykład, osoba wierząca powie nam, że nie możemy
krytykować jej religii, to automatycznie zakłada sobie kaganiec na krytykę
naszych poglądów. Ktoś, kto mówi, że jego poglądów nie wolno krytykować i przy
tym krytykuje cudze poglądy jest zwykłym hipokrytą. I to nie dotyczy tylko
religii. Nie ważne czy dyskutujemy o filozofii, ideologii, światopoglądzie czy
sposobie prania majtek. Nie można wyłączyć czegoś z krytyki bez założenia sobie
samemu identycznego kagańca.
I ostatni temat…
Dyskusja
To chyba największy problem. I szeroki jak stąd w
cholerę i jeszcze kawałek. Jest jednak kilka rzeczy, które są fundamentalne i
bardzo często łamane.
Jak często dopisujecie do wypowiedzi motywy? Chodzi o
to, że ktoś coś powiedział i zastanawiacie się, dlaczego to powiedział. To
błąd. Zawsze. Bo jeśli rozmawiamy o czymś, to odnośmy się do tego, co zostało wypowiedziane,
nie do intencji, charakteru czy motywów autora. Takie wycieczki często kończą
się wymianą nic niewnoszących do dyskusji przytyków i osobistych wycieczek. To
jest pokłosie naszego systemu edukacji, które za interpretację uważa domniemanie,
„co autor miał na myśli”, a krytycznego myślenia nie uczy w ogóle.
Czy oceniacie autora po jego wypowiedzi? Powiedział
coś według Was głupiego i nazywacie go głupkiem? To poważny błąd, który także prowadzi
jedynie do problemów. Każdy z nas w życiu powiedział lub zrobił coś głupiego. Zdarza
nam się opowiedzieć rasistowski dowcip lub powiedzieć coś, co może zostać
uznane za rasistowskie. Czy to oznacza, że jesteśmy głupkami lub rasistami?
Nie. Oznacza to, że czasem wszyscy robimy coś głupiego. Pamiętajcie o tym.
Czy dopisujecie do wypowiedzi coś, co według Was jest ściśle
związane z tematem wypowiedzi? Pewnie się zdarza. To też jest błąd. Bo dla Was
żółty kocyk będzie nierozerwalnie związany z Waszym ukochanym pieskiem, dla kogoś
może się kojarzyć z nieszczęśliwym dzieciństwem. Unikajcie projekcji Waszych
skojarzeń na przedmiot dyskusji. Jak piszę o satanizmie, to nie zakładajcie, że
piszę o tym, co Wy kojarzycie pod tym pojęciem. Zapytajcie mnie o to.
No właśnie. Pytania. To podstawa dobrej komunikacji. Coś
jest niejasne – pytacie. Coś jest nieprecyzyjne – pytacie. Czegoś nie rozumiecie
– pytacie…bez założeń, projekcji, odczytywania motywów czy cech rozmówcy. Po co
zgadywać i robić z siebie ignoranta jak macie kogoś wirtualnie albo fizycznie
przed sobą i wystarczy zadać pytanie.
Mam propozycję!
Jeśli macie jakieś problemy związane z rozmawianiem z wierzącymi lub ogólnie z prowadzeniem dyskusji – atakujcie. Piszcie na reasonspawn.blog@gmail.com
Na tyle na ile będę mógł – pomogę, doradzę albo skieruję do źródeł, jakie pomogą
Wam rozprawić się z delikwentami. Jestem otwarty, więc strzelajcie! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz