poniedziałek, 18 listopada 2013

Eeee tam...mam orgazm....

Pisałem już o seksie ("Seks, seks, seks"), ale temat jest nośny i lubię o tym pisać, więc dalszy ciąg moich przemyśleń.

Nie chce nikogo pouczać ani narzucać swoich tez. Tak ja widzę te sprawy i tak ja gram w tę grę. Jeśli myślisz inaczej to raczej nie spotkamy się na jednym boisku. Chociaż kto wie...

Co jest najważniejsze w seksie jak już do niego dochodzi? Pewnie większość facetów ma w głowie od razu - orgazm. Facet musi się spuścić i babeczka musi szczytować.

To co napisze nie jest popularne, ale w moim odczuciu jest prawdą. Otóż nie orgazm jest najważniejszy!

Teraz niech każdy na chwilkę wróci pamięcią do swojego ostatniego seksu. Czy pamiętacie sam orgazm? Czy może coś innego?

Orgazm może być unikalnym przeżyciem za każdym razem, ale co powoduje, że taki jest? Inaczej złapiesz penisa? Wsadzisz więcej albo inaczej w pochwę? Otóż nie.

To co powoduje, że orgazm jest wyjątkowy, to to jak do niego się wzajemnie doprowadzamy. Ostatnie chwile szczytowania to przeważnie mechaniczne dojechanie do końca. Nic fascynującego. Dotarcie.

Dlatego jeśli chcecie oboje zagrać w tę grę, to nie nastawiajcie się na orgazm. Nastawcie się na zabawę. Najlepiej na zabawę pod tytułem "Tylko nie orgazm". Orgazm zabija wszystko. Wszystko co do niego prowadzi jest warte gry.

Wrócę teraz do pytania o to, co pamiętamy z seksu. Czy bardziej pociągające i podniecające są wspomnienia samego aktu? Chyba nie.

Bardziej jarają wspomnienia tych pierwszych muśnięć i ukradkowych pocałunków w knajpie lub klubie, zaraz po tym, jak zdecydowaliście, że tę noc zakończycie razem. Te tamowane pieszczoty w taksówce albo nocnym autobusie. Gorączkowe otwieranie drzwi i ciche wkradanie się do pokoju, żeby sublokator albo współmieszkańcy nie usłyszeli. To uczucie, gdy już wiecie, że możecie się na siebie rzucić, ale się powstrzymujecie. Może napijesz się kawy, herbaty, drinka? Najpierw ona pójdzie do ubikacji, potem po cichu ja się wymknę. Oboje zastanawiamy się, co ta druga osoba myśli gdy jest sama w łazience. I wreszcie gdy odrobinę ostudzeni ale ciągle gotowi na siebie, w końcu zaczynacie się zbliżać do tego co Was przywiodło w to miejsce. Pocałunki, pieszczoty, szepty. To wszystko co doprowadza Was do gorączki. I jeśli pierwszy orgazm nie zabije w Was tego, co jest najfajniejsze w seksie, to powtarzacie to wszystko. Za każdym razem coraz dłużej przeciągając mordercze szczytowanie. I tak do rana.

Później się chwalicie (faceci), że przespaliście się z dziewczyną i mieliście X orgazmów. Ale to przecież nie to pamiętacie, nie to Was nakręciło, nie to było kluczem tego wszystkiego. Lecz nie, nie przyznacie nawet przed samym sobą, że sercem seksu nie jest orgazm. Wolicie się oszukiwać, bo to nie jest męskie. Facet nie pieści i nie całuje kobiety, facet ją rucha, spuszcza się i idzie spać...to jest żałosne.

Kobiety trochę inaczej myślą o seksie, ale nie odbiega to znacznie od tego co mówią faceci. Zapominacie, że było fajnie, że dotykiem rozpalił wszystkie Wasze końcówki nerwowe. Że całował Was tam gdzie najbardziej lubicie i tak długo jak lubicie. Nie miałam orgazmu...facet jest chujowy!

Tak przeważnie wyglądają podsumowania. W ten sposób oboje mordujecie w sobie to coś. Wmawiacie sobie, że to o orgazm chodziło i na tej podstawie nie dajecie sobie kolejnego otwarcia, nowej rundy. Zapominacie, że seks jest grą, że ma być przyjemny i nie o zwycięstwo chodzi. Oderwiecie swoja uwagę od orgazmu i okaże się, że jeśli oboje tego chcieliście, to większość partnerów była ok, niektórzy byli nieźli, kilku było super. Ale wszyscy odrzucamy takie kategoryzowanie przyjemności seksualnej. To bardzo źle, bo krzywdzimy samych siebie wbijając sobie nieuzasadnione traumy i krzywdzimy innych...bo seksualnie ukarać można najłatwiej i najtrudniej to odkręcić.

Jak to jest ze mną? (Wiem, że na to czekacie ;) )
Dziś nie mam już złych wspomnień seksualnych i wszystkie swoje dawne partnerki darzę ogromnym szacunkiem. Niekiedy bez wzajemności, ale to ich problem. Jak każdy, przeszedłem przez okres "orgazm za każdą cenę", ale nigdy nie zmusiłem kobiety do seksu, ani nigdy za seks nie zapłaciłem.

Jak patrzę z perspektywy czasu to nie pamiętam orgazmów. Naprawdę. Pamiętam jak się poznaliśmy, jak trafiliśmy tam gdzie do tego doszło i większości przypadków przypominam sobie uczucia, które się pojawiały w trakcie...i pamiętam jeszcze jedno. Bardzo długo, po orgazmie ogarniał mnie niejasny i niezrozumiały smutek. Zawsze. Było mi po prostu smutno. Teraz już wiem dlaczego i już mi się to nie zdarza. Bo odwróciłem uwagę od orgazmu, nie skupiam się na nim. Jak ma przyjść to przyjdzie, jak go podaruję, to też będzie to tylko element zabawy w seks, nie cel gry.

Takie podejście dużo ułatwia i wiele umożliwia.

Jest tylko jedno ale, które jest chyba najcięższym z tematów do przełamania.
Trzeba o seksie rozmawiać.
Od początku, w trakcie i do końca. Bez tego też można grać, ale poza jednorazową partyjką raczej niewiele się spodziewajcie. Zabawy z rożnymi partnerami rozwijają, uczą i są przyjemne i powinny być normalną sprawą. Jednak jak już znajdziesz sobie sobie stałego partnera do gry i będziecie się potrafili zgrać bez słów i rozgrywać jedna partię całą noc - według mnie o to chodzi. Bo jeśli nie chcecie się bawić seksem, to nie ma nic piękniejszego niż odwlekanie niechcianego orgazmu...ale do tego trzeba znać partnera.

A poznać się trzeba dać i chcieć. Chociażby na chwilę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz