Wczoraj na FB skomentowałem tekst dziadków z Budki suflera,
że oni idą na emeryturę, bo Internet.
I mają do tego prawo. Natomiast ich wypowiedź, że ten, kto
nie kupuje płyt, jest głupi i zabija kulturę, mnie realnie wkurwił.
Dziadowska przeszłość
Chciałbym, żeby się emeryci plujący na Internet obudzili.
Czasy, gdy po płyty stało się w kolejkach minęły bezpowrotnie. Głównie za
sprawą rozwoju technologicznego. Dziś można płytę nagrać w kilka dni i wydać ją
od razu w milionach egzemplarzy. Przez to przestała być towarem ekskluzywnym. I
nie ujmuję nic zawartości czy wartości artystycznej muzyki. Po prostu kiedyś razem
z unikalną (oby) muzyką szła elitarność nośnika. Dziś muzyka musi się bronić
samą sobą.
Dlatego właśnie muzycy, którzy swoje kariery rozpoczynali w
latach „prosperity” nośnikowego, muszą się zastanowić nad tym czy są wstanie
dziś nadrobić muzyką to, co zabrała im powszechność nośników.
Ja pamiętam, że kilka razy zdarzyło mi się kupić kasetę czy płytę
ulubionego wykonawcy tylko po to, żeby ją mieć. Po przesłuchaniu często do niej
nie wracałem, ale miałem i to się liczyło. Dziś to ma znaczenie tylko dla
kolekcjonerów. Bo nowe formaty cyfrowe, takie jak FLAC, pozwalają na cyfrową
dystrybucję muzyki bez strat, jakości, co było pierwszym podnoszonym zarzutem na
początku rewolucji cyfrowej.
Dlatego, jak pokazują badania, zyski ze sprzedaży muzyki na
tradycyjnych nośnikach spadają. Czasy się zmieniły i zmieniły się modele
konsumpcji muzyki…
Zarabiaj na streamie
Posłużę się przykładem serwisu Spotify. Otóż Spotify płaci
za jednokrotne odtworzenie utworu 0,003 €. Patrząc na Top Listy, można bardzo łatwo
policzyć ile, kto zarabia. Wchodzę, więc na światową Top Listę i patrzę na
pierwszego wykonawcę. Wchodzę na jego profil i widzę od razu dane dotyczące 10
najpopularniejszych utworów. Sumuję wyniki. Wychodzi, że od ukazania się
pierwszego utworu na Spotify (2012 rok) utwory tego wykonawcy zostały
odtworzone prawie 700 000 000 razy. Tak, siedemset milionów razy w
ciągu dwóch lat. To daje około jednego miliona Euro przychodu rocznie.
Zerknę teraz na jedną ze swoich ulubionych kapel –Panterę. Utwory
Pantery były odtwarzane 39 milionów razy, co oznacza, że kapela na tym zarobiła
prawie 120 tysięcy Euro.
Spójrzmy na jakiegoś polskiego wykonawcę. Na przykład
Republika. Udostępnione trzy albumy. W sumie ponad 300 tysięcy odtworzeń, czyli
na czysto 900 Eurasów. Najpopularniejszy polski wykonawca na Spotify, Dawid
Podsiadło ma trzy miliony odtworzeń. Czyli zarobiła (wyłącznie na jednej płycie
z 2013) 8,5 tysiąca euro. Bez inwestycji, nakładów własnych i kosztów. Oczywiście
przepaść jest ogromna, ale zapewne wynika to z nadal niskiej popularności serwisów
oferujących streaming legalnej muzyki.
Co ciekawe Budka Suflera tez ma swoje płyty na Spotify. I
co? Chyba ich muzyka się nie broni…niecałe 140 tysięcy odtworzeń, czyli nie
zarobili nawet połowy tego, co Republika na trzech albumach (Budka ma
zamieszczone 10 albumów).
Wniosek jest prosty. Jak masz chujową muzykę, roszczeniową
pozycję i nie chcesz się rozwijać zarówno w kwestii kanałów dystrybucji jak i nie
próbujesz docierać do publiczności poprzez rozwój swojej muzy, to po prostu
zdychasz.
Dobra, ktoś m zarzuci, że osoby lubiące Budkę nie należą do
pokolenia Facebooka, Twittera, Foursquare i Spotify. OK.
- Fryderyk Szopen – 5 milionów odtworzeń;
- Johann Sebastian Bach – 5 milionów odtworzeń
- Frank Sinatra – 46 milionów odtworzeń
- Mahavishnu Orchestra – 725 tysięcy odtworzeń
- Perfect – 230 tysięcy odtworzeń
- Lady Pank – 480 tysięcy odtworzeń
Gdzie, zatem jest granica pokoleniowa? Bo chyba nie w okresie,
kiedy powstała muzyka, tylko w jej jakości. Bo jak mogę czegoś posłuchać za
free, to uwierzcie mi, że nie będę słuchał wszystkiego. Posłucham tego, co mi się
podoba!
Znalazłem też wzór na zarobki na YT…
Roczne zarobki = (liczba subskrybentów x 0,05$) + (liczba odsłon kanału
x 0,01$)
Można? Można!
Płacący złodzieje
Od kilku lat słyszymy jak przemysł muzyczny pluje na
użytkowników Internetu, bo rzekomo kradną muzykę. Ja mam wrażenie, że plujemy,
tak, ale nie na muzyków tylko na wytwórnie. Bo ich czas się skończył i powoli muzycy
zaczynają to dostrzegać, że fani mają dość dyktatu wytwórni muzycznych.
W bardzo szybki sposób spróbuję scharakteryzować, na swoim przykładzie
dzisiejszego odbiorcę muzyki.
Dowiaduję się o nowej płycie lub kawałku muzyka, którego lubię.
Nie ważne czy czytam o tym w sieci, słyszę o tym w radiu czy dostaję newsletter.
Pierwsze, co robię to wchodzę na YouTube i chcę posłuchać tego, co nagrał. Jak mi
się spodoba, to zaglądam na torrenty lub inną sieć p2p, żeby zobaczyć czy jest
już dostępna cała płyta. Następnie sprawdzam na Spotify. Jak jej nie ma, to włączam
obserwację wykonawcy (jak obserwujesz wykonawcę, to jak pojawia się nowa płyta
dostajesz wiadomość o tym). Zanim zacząłem korzystać ze Spotify, to po prostu
ściągałem muzykę z torrentów, ładowałem na telefon i słuchałem. Jak płyta była
dobra, to zostawała w kolekcji. Jak nie trzymała, jako całość poziomu i nie
byłem nią zachwycony, to po prostu szła do kosza. Jak była naprawdę zajebista,
to starłem się w jakiś sposób usankcjonować jej posiadanie – kupowałem wersje
cyfrowe on-line za kilka $, albo jak tylko mogłem propagowałem kanał kapeli na
YT i innych serwisach, które płacą za odtworzenia i subskrypcje. Tak jest teraz
też ze Spotify. Jak płyta jest fajna i chce do niej wrócić, zapisuję playlistę.
Jak jest chujowa, to zapominam, że tam jest, albo zapisuję „na później”.
Wybitne dla mnie płyty wrzucam w tryb „dostępne offline” i mogę jej słuchać
zawsze, nawet bez dostępu do sieci.
Płytę kupuje tylko w wyjątkowych sytuacjach i w przypadku, gdy jest tania. I nigdy nie słucham muzyki z takiej płyty. Po co?
Jaki wniosek można z tego wyciągnąć?
Jak nie potrafisz zachęcić kogoś do odnalezienie swojej
płyty on-line, to nie masz szans na jej sprzedanie. Proste. Jeśli ludzie chcą Cię
posłuchać, to sprawdza na YT, FB, Spotify, Deezerze i innych serwisach czy jest
coś do posłuchania. W tym jest Twoja szansa. I nie licz, że jak Cię będzie
pełno w sieci to sprzedasz płytę. Nic podobnego. Jak znajdziesz ludzi, którzy będą
Cię słuchać on-line, to będą Cię słuchać on-line. Tam zarobisz, jak będziesz grał
w grę z użytkownikami. Ale, żeby to zrobić musisz się nauczyć tej gry. Jak na
koncertach zapełnisz salę po brzegi, to oznacza, że grę tę wygrywasz! Jak media
Cię zauważą, bo w kilka dni zrobisz kilkadziesiąt tysięcy odtworzeń na YT, to zaproszą
Cię do TV, radia. I tym podkręcisz sobie jeszcze wyświetlenia i interakcje na
społecznościówce. A to jest już czysta kasa.
Tylko, żeby to zagrało to musisz mieć co DAĆ ludziom, czym
się PODZIELIĆ. Jak nagrasz swoją pierwszą płytę w 2014 roku i będziesz ją
chciał przede wszystkim sprzedać, to umoczysz okrutnie. Daj coś ludziom za
darmo, to klikając, udostępniając i dzieląc się z innymi tym, co Ty im dasz, będą
rozkręcać dla Ciebie biznes. Jak masz kapelę, która już działa od jakiegoś
czasu i nie korzystasz z tych form zarabiania, to zmień managera, bo jest po
prostu chujowy. Dziś kapela bez konta na FB, YT, kawałków na serwisach
streamingowych na zawsze skazuje się na niszę najbliższych znajomych i
fanatyków. A z tego kasy nie ma.
Zatem jeśli nie dzielisz się swoją twórczością z ludźmi, to możesz
równie dobrze grać do szuflady i zostać w domu. Szala rynku muzycznego
przechyla się z bezpośrednich zarobków z muzyki na kasę zarabianą pośrednio, dzięki
muzyce.
PS.
Pisząc ten tekst dałem zarobić ulubionym wykonawcom około 10
eurocentów słuchając muzyki na Spotify. Polecam przygodę z tym serwisem. Ja znalazłem
tam 90% muzyki, która do tej pory trzymałem na blisko 200GB dysku w formacie
mp3. Teraz mam to wszystko w streamie. Jest darmowa opcja z pewnymi
ograniczeniami. W ciągu ostatniego miesiąca przesłuchałem 3300 utworów, czyli
dałem zarobić muzykom 10 Euro, a za wersję płatną płacę 5 Euro J Jak Spotify na tym
zarabia? Nie wiem. Ale cieszę się, że za dwadzieścia złotych miesięcznie mogę
legalnie słuchać swojej ulubionej muzy i za każdym razem, gdy jaram się jakimś utworem
i słucham go dziesięć razy pod rząd, to wiem, że muzyk na tym zarabia J
Za jakiś czas spróbuję napisać recenzję Spotify i mały
przewodnik dla nowicjuszy. Naprawdę lubię ten model dystrybucji muzy!
Spróbujcie za free - SPOTIFY
Artykuł nie jest
sponsorowany przez Spotify…a szkoda J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz