Na portalu natemat.pl
pojawił się wywiad z kardiochirurgiem, dr Pimem Van Lommelem, który mówi o tym,
że śmierć jest tylko innym stanem świadomości i że śmierć kliniczna jest z tym związana.
Ten człowiek jest chyba bardziej skupiony na swoim myśleniu życzeniowym niż na
naukowych faktach.
Twierdzi, że aktywność mózgu ustaje po 15 sekundach od
zatrzymania pracy serca. Bzdura!
Wszystkie badania wskazują, że gdy do mózgu przestają docierać świeże zasoby
tlenu, to aktywność mózgu wzrasta. Komórki mózgowe zaczynają obumierać po około
3-5 minutach od odcięcia tlenu. Do 4 minuty możliwe jest przywrócenie oznak
życia, chociaż w ekstremalnych przypadkach udawało się to osiągnąć nawet po 20
minutach. Powodowało to jednak nieodwracalne uszkodzenia mózgu, a nawet trwały
stan wegetatywny.
Podczas tej nadaktywności mózgu i niedoboru tlenu powstają halucynacje.
Mózg wysyła do wszystkich neuronów ostanie impulsy elektryczne, które są
odpowiedzialne za te wizje w pozbawionym tlenu mózgu. Relacje opisujące stan
poczucia spokoju też są spowodowane właśnie tymi ostatnimi, nadaktywnymi
impulsami.
Co jest jeszcze ciekawe, to to, że wszystkie „mistyczne”
doznania śmierci klinicznej zostały odtworzone w laboratoriach w kontrolowanych
warunkach i potwierdzają to, że jest to zjawisko fizjologiczne, biologiczne,
nie mistyczne.
Poza tym nie ma żadnych świadectw, żeby te rzekome mistyczne
doznania miały charakter uniwersalny. Nie ma relacji, że muzułmanin spotkał
Buddę, a katolik Allaha w turbanie. To są subiektywne doznania, więc o jakiejś
teorii dotyczącej ponad biologicznego charakteru tych przeżyć nie może być
mowy.
Sam Van Lommel spotkał się z krytyką swoich badań, o których
wspomina w wywiadzie. O ile sam dobór prób badawczych i podejścia do systematyki
badanego problemu jest chwalony, to jednak wnioski są nacechowane wybiórczością
i ignorowaniem niepasujących wyników. Ignoruje on fakt, że 82% pacjentów z
grupy badanej nie miało żadnych doświadczeń NDE (near-death-experience), a
liczba ta się kurczy, jeśli wyłączymy częściowe wspomnienia (do 12%). Postuluje
też tezę, że jeśli nie da się takich wspomnień wytłumaczyć biofizycznie, to muszą
być one prawdziwe. I oczywiście mistyczne. Przypomina mi to typowy argument z
ignorancji – jak czegoś nie można udowodnić ani obalić to oznacza, że jest to
prawdziwe…
Może niech Pan kardiochirurg Van Lommel pozostanie przy
swojej specjalności i przestanie szukać w naturalnych zjawiskach związanych ze
śmiercią potwierdzenia swoich religijnych i metafizycznych idiotyzmów.
Znającym język angielski polecam artykuł Michaela Shermera z
2003 roku, który nie pozostawia suchej nitki na wnioskach Lommela - Demon-Haunted
Brain
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz