Watykan oficjalnie podał statystyki swojej „wykrywalności” przypadków
pedofilii (źródło).
Według danych ze stolicy światowej pedofilii, w ciągu ostatniej dekady z powodu
pedofilii 848 księży zostało
usuniętych z kościoła, a 2572 dano
lżejsze kary. Co oznacza, że Watykan od 2004 roku wiedział o 3420 przypadkach pedofilii wśród swoich
funkcjonariuszy i wyciągnął wobec nich jakieś konsekwencje. W tym wszystkim
ładnie wypada papieski bombowiec B16, który sam wywalił 384 księży za
pedofilię.
I zapewne część ludzi pomyśli – „Super, kościół wychodzi
naprzeciw swoim błędom i chce je naprawiać”.
Ja powiem – GÓWNO PRAWDA!
Dlaczego? Już tłumaczę.
Zróbmy na początek kilka założeń. Załóżmy, że Watykan to
państwo europejskie według nowoczesnych standardów. I na potrzeby dalszych
rozważań, na chwilę nie będziemy brali pod uwagę państw biednych i odległych
kulturowo i legislacyjnie od tak zwanej „kultury zachodu”.
Po pierwsze.
Watykan mówi tylko o przypadkach, gdy nałożył na pedofili
jakąkolwiek karę. Czyli nadal w domyśle mamy tych wszystkich księży, którzy tej
kary uniknęli z braku woli podjęcia tematu przez Watykan. A wszyscy słyszeliśmy
o przypadkach wysyłania księży na misje do krajów trzeciego świata czy zwykłego
przenoszenia na inną parafię.
Po drugie.
W Europie współczynnik wykrywalności przestępstw seksualnych,
czyli także pedofilii, wynosi 30%. Jeśli wziąć to pod uwagę i podążyć za założeniem,
że Watykan ma coś wspólnego ze współczesną metodologią wykrywania przestępstw,
to liczbę 3,420 trzeba pomnożyć, minimalnie, razy trzy. Czyli dostajemy lekką ręka 10,000 pedofili w kościele katolickim na przestrzeni dziesięciu lat.
Policzcie ilu to dziennie…
Jeśli sięgniemy po dane ilości księży w kościele katolickim
(TU), to wychodzi nam, że co 25 parafia ma przynajmniej jednego księdza pedofila.
Czyli w samej Warszawie mamy prawie dziesięciu do złapania. Oczywiście statystycznie,
bez szaleństw…
Oczywiście jak spojrzeć na obecność kościoła katolickiego w
krajach mniej rozwiniętych, gdzie zarówno wykrywalność jak i świadomość praw
jest bardzo niska lub wręcz zerowa, to ta liczba może urosnąć wykładniczo.
Zatem ja nie byłbym hurra optymistyczny w kwestii danych,
które pokazał Watykan. Bo to jest wierzchołek góry lodowej.
Zwłaszcza, gdy mówimy o funkcji zaufania publicznego, jaką wśród ponad miliarda katolików jest ksiądz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz