Nie atakujcie mnie od razu! Przeczytajcie w spokoju jak
uzasadniam tę tezę i wtedy możemy porozmawiać.
Bo mam poważne dowody na to, że
AA to nic innego jak zorganizowany wokół uzależnienia kult niewidzialnego
bóstwa.
Zacznijmy od kilku faktów. AA zostało założone w 1935 roku
przez Billa
Wilsona i Dr
Boba Smitha w Ohio, USA. Obydwaj byli alkoholikami i nie mieli łatwego
życia.
Billa odwiedził stary kompan od kieliszka Ebby, który od dwóch
miesięcy nie pił i przypisywał ten sukces znalezieniu religii. Bill gardził
zorganizowaną religią, ale kumpel nakręcał go, żeby znalazł jakiegoś Boga "we
własnym rozumieniu". Wkrótce po tym wylądował w szpitalu i dostał delirki pod wpływem,
której zobaczył światło i stwierdził, że to Bóg. W konsekwencji stracił ochotę
na picie. Postanowił szerzyć tę formę religijnego oddania, jako walkę z
uzależnieniem.
Smith z powodu picia musiał rzucić studia. W poszukiwaniu
sposobu na rzucenie picia zapisał się do Grup Oksfordzkich (organizacja
chrześcijańska propagująca całkowite oddanie się pod „kontrolę Bożą”). Tam spotkał
się z Billem, który szukał kogoś do rozmowy na temat alkoholizmu, żeby powstrzymać
swoją chęć picia.
Po tym spotkaniu, które było owocne dla nich, postanowili szerzyć
tę metodę wśród innych alkoholików. I tak w dużym skrócie powstała organizacja
Anonimowych Alkoholików.
Dziś AA to organizacja posiadająca ponad sto tysięcy grup, w
co najmniej 170 krajach (w 63 funkcjonują autonomiczne biura służby krajowej) z
ponad dwoma milionami członków.
Organizacja wywodzi się bezpośrednio z Grup Oksfordzkich i
obydwaj założyciele nie ukrywają, że program 12 kroków został ułożony przy
pomocy ideologii tych grup oraz Biblii.
Podstawą „terapii” 12 kroków jest oddanie się od kontrolę wyższe sile/Bogu i jest on fundamentem tej metody.
Poniżej pokażę Wam, dlaczego uważam, że 12 kroków AA jest po
prostu nie akceptowalne dla ateisty i dlaczego nazywam je formą sekciarstwa.
Dwanaście Kroków AA
1. Przyznaliśmy, że
jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem
.
Możemy przyznać się przed sobą, że mamy
problem z alkoholem, ale to, co robią AA w pierwszym kroku to odarcie człowieka
z decyzyjności. Jest to dobrowolna forma oddania się w czyjeś ręce, oddanie
kontroli.
2. Uwierzyliśmy, że
Siła Większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie.
Zaczynamy indoktrynację. Zamiast
szukać siły w nas i w naszym otoczeniu, przyjaciołach i bliskich, szukamy czegoś
niematerialnego i ponadnaturalnego. I to coś (jeszcze nienazwane) ma nas
uzdrowić…pewnie przy pomocy cudu.
3. Postanowiliśmy
powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy.
Ja bym całkowicie wykasował słowa po
przecinku, bo są łagodzeniem tematu. Musimy oddać się pod całkowitą kontrolę
bóstwa. I tyle!
4. Zrobiliśmy
gruntowny i odważny obrachunek moralny.
Oczywiście w tym kroku kierujemy się
moralnością ściśle określoną. Bo przecież według naszej moralności, na poziomie
osobistym, picie nie było niemoralne. Było niepożądane, być może powodowało
problemy nam i innym, ale nie uważaliśmy tego, jako rzecz niemoralną. Dlatego
musieliśmy w kroku 3 odrzucić naszą wolę i osobiste przekonania i przyjąć
kodeks moralny, jaki proponuje grupa – czyli pochodzący od Boga.
5. Wyznaliśmy Bogu,
sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.
Spowiednika, jako formę psychicznej
pomocy rozumiem. Bo zawsze wysłowienie swoich problemów, wypowiedzenie ich, pomaga. Tylko, po co w tym wszystkim Bóg?
6. Staliśmy się
całkowicie gotowi, aby Bóg uwolnił nas od wszystkich wad charakteru.
Ten krok wbija nas winę i powoduje,
że wpędzamy się w jeszcze większą zależność od niesprecyzowanego bytu
nadnaturalnego.
7. Zwróciliśmy się do
Niego w pokorze, aby usunął nasze braki.
Dalsze zniewolenie. Bóg ma usunąć
nasze braki – dlaczego nie możemy sami nad nimi pracować?
8. Zrobiliśmy listę
osób, które skrzywdziliśmy i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim.
Ten krok jest OK i w moim odczuciu
osoby niepijące też czasem powinny takie coś robić. I nie musimy do tego
mieszać Boga
9. Zadośćuczyniliśmy
osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych
przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych.
To nie powinien być wyjątek tylko
zasada – zadośćuczyniliśmy wszystkim, którym naszym zadośćuczynienie nie
wyrządziłoby dalszej szkody. Wyjątek powoduje, że muszą się pojawić kryteria.
Kto je nadaje? Skąd przychodzą?
10. Prowadziliśmy
nadal obrachunek moralny, z miejsca przyznając się do popełnianych błędów.
Co to daje? Nie powinienem
przyznawać się do błędów i na tym poprzestawać! Powinienem je określać/diagnozować
i zapobiegać. Sama afirmacja błędów nie daje niczego! Powoduje jedynie dalsze wbijanie
się w poczucie winy i służalczość wobec siły, której dajemy moc naprawienia nas
– czyli w tym przypadku Bogu.
11. Dążyliśmy poprzez
modlitwę i medytację do coraz doskonalszej więzi z Bogiem, jakkolwiek Go
pojmujemy, prosząc jedynie o poznanie Jego woli wobec nas, oraz o siłę do jej
spełnienia.
Czysto religijny bełkot! Znowu
wywalamy słowa „jakkolwiek Go pojmujemy”, bo są tylko odwróceniem uwagi od
problemu tej „terapii”. Żaden Bóg nie da nam odpowiedzi na nasze problemy. Jeśli
mamy czekać i modlić się o wskazówki od Boga, na to jak prowadzić nasze życie
wolne od nałogu, to nie robimy nic innego jak oddajemy swoje życie pod kontrolę
systemowi religijnemu.
12. Przebudzeni
duchowo w rezultacie tych Kroków, staraliśmy się nieść posłanie innym
alkoholikom i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.
I obowiązkowa ewangelizacja. Bo jak
pokazał sam założyciel – problem nie znika! Jest tłumiony tymi zabiegami i
ciągła ewangelizacja jest formą zapobiegania nawrotom.
Zatem organizacja, która jest rzekomo świecka i ma pomagać w
leczeniu uzależnienia jest, w moim odczuciu, sektą wciągającą w system
religijny.
Bo jeśli przyjrzymy się mechanizmowi 12 kroków to przypomina
on typowe kroki uzależniania się od kultów religijnych:
- Bombardowanie wsparciem i miłością
- Odarcie z tożsamości i woli
- Uzależnienie od grupy/guru
- Oddanie całkowite ideom grupy
I to tylko w dużym skrócie.
Co jest w tym wszystkim najgorsze? Najgorsze jest to, że
lekarze, ludzie wykształceni, którzy powinni dbać o zdrowie pacjenta zalecają AA,
jako rozwiązanie problemu alkoholowego. Podczas gdy „lekarstwem” na alkoholizm
w ujęciu AA jest…BÓG!
Czy ktokolwiek z Was chciałby, żeby lekarz przepisał Wam
modlitwę i różaniec na bóle krzyża albo zaburzenie tożsamości? Chyba nie.
Dlaczego zatem bezkrytycznie akceptujemy techniki AA, jako zasadne, podczas gdy
są formą zakamuflowanego kultu religijnego pasożytującego na uzależnieniu. Bo
spójrzcie na dwanaście tradycji, koncepcje sponsoringu i całą organizację i jej
dogmatyzm z wydawnictwami, zastrzeżonymi znakami towarowymi, stornami
internetowymi, biurami. To jest przemysł.
W wielu przypadkach alkoholikowi wystarczy pomoc psychologa
lub dobry kopniak w dupę. Podczas gdy AA wszystkich stygmatyzuje, jako chorego.
„Wielka Księga AA” definiuje „umiarkowanie pijących”, jako formę „ostro pijących”.
To jest patologiczne i stygmatyzujące. Ale służy celom grupy.
Nie kwestionuję niczego dobrego, co ta organizacja zrobiła dla
wielu ludzi. Bo na pewno setki, tysiące lub miliony z nich wyszły z alkoholizmu
dzięki uczestnictwu w tej społeczności. Z cała pewnością jednak AA nie jest
czymś dla ateisty czy agnostyka, bo uzależnia zerwanie z nałogiem od
zawierzenia się Bogu. I nie dajmy się zwieść tymi hasłami o dobrowolności
pojmowania „boga”. Bo, co chyba udowodniłem, nie jest to prawda.
Na koniec chcę przedstawić Wam humanistyczną, sekularną
wersję 12 kroków, którą zaproponował psycholog behawioralny B.F Skinner na
łamach czasopisma „The Humanist”:
- Akceptuję fakt, że wszystkie wysiłki, by przestać pić, zawiodły.
- Akceptuję fakt, że muszę zwrócić się o pomoc do innych.
- Zwracam się o wsparcie do innych ludzi, w szczególności do tych, którzy mieli ten sam problem.
- Zrobiłem listę wszystkich sytuacji i okoliczności, w których piję alkohol.
- Poprosiłem wszystkich moich przyjaciół i znajomych, aby pomogli mi unikać tych sytuacji.
- Jestem gotowy zaakceptować ich pomoc.
- Szczerze wierzę, że mi pomogą.
- Zrobiłem listę wszystkich ludzi, których skrzywdziłem i którym chcę to zadośćuczynić.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby im zadośćuczynić, w taki sposób, aby nie wyrządzić im żadnej krzywdy.
- Będę ciągle robił takie listy i redagował je, jeśli będzie taka konieczność.
- Szczerze doceniam to, co przyjaciele dla mnie zrobili i zrobią.
- Jestem gotowy zawsze pomóc w tym problemie innym, którzy o tę pomoc poproszą.
Nie lepiej? Moim zdaniem dużo lepiej i bardziej uniwersalnie.
I przypomnę wszystkim. Sam miałem poważny problem z alkoholem. Serio! (poczytajcie TU i TU )
I nie potrzebowałem żadnego Boga czy innej bajki, żeby pozbyć się alkoholu z życia. Całkowicie! Czasem wracam do tego tematu, bo chcę uświadamiać ludzi, że alkohol nie jest przyjacielem człowieka i nie rozwiązuje żadnych problemów, ale każdy ma swój rozum i swoje życie. Nie mam potrzeby ewangelizacji czy narzucania woli lub metod. Jestem jednak zawsze otwarty do wsparcia kogoś, kto o takie wsparcie poprosi. I nie potrzeba do tego światowej organizacji, spisanych dogmatów czy metod. Wystarczy druga osoba, która wie o czym mówi i pomoc przyjaciół, rodziny. Bez tego całego abrakadabra jakie oferuje w pakiecie AA.
I nie potrzebowałem żadnego Boga czy innej bajki, żeby pozbyć się alkoholu z życia. Całkowicie! Czasem wracam do tego tematu, bo chcę uświadamiać ludzi, że alkohol nie jest przyjacielem człowieka i nie rozwiązuje żadnych problemów, ale każdy ma swój rozum i swoje życie. Nie mam potrzeby ewangelizacji czy narzucania woli lub metod. Jestem jednak zawsze otwarty do wsparcia kogoś, kto o takie wsparcie poprosi. I nie potrzeba do tego światowej organizacji, spisanych dogmatów czy metod. Wystarczy druga osoba, która wie o czym mówi i pomoc przyjaciół, rodziny. Bez tego całego abrakadabra jakie oferuje w pakiecie AA.
Ale oczywiście dla kogoś Bóg podany instytucjonalnie może być lepszym lekarstwem niż psychologia, faktyczna pomoc lub wsparcie najbliższych.
Ale dla każdego, co mu pasuje.
Teraz czekam na hejty J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz