Najpierw fakty.
Przedwczoraj Richard Dawkins umieścił na swoim Tweeterze następujący
wpis:
„X jest zły. Y jest
gorszy. Jeśli uważasz że jest to wsparcie X, idź stąd i nie wracaj dopóki nie nauczysz
się myśleć logicznie.”
„Miękka pedofilia jest
zła. Brutalna pedofilia jest gorsza. Jeśli uważasz, że to poparcie dla miękkiej
pedofilii, idź stąd i naucz się myśleć.”
„Gwałt randkowy jest
zły. Gwałt pod ostrzem noża z obcym jest gorszy. Jeśli uważasz, że to poparcie
dla gwałtów randkowych, idź stąd i naucz się myśleć.”
Później się poprawił wrzucając stwierdzenie „Gwałt randkowy jest zły. Gwałt pod ostrzem noża
z obcym jest gorszy” w cudzysłów.
Wywołało to falę oburzenia, która nie ominęła także polskich
„mediów”, szczególnie tych żywo zainteresowanych dyskredytacją ateistów. Mówię oczywiście
o portalu Fronda.
Możecie ten artykuł przeczytać sami.
Ja odniosę się tylko do tytułu, a później przedstawię Wam co
sądzę na temat samego wydarzenia.
Tytuł artykułu na frondzie: „Guru ateistów twierdzi, że nie każdy gwałt seksualny jest dużym złem”.
Po pierwsze – nie ma czegoś takiego jak „guru ateistów”. Nie
istnieje społeczność ateistyczna w rozumieniu wspólnoty poglądów czy ideologii.
Owszem, są osobowości, które są autorytetami w danych dziedzinach. Dla mnie
Dawkins jest autorytetem jeśli chodzi o ewolucję, biologię. Jak chce poczytać albo
posłuchać o filozofii ateistycznej, szukam Dennetta. Jak chcę posłuchać o
politycznym oddźwięku ateizmu – sięgam po Hitchensa. Funkcja „guru” nie
istnieje w ateizmie, bo nie jest to kult ani religia. Nie jest też on systemem
ideologicznym czy filozoficznym, o czym już pisałem wielokrotnie.
Drugą sprawą jest idiotyczne stwierdzenie o odniesieniu do
gwałtu seksualnego jako :mniejszego” zła. Dawkins nigdzie o tym nie napisał w
powyższych tweetach. To były przykłady jakimi się posłużył do zobrazowania
pierwotnej tezy. Myślenie nie jest dobrą strona zarówno religijnych idiotów jak
i wiecznie pozujących na ofiary, zwolenników feminizmu rodem z mediów społecznościowych.
Jak na to patrzę?
Nie popieram żadnego gwałtu ani pedofilii. Uważam że są
moralnie niedopuszczalne i powinny być jak najszerzej piętnowane i chyba
jeszcze bardziej – zapobieganie. Jest jednak jedna kwestia, która jest dla mnie
ważna. Chodzi mianowicie o granicę.
O jakiej granicy mówię? Skorzystam z przykładu, jakiego użył
w swoim ostatnim filmie TJ (The Amazing
Atheist). Ta granica jest rozróżnienie rozmawiania, żartowania czy posługiwania
się gwałtem czy innymi zachowaniami jako przykładami, a ich rzeczywistym
dokonywaniu.
Nurt internetowego feminizmu przyrównuje żarty o gwałtach do
samych gwałtów, na każdym kroku wiktymizuje kobiety i próbuje cenzurować
wszystko. Słowa jakich powinniśmy używać, a jakich nie; z czego wolno nam żartować,
a z czego nie wolno; jakimi przykładami w dyskusji możemy się posługiwać, a
jakimi nie. Według tych ludzi świat jest
bipolarny, czarno-biały. Otóż mam dal nich złą wiadomość – nie jest. Zwłaszcza
w świecie koncepcji czy idei. Wszystko przenika wszystko i miesza się w
odcieniach szarości.
Ja uwielbiam żarty, które przekraczają tak zwaną granicę „dobrego
smaku”. Uważam, że taka jest rola komedii, satyry. Owszem, czasem może mieć
zgubną rolę, która oswaja nas z zachowaniami, które nie powinny być nam
obojętne. Ale w moim odczuciu takie zjawisko zachodzi jedynie w bardzo ciasnych
i ograniczonych umysłach.
Od jakiegoś czasu zastanawiam się dlaczego ruch
feministyczny się radykalizuje, i może nieco ważniejsze – dlaczego w ogóle
działa w kulturze zachodniej. Jesteśmy na etapie rozwoju cywilizacji, gdzie
kobiety są równe wobec mężczyzn. Nie jest to prawda jednolita i obiektywna, bo
istnieją miejsca, gdzie ta nierówność się uwydatnia, ale to raczej wynika z
naszych biologicznych predyspozycji i różnic między płciami, aniżeli z kulturowego
czy społecznego ucisku. Dlaczego feministki nie przeniosą swoich działań tam
gdzie są potrzebne – w krajach arabskich, w Indiach. Dlaczego zatruwają Internet
swoimi ciągłymi pojękiwaniami i atakami na mężczyzn. Pisałem o tym szerzej we
wpisie „Patykiem
w bok”. Czy kobiety chcą być ciągle traktowane jak ofiary mediów, gier
komputerowych, pracodawców i rządów? Nie sądzę. A to robią współczesne
feministki – robią z kobiet wieczne ofiary opresji mizoginicznych i
patriarchalnych zabiegów.
Wracając do Dawkinsa i jego tweetów.
Czy naprawdę tak trudno się przez chwilę zastanowić przed
rzuceniem kamieniem? Czy większość społeczeństwa ma tak ograniczone zdolności myślenia,
że jak nie wrzucisz czegoś w cudzysłów, albo nie napiszesz „TERAZ ŻART”, to się
nie zorientują? Obawiam się, że coś jest na rzeczy. Powoduje to ogrom
informacji jaki codziennie musimy przesiewać. I przez to staliśmy się leniwi. Przeskakujemy
po treściach „po łebkach”. Co widać zwłaszcza po niektórych dyskusjach w sieci,
gdzie połowa ludzi nie zrozumiała co przeczytała ale ma zdanie, reszta nie przeczytała,
ale ma opinię odnośnie opinii. Tych kilku co przeczytało i zrozumiało – albo się
nie wypowiadają, bo czytając wypowiedzi innych uznają, że to bez sensu albo wrzucają
swoją opinie i są automatycznie zakrzykiwani przez głośnych, ale bezmózgich
idiotów albo zwykłych trolli.
Ciekaw jestem Waszego zdania w tej sprawie J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz