Dziś chcę szturchnąć w bok jedna taką hydrę, która mnie od
jakieś czasu podszczypuje mentalnie i nie daje mi spokoju. Za chwilę wyjawię, o
co chodzi. Najpierw jednak chciałbym zastrzec, że będę prowokował i będę dość obrazowo
jechał po absurdach niektórych postaw. Bo nie lubię zarówno radykalizmów jak i
zwykłej głupoty.
I zacznę od bardzo radykalnego i po prostu głupiego przykładu.
Dobra, hydrą, która mnie wpienia jest feminizm. Naprawdę! Bo o ile do samej
idei równości kobiet i mężczyzn nic nie mam i podoba mi się to. Mogę z
kobietami funkcjonować jak z partnerami, konkurentami i wspólnie, bez społecznych
i regulacyjnych barier mogę pracować i dzielić się wszystkimi prawami i
obowiązkami. I to jest super. I na tym powinna skończyć się polityczna rola feminizmu,
jako ruchu walczącego o równouprawnienie kobiet.
Ale nie, trzeba przecież coś zrobić z ta rzesza kobiet,
które poświęciły swój czas i energię na wywalczenie równości wobec prawa. Przecież
w tym jest kapitał…i to nie tylko ludzki. Więc oczywiście poszło w kierunku
radykalizacji. No, bo jak koncepcja jest słuszna i zostanie zaakceptowana
społecznie, to oznacza to ostateczne zwycięstwo. A ono nigdy nie zadowoli kogoś,
kto startuje z nastawieniem na konfrontacje. No i przesuwa front…
Seks
Uwierzcie mi na słowo lub sięgnijcie do źródła,
ale jak przeczytałem ten wpis na blogu feministycznym, to mój facepalm spowodował,
że mózg mi dupą wyciekać zaczął. Otóż autorka twierdzi, że każdy stosunek
seksualny, w którym dochodzi do penetracji jest gwałtem. Każdy stosunek jest
krzywda dla kobiet, niezależnie czy ona tego chce czy nie; powoduje ciąże, co
też jest bardzo krzywdzące, bo prowadzi do aborcji, depresji ciążowych i
poporodowych i samego porodu, który przecież boli. No i oczywiście to faceci są
źródłem chorób wenerycznych i poprzez penetrację zarażają nimi kobiety. Przy
tym teza, jaka stoi za tymi rozważaniami jest następująca: Facet zawsze używa siły
fizycznej przy odbywaniu stosunku i niezależnie od woli kobiety jej cielesność
jest naruszana przy pomocy przymusu fizycznego i jej zdrowie i życie jest w
wyniku tego zagrożone, bo przecież zawsze celem penetracji jest ciąża. No i
pieprzenie drugiej osoby to najgorsza rzecz, jaką można zrobić drugiej osobie
Ja mam tezę przeciwstawną do tezy tej idiotki i kobitek,
które podzielają jej zdanie.
Po pierwsze mogę obciąć Ci ręce i jęzor żebyś nie mogła siać
tych głupot – i to będzie na 100% gorsze niż to, że może w końcu dostałabyś
orgazmu pochwowego, albo udałoby mi się w końcu znaleźć Twój punkt G i go
troszkę połechtać.
Po drugie – penetracja w sytuacji normalnej, nie
patologicznej, jest naturalnym sposobem powodującym reprodukcję. Wszystko, co
prowadzi do porodu jest naturalną konsekwencją zapłodnienia. I uwierz mi, że
nawet bez penetracji mogłabyś doświadczyć wszystkiego pozostałego. Wystarczy trochę
świeżego nasienia i gruszka do lewatywy…jakbym się znalazł z tym narzędziami w
Twojej okolicy to ryzykując Plaskacza, wstrzyknąłbym Ci to do pochwy. Bez
penetracji. Ciekawe czy wtedy tez uważałabyś, że to wszystko przez penetrację.
Po trzecie – są dwie formy opresji. Pierwsza jest realna
opresja, gdy jedna strona hamuje i ogranicza wolność i rozwój drugiej strony.
Jest też druga forma, którą Ty prezentujesz. Mogę to nazwać syndromem ofiary. Jeśli
sama postawisz siebie i inne kobiety w roli ofiar, to z prawdopodobieństwem
graniczącym z pewnością, ludzie zaczną Cię tak traktować. Bo jesteśmy wyposażeni
w coś, co nazywa się empatią i inteligencją. Pozwala to na dostosowanie naszych
zachowani do otoczenia. Jeśli ktokolwiek zostałby otoczony wyłącznie przez
osoby, które zachowują się i funkcjonują jak ofiary, to ma dwie drogi. Albo zaczyna
żyć tak jak one, albo dopasowuje się w drugą stronę i staje się wymuszonym
przez nich oprawcą. Jeśli chcesz być ofiarą, to na 100% znajdzie się ktoś, kto
Ci to umożliwi.
Po ostatnie – jeśli uważasz, że penetracja jest dla kobiet poniżająca,
że jest to sposób na pokazanie przez mężczyzn swojej wyższości i siły, to
zacznij swoje wywody od wytłumaczenia tego wszystkim zgwałconym przez kobiety mężczyznom.
A nie jest ich wcale mało. No, bo jeśli według Ciebie każda, nawet chciana
penetracja jest gwałtem, to, czym jest zdarzenie, gdy kobieta zmusza mężczyznę przemocą
do penetrowania jej pochwy? Kto jest gwałconym, a kto gwałcącym? Jeśli ważąca
100 Kg matrona zmusi ważącego 60kg faceta do seksu, to według Ciebie on ją
gwałci….
Polecam lekturę tego wpisu i sekcji komentarzy, bo chociaż
zostały zablokowane, to dyskusja tam zieje jeszcze większymi absurdami…a autorka
jest najcięższego kalibru idiotką.
Cel
Jest taka dziwna skłonność w środowiskach feministycznych do
przekręcania rzeczywistości na swoją modłę. Przypominają w tym wszystkie inne
radykalne frakcje. Nie zależnie czy mówimy o radykalizmie religijnym czy politycznym.
JA mam straszny problem ze zrozumieniem tych postaw. Dlaczego? Bo jeśli
feministki dążą do równouprawnienia mężczyzn i kobiet i go osiągają w dane
rzeczywistości politycznej czy narodowej to, co powinno być naturalnym,
kolejnym krokiem? Moim zdaniem powinno pojawić =się hasło: „Hej, osiągnęłyśmy tutaj
swój cel. Zobaczmy, co można zrobić, żeby pomóc kobietom gdzie indziej.
Jedziemy tam gdzie jest problem i pomagamy osiągnąć to, co udało nam się zrobić
tutaj”. To powinno być wyzwaniem dla feministek. Co one tymczasem robią? Szukają
kolejnych obszarów w domu gdzie można przesunąć front, wywalczyć jeszcze
więcej. Zastanawiam się wtedy, co jest realnym celem feministek. Bo jak osiągną
już regulacyjną i środowiskowo-społeczną równość, która jest założonym celem,
to się okazuje, że jednak nie osiągnęły tego, co chciały i chcą więcej. Czyli chcą
odwrócenia ról czy ich zrównania? Bo jeśli prawdziwym celem feministek jest
odwrócenie historycznie zainstalowanego patriarchatu w politycznie kodowany
matriarchat, to chyba się komuś coś pojebało.
Bo ani patriarchat ani matriarchat nie są i nie powinny być
dominującymi systemami regulowania relacji społecznych i politycznych. I albo
zaczniemy realnie potrzeć na ludzi jak na ludzi po prostu, albo realna stanie się
walka płci, która już dawno powinna przestać mieć miejsce.
No i powiem coś bardzo niepopularnego. Sorki, ale tak jak
facet nie jest w stanie zrobić wszystkiego, co robi kobieta, tak kobieta nie da
rady zrobić wszystkiego jak facet. Pogódźcie się z tym i znajdzie swoje zajęcie,
jako ludzie. Kreatywni i samoświadomi. Jeśli jesteś facetem i spełniasz się w
szyciu ubrań, szydełkowaniu czy malowaniu paznokci – to zajebiście. Jeśli jesteś
babeczką, która jara latanie w kamuflażu po lesie, praca w hucie przy piecach,
w kopalni czy po prostu lubisz napychać się golonkami i zapijać to browarami –
też super. Ale przestańcie patrzeć na siebie przez pryzmat ról społecznych czy
płciowych, a zacznijcie patrzeć jak na ludzi z pasjami, marzeniami, potrzebami
i nade wszystko – akceptacji. Bo nic nie rozpieprza tego, co zbudujesz pod
natchnieniem i z miłością, jak ignorancja, odepchnięcie i wynikająca ze
stereotypów krytyka. Zapomnij czasem, że to, co podziewasz zrobiła kobieta czy
mężczyzna. Zachwyć się tym, co zostało stworzone; ciesz się tym, że dane jest
Ci to podziwiać; celebruj emocje, jakie to w Tobie wywołuje i porozmawiaj o tym
z człowiekiem, który to zrobił. Ponad cyckami i jajami i całym tym
stereotypowym myśleniem, które powoduje, że mamy takie zjawiska jak seksizm,
feminizm, opresję religijne czy inne wymysły polityczne, które ograniczają pod
pretekstem wyzwalania…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz