środa, 10 września 2014

...o rozmowie...



Wracam do tematu bo i on do mnie wraca jak bumerang. Ale przez chwilę potrzymam Was w niepewności, o co chodzi. Zarysuję najpierw tło. Bo najlepiej poruszać się po konkretach.

W kwestii wiary w Boga – jestem ateistą.
W kwestiach kościoła, zorganizowanej religii – jestem antyklerykałem.
W pozostałych kwestiach – jestem sceptykiem

Używając słowa „jestem”, dokonuję oczywiście skrótu myślowego. To jest bardzo ważne. Gdybym miał wypowiadać to w pełnym brzmieniu to musiałbym to przedstawić tak:

„Jestem człowiekiem o poglądach…”

Tak. Dziś chce się zastanowić nad kwestią poglądów i ciężaru jaki ze sobą niosą. Zwłaszcza gdy ludzie nie rozumieją, że nie są swoimi poglądami. Bo nie są, a przynajmniej nie powinni ich tak traktować. Przyjrzyjmy się temu.

Jeśli kwestionujesz mój ateizm, próbujesz go podważyć, przekonać mnie, to nie atakujesz mnie. Dyskutujesz z moimi poglądami. I jeśli robisz to dobrze, nie mogę odbierać tego jako ataku personalnego, bo nim nie jest. To samo odnosi się do innych poglądów. Tylko trzeba robić to dobrze. Na czym to polega. Skoczmy od tego.

Po pierwsze – nie mówisz „jesteś głupi bo masz poglądy”, mówisz „Twoje poglądy są głupie”. Jeśli wyraźnie oddzielisz poglądy czy wypowiedzi od człowieka, wtedy dyskusja ma sens. Bo każdy może zmienić zdanie, zrewidować swoje poglądy. Nie nazywasz kogoś idiotą, bo postąpił głupio w danej sytuacji. Nikogo nie powinniśmy nazywać pierdołą, bo się raz potknął. Oczywiście jeśli ktoś ciągle zachowuje się w określony sposób, można przypisać charakterystyczne działania lub wypowiedzi jako jego cechę. Ale w sytuacji gdy wchodzimy w debatę czy rozmawiamy okazjonalnie (tym bardziej on-line), takie zabiegi nie są uzasadnione i powinniśmy ich unikać.

Po drugie – wyciągając poglądy pod krytykę musisz mówić o nich, nie o osobie, która je ma. Dlatego ważne jest ustalenie w jakim kontekście używamy danych określeń. Jeśli chcemy rozmawiać, na przykład, o politycznej lewicy, to musimy zdefiniować czy rozmawiamy o obiegowym terminie, koncepcji politycznej, ideologii czy jeszcze innym pojęciu. Starajmy się to robić od razu, gdy nowe pojęcie się pojawia w dyskusji. Bez takiego zdefiniowania zawsze będziemy się „ześlizgiwać” z rozmowy o poglądach do rozmowy o osobach je mających.

Po trzecie – jeśli krytykujemy poglądy to trzymajmy się tego co mówi druga osoba. Nie skaczmy do naszych refleksji. Odbieganie do tematu w kierunku nie związanych z głównym nurtem wypowiedzi jest niebezpieczne, bo prowokuje rozmówcę do tego samego i nieuchronnie prowadzi do sprowadzenia rozmowy w kierunku oceny postaw, nie debaty na temat tych postaw.

Trzymanie się tych prostych zasad nie jest łatwe, ale uwierzcie mi, że jak wchodzimy w rozmowę i prosimy kogoś o zdefiniowanie pojęcia, którym się posługuje, często kończy to dyskusję lub pokazuje prawdziwe intencje rozmówcy.  I nie ma nic złego w podważaniu używanej przez rozmówcę definicji.

Posłużę się przykładem.

Rozmówca: Ateizm jest głupi.
Ja: Podaj definicję ateizmu, która tak oceniasz.
Rozmówca: Ateizm to wiara w to, że Bóg nie istnieje.
Ja: Nie. Ateizm to odrzucenie wiary w Boga, nie mato nic wspólnego z pozycją odnośnie istnienia Boga.
Rozmówca: Czyli ateiści nie wierzą w Boga ale nie wiedzą czy istnieje?
Ja: Tak, w kwestii wiary jesteśmy ateistami, w kwestii istnienia Boga, w większości przypadków – agnostykami.

W kilu zdaniach można nie tylko sprowadzić rozmowę na właściwe tropy definicyjne, ale też uciąć nieuzasadnioną ocenę. Dlatego to bardzo ważne. Oczywiście nasz rozmówca może nie zgodzić się z naszą definicją, ale musi to wyraźnie powiedzieć. I albo możemy na potrzeby dyskusji przyjąć jego definicję, albo ją odrzucić i uciąć dyskusję. Osoba, która nie jest gotowa do kompromisu w trakcie dyskusji przeważnie nie chce dyskutować. Chce coś sprzedać.

Kolejna kwestią jest obrona poglądów. Nigdy nie chodzi się w dyskusje z kimś kto nie potrafi uzasadnić swoich poglądów. To brzmi dość stanowczo, ale się sprawdza. W sytuacji gdy ktokolwiek mówi, ze ma „takie poglądy, bo tak”, nie dyskutujemy. Bo nie ma o czym. To tak jak rozmawianie z osobami wierzącymi na temat Boga. Zwłaszcza z presupozycjonalistami (pisałem o tym TUTAJ). Na koniec i tak powiedzą, że to co mówisz nie ma znaczenia, bo oni w to wierzą. Dam wam wskazówkę jak wykryć takiego rozmówcę J

Zadaj mu pytanie: „Czy istnieje jakiś argument, dowód, który by spowodował, że przestałbyś wierzyć w Boga?”

Odpowiedź „Nie” oznacza, że nie mamy o czym rozmawiać. Bo ich ostatnim argumentem i w ich oczach zwycięstwem będzie tekst w stylu „Ja wierzę i to wystarczy”.

Jeszcze dwie rzeczy. Troszkę bardziej nacechowane moim osobistym podejściem, ale nadal ważne.
Wyśmiewanie. Czy wyśmiewanie poglądów jest OK?

Według mnie tak. Nie z każdym da się rozmawiać na poziomie logiki i definicji oraz ich oceny. Czasem musimy sięgnąć po metafory, przykłady i właśnie humor. Prowadziłem ostatnio dyskusję na temat wyśmiewania poglądów i spotkałem się z zarzutem, że śmianie się z czyichś poglądów jest obrażaniem tej osoby. Nic bardziej mylnego. Gdy śmiejemy się z czyjegoś zachowania czy poglądów to musimy jednak uważać. Wyśmiewanie jest bardziej bolesne emocjonalnie niż poważne zwrócenie uwagi i może odwrócić ciężar dyskusji z rzeczowej rozmowy w kierunku personalnych ataków. I z tak odwróconej dyskusji jest bardzo ciężko wrócić. Czasem jest to wręcz nie możliwe bo rozmówca czuje się urażony.

I to jest druga kwestia. Słyszymy to zbyt często. Ludzie utożsamiają się ze swoimi poglądami i odbierają krytykę tych poglądów jako atak osobisty i wzbudzają w sobie uczucie „obrażenia”. Czyli walą focha. W moim odczuciu jak ktoś się czuje obrażony, to jest jego problem. Niestety ma to wpływ na rozmowę. Dlatego zawsze starajmy się ustalić na samym początku rozmowy – definicje, oraz fakt, że rozmawiamy o poglądach nie o ludziach.

I albo poprośmy rozmówcę, żeby metaforycznych i przykładowych sytuacji obrazujących problem nie brał do siebie, bo są tylko przykładami; albo unikajmy tworzenia przykładów z umieszczaniem w nich rozmówcy.


Tradycyjnie, tekst przede wszystkim porządkuje tematy w mojej głowie, ale mam cichą nadzieję, ze przyda się gdy następnym razem wpadniecie w jakąś dyskusję. Postaram się w najbliższym czasie napisać o kolejnej, bardzo ważnej kwestii, która tutaj pominąłem. Mianowicie o cytowaniu i o źródłach.


Tymczasem J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz