W tym artykule, autor, Witold Gadowski wywodzi tezę, że
nazwa zespołu Enej, odnosi się do pseudonimu Petro Olijnyka, zbrodniarza, który
był odpowiedzialny za mordowanie Polaków na Wołyniu w 1943 roku.
Cofnijmy się trochę. Enej, to imię bohatera ukraińskiej
trawestacji „Eneidy” Wergiliusza, autorstwa Iwana Kotlarewskiego. I taką genezę tej nazwy podaje zespół.
Teraz zestawmy fakty.
Zespół jawnie przyznaje się do fascynacji kulturą ukraińską.
„Eneida” Kotlarewskiego była pierwszym, dużym utworem napisanym w żywym języku ukraińskim.
„Eneida” Kotlarewskiego była pierwszym, dużym utworem napisanym w żywym języku ukraińskim.
Olijnyk wykorzystał imię bohatera z dzieła Kotlarewskiego. Oprócz tego posługiwał się pseudonimami Roman i Serhij
Teraz się zastanówmy.
Czy w chronologii posługiwania się danym słowem, imieniem
czy nazwą możemy zarysować związek przyczynowo skutkowy?
Czy jeśli ktoś wykorzysta jakiś przydomek, imię i zrobi coś złego, to przy jego obieraniu patrzymy na źródło czy na losy danego imienia?
Dlaczego zatem nie mówi się, że wszyscy o imieniu Adolf są nazistami i antysemitami?
Dlaczego nie mówi się, że każda Elżbieta, to pijąca krew despotka (vide Elżbieta Batory)?
Czy jeśli ktoś wykorzysta jakiś przydomek, imię i zrobi coś złego, to przy jego obieraniu patrzymy na źródło czy na losy danego imienia?
Dlaczego zatem nie mówi się, że wszyscy o imieniu Adolf są nazistami i antysemitami?
Dlaczego nie mówi się, że każda Elżbieta, to pijąca krew despotka (vide Elżbieta Batory)?
Wiecie, dlaczego? Bo ważne jest, jakie jest pierwotne,
etymologicznie i historycznie znaczenie danego słowa lub imienia, nie jego
użycie.
I tekst autora tego wyrzyganego z dupy artykułu:
„Przecież, to gadanie
o prymitywnej, mało znanej, ukraińskiej ‘Eneidzie” jest funta kłaków niewarte.”
Pokazuje tylko, że ten poszukiwacz teorii spiskowych, nie
wie nic o kulturze języka ukraińskiego, jego historii i kamieniach milowych
podczas jego powstawania i krystalizowania się.
Pan Gadowski pewnie nie przeczyta tego wpisu, ale może to i
dobrze. Niech nadal buduje swoją „dziennikarską” karierę podciągając fakty do zakładanych
tez z pominięciem tego jak wygląda rzeczywistość. Tylko, że tak się nie robi
porządnego dziennikarstwa. Dziennikarz znajduje fakty i wysnuwa konkluzję, nie
dopasowuje fakty do wymyślonego tematu…no chyba, że pisze dla śmieciowej gazety
lub portalu, który lubi babrać się w gównie, jakie produkują jego „redaktorzy”.
Kotlarewski był także masonem, członkiem półtawskiej loży Umiłowanie
dla Prawdy (ukr. Любов до істини). Pewnie tego już Pan Gadowski nie doczytał,
bo dopiero wtedy miałby pole do popisu. Zwłaszcza, gdy przeczytamy jego notkę
biograficzną - „Badacz afer (…)”. Ciekawe czy najpierw zakłada, że afera ma
miejsce, a później ją uzasadnia? Nie wiem. Nie znam tego, co zrobił ten
człowiek i szczerze…nawet nie chcę poznać. Chociaż trochę mnie korci…J
Nie przepadam za muzyką, którą robi ten zespół. Uwielbiam za
to takie kwiatki. Więc jak coś znajdziecie o podobnym wydźwięku - podsyłajcie
bez wahania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz