Rozkalibrowana mniejszość
Jesteśmy
mniejszością. I w Polsce i globalnie. I to mniejszością tak bardzo zróżnicowaną
i nastawioną na indywidualizm, jak tylko można być. Dlatego ważne jest mówienie
o ateizmie. Publicznie i głośno. Bo jeśli ateizm jest jedną tezą, która może nas
w jakikolwiek sposób połączyć, to trzeba o niej mówić. Wśród ateistów są zwolennicy
i przeciwnicy chyba każdej możliwej kwestii społecznej czy politycznej. To, co nas
łączy, ze odrzucamy wiarę w Boga i w wielu przypadkach idziemy za ciosem do
kolejnych, wynikających z tego poglądu opcji. Antyteizmu, antyklerykalizmu,
racjonalizmu i wielu innych „-izmów”, które gdzieś w swoich definicjach zakładają
brak wiary w zjawiska nadprzyrodzone, w tym Boga, lub wymagają twardych,
namacalnych dowodów na takie twierdzenia.
Dlatego
mówienie o ateizmie, jego pochodnych oraz o tym, że ateizm jest egalitarny,
nikogo nie wyklucza i można pozostać sobą na poziomie większości poglądów, jest
ważne. Bo widzimy, na co dzień jak wiele kłopotów w strukturze społecznej
powodują pochodne wiary w Boga. Mówienie o tym, ze te problemy można rozwiązać
poprzez zwykłe odrzucenie pierwiastka nadnaturalnego, nieudowodnionego – jest bardzo
ważne.
Mówienie
o swoim ateizmie pokazuje wszystkim, że ateizm nie jest demonem, na jakiego go
kreują wszyscy prawie religijni propagatorzy. To prowadzi nas bezpośrednio do kolejnego
powodu.
Edukacja
Ilu
z Was tak naprawdę zagłębiło się w to, czym jest ateizm. Czy sięgnęliście po
definicję zanim przestaliście wierzyć, czy to właśnie ta definicja Was do tego
skłoniła? Sądzę, że raczej uczymy się o tym poglądzie post factum. I wszyscy wiemy jak dużo jest zamieszania, mylnych
interpretacji i zwykłej manipulacji w tym zakresie. Dlatego ważne jest, żeby
mówić głośno o tym, czym dla mnie jest ateizm, dlaczego podzielam ten pogląd na
wiarę i gdzie mnie on prowadzi. Nawet tylko po to, żeby samemu sobie to
poukładać w głowie. Bo mówienie, ze ateizm to pojedyncze stanowisko wobec
pojedynczego problemu jest prawdą. Ale nie mówienie o tym, dokąd to stanowisko
nas prowadzi, co powoduje w naszym życiu, sposobie myślenia – jest błędem. I to
poważnym. Przede wszystkim, dlatego, że jeśli określisz się, jako ateista, to
bez dodatkowego kontekstu, twoje zachowania i decyzje zostaną przypisane
właśnie do tego terminu. I właśnie, dlatego trzeba mówić o całym pakiecie, nie tylko
o „byciu ateistą”. To załatwia zwykłe „nie wierze w Boga”. Jeśli pojawia się cokolwiek
więcej – trzeba o tym mówić. Tak jak w poprzednim punkcie – można być lewicowym
ateistą i ateistą konserwatywnym, można wspierać środowiska LGBT i być ich
stanowczym przeciwnikiem. Tylko skąd nasi rozmówcy mają o tym wiedzieć skoro o
tym nie mówimy?
Wstyd
A
często nie mówimy, bo ateizm w opinii publicznej jest traktowany jak coś
wstydliwego, coś godnego pogardy. Niestety siedząc cicho i nie mówiąc o tym nic
nie zmienimy. Nie będzie nadużyciem powiedzenie, że żadna mniejszość, czy to
seksualna czy też etniczna, nie zyskuje na byciu w ukryciu. Zwłaszcza, jeżeli
ich milczenie wynika z emocji, publicznie budowanych, sztucznych emocji.
Nie
chodzi o chodzenie po ulicach i krzyczenie „jestem dumnym ateistą, nie wstydzę
się tego”, bo to, co najwyżej zostanie rozpoznane, jako drobne wariactwo.
Chodzi o zabieranie głosu, obecność i głośne mówienie o tym, że mój ateizm nie
powoduje we mnie wstydu, jest jedną ze składowych mojego światopoglądu. Bo
ateizm nie kreuje nikogo, jako człowieka. Tak samo jak wśród prawicy są
kretyni, idioci i inteligentni ludzie, identycznie jest w przypadku ludzi mających
ateizm, jako jeden z poglądów na rzeczywistość. I nie ma w tym nic wstydliwego.
Jednak
media, kościoły i inne opiniotwórcze instytucje wciskają ludziom przekrzywiony
obraz społeczeństwa. Przekrzywiony w taki sposób, żeby służył ich interesom. I ateiści,
siedząc cicho, bo jakiś ksiądz powiedział, że nie wiara w Boga jest
upośledzeniem, nigdy nie przełamią tego wizerunku. Bo takich tekstów słuchają
wszyscy i dopóki nie spotkają na swojej drodze kogoś, kto odbiega od tej wizji,
będą w nią wierzyć. Niestety tak jesteśmy skonstruowani, a systemy edukacji
uczą nas powtarzania zamiast krytycznej analizy. Dlatego nie możemy pozwolić by
wstyd czy inne emocje wbijane w społeczeństwo kierowały naszą wolą do
prezentowania swoich poglądów.
Opinia publiczna
Opinia
publiczna kieruje się tym, o czym ludzie rozmawiają. Oczywiście, media w dużej mierze
sztucznie kreują opinię publiczną, ale dzięki mediom społecznościowym, coraz częściej
widzimy, że opinia publiczna może być kreowana także oddolnie, przez ludzi. I
media nie mogą tego ignorować. Obserwujemy to niemal codziennie, a gdy śledzimy
zachodnie media, nawet częściej niż w Polsce. Media się robi w dużej mierze w
oparciu o to, jakie tematy wzbudzają najwięcej dyskusji; które tweety maja
najwięcej udostępnień; jakie posty na Facebooku osiągają setki tysięcy polubień;
które filmy na YouTube mają największą oglądalność w krótkim czasie. To są
trendy mające coraz większą siłę medialną, coraz częściej przebijają się do
mediów głównego nurtu. I kreują opinie publiczną.
To
tutaj, moim zdaniem leży potencjał do szerzenia poglądów ateistycznych i
związanych z nim ideologii politycznych czy społecznych. To media społecznościowe
powinny odegrać największa rolę w szerzeniu ateizmu, sekularyzmu czy laicyzmu,
jako postaw pożądanych przez ludzi. Tutaj powinien mieć miejsce języczek uwagi.
Ale
to nie odbędzie się, ani nie będzie miało miejsca, jeśli ateiści nie będą w tym
uczestniczyli. Czy to ze strachu, czy ze wstydu. Bo nie da się wyprodukować
społecznościowego trendu bez ludzi, którzy taki trend polubią, rozpowszechnią i
zasila kolejnymi ludźmi. Dlatego ważne jest mówienie o swoim ateizmie także w
ten sposób. Poprzez dzielenie się ważnymi dla nas treściami, uczestnictwo w
akcjach czy nawet zwykłe polubienie postu. Twój głos nie musi pochodzić z
Twoich ust. Możesz po prostu powiedzieć – POPIERAM, klikając na wpis na blogu,
post na FB czy przesyłając dalej coś na Twitterze. W ten sposób budujesz trend,
który mówi o Tobie coś więcej niż tylko to, że masz taki pogląd.
Jest
oczywiście grupa ludzi, którzy mówią – działanie w sieci nie ma wartości. Dla
nich pewnie nie ma i dlatego przegrają walkę o młode pokolenie, które w większości
wyraża się właśnie w sieci.
Dlatego
Twój głos w rozmowie na grupie na FB czy na forum jest ważny. Bo gdzieś tam w
tle czy na drugiej warstwie całego Internetu chodzą szperacze dziesiątek lub
setek firm i szukają gorących tematów. I jeśli nie będziemy otwarcie i publicznie
mówić o tym, co nas boli, co nam przeszkadza – nigdy nas nie znajdą, nie sprawdza,
o czym rozmawiamy i nie powiedzą swoim właścicielom – „ta dyskusja przyciągnęła
kilka tysięcy osób – może warto coś o tym napisać w naszej gazecie, albo na naszym
portalu”.
Dlatego
każdy głos jest ważny. Dlatego ważne jest, aby nie poprzestawać na dyskusjach w
zamkniętych, zablokowanych grupach. Trzeba mówić otwarcie o swoim ateizmie i namawiać
do tego innych.
Bo
jak inaczej chcecie się stać ważnym głosem w debacie publicznej? W jaki sposób mniejszości
wywalczyły sobie swoje miejsca. Nie poprzez siedzenie cicho w domu, nie poprzez
zaszywanie się we wstydzie swojej odmienności. Oni zaczęli krzyczeć. A dziś,
coraz częściej o tym jak donośny jest to krzyk decyduje nie ilość gardeł, a
ilość udostępnień, polubień i interakcji…
Oczywiście
możecie mieć swoje powody, dla których mówicie o swoim ateizmie. I to dobrze.
Im więcej zróżnicowanych motywacji dla tego typu działań – tym lepiej.
Możecie
mieć też powody, dla których nie chcecie o nim mówić. Jeśli to powody osobiste –
nie mi je kwestionować czy obalać. To Wasz wybór. Jeśli są jednak spowodowane,
czym innym – to trzeba je zwalczyć i zacząć brać udział w tym, co się dzieje.
Chociażby on-line. A dzieje się sporo i wystarczy chwila na FB z wyszukiwarką,
żeby znaleźć dla siebie miejsce do dyskusji, znaleźć innych ateistów i po
prostu włączyć się w walkę o normalność.
Bo
chyba o to nam wszystkim chodzi? Czy nie…? J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz