Co dziś zrobiliście? Dla siebie? Dla innych? Wszędzie wokół
ludzi, widoczne są, zwłaszcza przez osoby wrażliwe, takie małe chmurki, jak w
komiksach, z powtarzającym się jak mantra tekstem „JA, Ja, ja, Mnie, Mi, moje”.
I wiecie co? To jest trochę przykre i trochę smutne. Bo to, że robimy coś dla
samych siebie, jest przykrywką, maską…przynajmniej tak to odbieram. Znaczy do jakiegoś
czasu, bo żyłem w takim dymku przez dość długi czas.
A teraz trochę bardziej pozytywnie!
Bo nic nie robimy tylko dla siebie! A im więcej robimy
rzeczy o tym pamiętając, tym żyje się nam lepiej, łatwiej, szczęśliwiej.
Zapatrzeni we własne tyłki, kompleksy, wydumane potrzeby i problemy zbyt często
zapominamy, że nie żyjemy w próżni. Prawie każdy z nas ma kogoś, komu nasze
problemy sprawiają ból, komu nasz smutek przysparza łez…i z drugiej strony – na
pewno jest ktoś, kto cieszy się naszym szczęściem, śmieje się na widok naszego
uśmiechu. Tylko mamy jakoś tak dziwnie ułożone w baniach, że tego nie widzimy,
dopóki nie zrobimy komuś krzywdy, nie zawiedziemy kogoś. A czasem nawet to, nie otwiera
nam oczu, najczęściej przez nasze ego. I uważam, że to ważne, żeby się częściej
rozglądać dookoła. Bo jesteśmy istotami empatycznymi, reagujemy na emocje dookoła nas! Emocje innych znajdują w nas swoje odbicie. Na maksa.
Tylko do cholery jasnej, nie korzystamy z tego, nie
pamiętamy o tym. Ba! Często na własne życzenie się tego pozbywamy. Ja też
czasem zapominam…nobody’s perfect ;)
Widzę, co się dzieje dookoła, widzę jak moje otoczenie
reaguje na to, że jestem szczęśliwy. I wiecie co? Widzę dużo radości w
ludziach, którzy do tej pory nie byli mi bliscy, czy nawet szczególnie znajomi.
Jest oczywiście pewna patologiczna grupa ludzi, którzy mają
w mózgach odwrotne zwierciadła. Oni reagują na radość wkurzeniem, na szczęście zawiścią,
na miłość – nienawiścią. I zrobią wszystko, posuną się do najgorszych łajdactw,
intryg i spisków, żeby wyeliminować ze swojego otoczenia te pozytywne,
zaraźliwe emocje. Czerpią radość jak innym jest źle, jak inni zostają
sprowadzeni do ich żałosnego poziomu…wtedy rosną, wtedy opuszkami palców
muskają to, czego tak naprawdę chcą, a czego nie są w stanie osiągnąć…
Ale do czego zmierzam?
Nie ma nic piękniejszego niż powodować u bliskich radość,
ciągnąć ich w stronę szczęścia, dawać im miłość. I uczyć się ją przyjmować.
Nic nie powoduje bardziej autentycznego uśmiechu, niż radość
z okazanej pomocy, wsparcia. Możecie pierdzielić o interesowności takiego postępowania,
o tym, że to egoizm. Ale jeśli pomagamy innym, by czerpać z tego radość jest
chyba takim dobrym egoizmem…o ile w ogóle możemy mówić o egoizmie.
Dlatego bacznie się przyglądajcie swojemu otoczeniu. Bo jednostki
patologiczne trzeba bezwzględnie eliminować, a innych przygarniać do siebie,
uczyć się ich i dawać się poznać. Trochę chyba na tym polega fajne i pełne życie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz