W niedzielę 22
lutego na stronie salon.com pojawił się bardzo ciekawy artykuł
autorstwa Jeffrey'a Taylera o tytule „Musimy bardziej obrażać
religię: Islam, Chrześcijaństwo i nasza tolerancja na antyczne
mity, szkodliwe pomysły”. W artykule tym, autor przytacza rozmowę
poprzez Skype, z liderką Femenu z Francji, Inną Shevchenko.
Przytoczę Wam kilka ciekawych wypowiedzi Inny, bo są naprawdę
warte uwagi. Potem, oczywiście, przedstawię Wam swoją opinię na
poruszany temat :)
Inna Shevchenko:
„...nie możemy zaczynać od auto-cenzury, bo skończymy z iluzją wolności słowa. Jeżeli mamy wolność słowa tylko do momentu, gdy skrzywdźmy czyjeś uczucia, to nie jest wolność. 'Masz wolność słowa, ale nie obrażaj' – mówią mi ludzie. Ci, którzy tak mówią chcą jedynie zniszczyć naszą wolność. Jeśli temu ulegniemy, gramy w ich grę. To mnie obraża.”
„Najpierw była wojna idei, teraz jest to prawdziwa wojna z ludźmi ginącymi dla tych idei. Nie ma już czegoś takiego jak 'bezpieczna Europa'”
„Teraz jesteśmy albo oni albo my. I ja chcę, żebyśmy wygrali.”
Według mnie, to
bardzo ważne słowa. Mimo tego, że wielokrotnie wypowiadane przez
jednostki, powinny stać się publicznym głosem wszystkich, którzy
cenią sobie wolność słowa. I nie uważam, że ton jest zbytnim
wyolbrzymieniem, zwłaszcza w nazwaniu tego wojną. Bo to jest wojna.
Nawet jeśli tego nie odczuwamy, to na pewno odczuli to ludzie w
redakcji Charlie Hebdo, uczestnicy i ofiary strzelaniny w Kopenhadze
czy wszyscy pozostali, którzy stali się ofiarami „obrazy uczuć”.
Dziś okazało się,
że ograniczenia „klauzuli sumienia” lekarzy są zgodne z
Konstytucją. Jedną z podstaw takiej decyzji był brak definicji
pojęcia „sumienie” (o szczegółach możecie przeczytać TUTAJ).
Czy nie nadszedł
czas, żeby zapytać Trybunał Konstytucyjny o definicję zlepku
„uczucia religijne” z artykułu 196 KK? Czy nie nadszedł czas,
żeby w obronie deklarowanej w Konstytucji swobody wypowiedzi, opinii
i wolności słowa, pozbyć się tego koszmarnego przepisu, który
blokuje rzeczową dyskusję na tematy religijne. Przepis ten nie
tylko jest w wielu przypadków tamą dla rzeczowej, akademickiej
dyskusji nad wiarą, religią i dogmatami. Jest także narzędziem
służącym do cenzurowania satyry, prasy, internetu, mediów. Jest
przepisem ograniczającym wolność słowa!
Ile zostało nam
czasu, by nie podzielić losu zachodniej Europy, gdzie ludzie są
zabijani, bo odważyli się wyrazić krytykę wobec obiektu kultu? I
nie widać, żeby receptą na te zjawiska była jakakolwiek inna
opcja religijna. W tej wojnie nie możemy liczyć na to, że na
przykład kościół katolicki stanie po stronie kogoś obrażającego
Mahometa. Zapomnijcie. Jedynym wyjściem jest laicyzacja. Nie
sekularyzacja, który w swoim odniesieniu do roli religii w
społeczeństwie jest dość liberalna. Ale właśnie laicyzacja –
zepchnięcie religii do poziomu folkloru, niegroźnego dziwactwa. A
pierwszym krokiem do tego, musi być eliminacja wszystkich
zagwarantowanych prawem przywilejów religijnych. Zwolnienia z
podatków, specjalne ulgi i bonusy, ochrona obiektów kultu prawami o
obrazie uczuć religijnych i bluźnierstwach. Bez tego poddajemy się
bez bicia każdemu fanatykowi, który ma prawną ochronę swoich
„uczuć”, zapewniamy mu finansowanie i cały szereg innych
narzędzi, które mogą zostać wykorzystane przeciwko nam.
Musimy się nauczyć
jednego. Jeżeli pozwolimy by strach przed atakami zamykał nam usta
w krytycznym mówieniu o religiach - dajemy wygrać tym, którzy ten
klimat wprowadzają. W tej kwestii nie powinno być żadnego
kompromisu. Żadnego!
Powinniśmy zawsze i
wszędzie wyśmiewać religię. Nie ludzi wierzących, tylko pomysły
jakie te systemy za sobą ciągną. Wyśmiewać, obrażać i
piętnować. Konkretnie, rzeczowo i merytorycznie...jeśli znajdą
się ku temu wystarczające powody. A tych nie brakuje w żadnej
religii. Trzeba tylko obudzić się z intelektualnego marazmu i
zacząć samodzielnie myśleć.
PS tak wiem, że
artykuł przyjął formę manifestu..i dobrze! Jak możecie do
roześlijcie to wszędzie..może chociaż jedna osoba złapie o co
chodzi...Dzięki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz