Od jakiegoś czasu drażnią mnie dyskusje i dziwaczne
tłumaczenia na temat różnic między agnostycyzmem i ateizmem, powiązaniach
ateizmu z polityką i wygibasom przy okazji sceptycyzmu. Przedstawię, zatem mój punkt widzenia
na te sprawy.
Zacznę od różnicy między agnostycyzmem
i ateizmem.
Agnostycy chcą uchodzić za osoby bezstronne, stojące
pomiędzy ateistami i teistami. Mam dla Was kilka złych wiadomości.
Agnostycyzm nie stoi pomiędzy ateizmem, a teizmem i nigdy
nie stał. Bo zastanówcie się. Jeśli wątpicie w istnienie lub możliwość poznania
prawdy, na temat tego czy Bóg istnieje – to w niego nie wierzycie. Koniec
kropka.
Agnostycyzm jest postawą sceptyczną, agnostyk mówi „nie wiem”, nie mówi „nie wiem, więc wierzę”. Tłumaczenia, że agnostyk nie jest przekonany, co do istnienia Boga oznaczają, że nie wierzy w jego istnienie – czyli jest ateistą.
Każda religia definiuje to jasno – jeśli wątpisz w istnienie
naszego Boga, to w niego nie wierzysz! Skąd w deklaracyjnych agnostykach chęć
bycia rozjemcą, głosem pośrodku debaty o istnieniu Boga – nie wiem (jestem
sceptyczny J ).
Śmierdzi mi to wymuszoną polityczną poprawnością, a tym konceptem gardzę. Zwłaszcza,
gdy zaczynamy sami na sobie go stosować. Bądźcie wobec siebie szczerzy. Jeśli
nie wiecie czy Bóg istnieje, wątpicie z jego egzystencje, to automatycznie wyklucza
to wiarę w niego. Jeśli natomiast upieracie się przy wierze przy jednoczesnym
sceptycyzmie wobec jego istnienia, to jesteście hipokrytami. Oczywiście, jeśli macie
swoje szczególne teorie na ten temat, to OK, nie mam z tym problemu. Natomiast proszę
o odrobinę szczerości i odwagi w przyjmowaniu postawy.
Ja jestem ateistą, bo nie wierzę w Boga. W kwestii jego
istnienia jestem sceptyczny. Oznacza to gotowość na przyjęcie empirycznych i
faktycznych dowodów na istnienie Boga. Nie ma ich póki, co i wątpię czy
kiedykolwiek się pojawią.
Oczywiście możecie wywlekać słownikowe definicje, koncepcje
i na tym poziomie różnice będą oczywiste i wyraźne. Bez tych różnic, historycy
idei i filozofowie nie mieliby pola do dyskusji. I ja także cenię takie
dyskusje. Tylko jak przychodzi do konfrontacji idei z rzeczywistością, to
pojawiają się pewne zgrzyty. W każdej koncepcji. Weźcie dowolną definicję
ideologii, prądu politycznego czy religii i skonfrontujcie je z tym, co ma
miejsce w rzeczywistości. Nie mylmy tego, co rzeczywiste z pojęciami
ontologicznym czyli idealnymi. Żadna definicja związana z poglądami czy
ideologiami nie jest czystym odpowiednikiem jej słownikowej, idealnej formy.
Bo weźmy definicję agnostycyzmu. Agnostycyzm to pogląd filozoficzny, według którego obecnie
niemożliwe jest całkowite poznanie rzeczywistości. Czasami agnostycyzm oznacza
tylko niemożliwość dowiedzenia się, czy Bóg lub bogowie istnieją, czy też nie
(za Wikipedia).
Na samej tej definicji możemy pojechać bardzo daleko w dyskusji.
Od dekonstrukcji samej definicji (co to znaczy istnienie, dowiedzenie, poznanie),
aż po setki pomysłów na interpretację. Jednak sama definicja nie jest konceptem
rzeczywistym. Dopiero, gdy umieścimy go w kontekście innych idei, nabiera
bliższego realnemu, znaczenia. Bo jeśli odniesiemy definicję agnostycyzmu do
definicji wiary (definicja epistemologiczna - uznawanie za prawdziwe
nieuzasadnionego twierdzenia) to wyraźnie widzimy, że agnostycyzm jest
odrzuceniem wiary. Agnostycyzm nie akceptuje bezwarunkowego uznania za
prawdziwe nieuzasadnionego twierdzenia. Czyli w kontekście Boga jest formą
ateizmu!
Dlatego uważam, że na poziomie dyskursu, rozmowy o
koncepcjach – rozdzielenie ateizmu i agnostycyzmu jest zasadne. Na poziomie
konfrontacji realnych postaw – już nie bardzo.
I z agnostycyzmu wywodzi się kolejne pojęcie, które jest często
nadużywane w powszechnym mniemaniu. Chodzi mianowicie o sceptycyzm.
Sceptycyzm może być wybiorczy – „jestem sceptykiem w tej
kwestii, w tej nie”. W moim odczuciu taka postawa wynika przede wszystkim z
intelektualnego lenistwa. Bycie sceptykiem nie jest zadaniem łatwym i wymaga
nie lada odwagi i duuużo pracy. Sceptyk nie zadowala się artykułem z jakimś
twierdzeniem. Sceptyk drąży temat, aż uzyska potwierdzenie, często z kilku
źródeł, że dana informacja jest prawdziwa. Dlatego sceptyk nigdy nie będzie
mógł pracować w gazecie codziennej albo w redakcji portalu informacyjnego. Sceptyka
jest łatwo poznać, bo jego reakcja na część wydarzeń z pierwszych stron mediów
przeważnie pojawia się, w najlepszym przypadku kilka godzin później…a bywa, że
i dni. Sceptyk musi sprawdzić źródła, przeczesać Internet pod kątem zaprzeczeń
i innych wersji wydarzeń itd. Dopiero na podstawie, w miarę możliwości, pełnego
obrazu sytuacji wyrabia sobie zdanie, wyraża opinię.
Postawa sceptyczna jest dziś coraz rzadsza. Kto ma na to
czas! Częściej przyjmujemy postawy cyniczne, które z sceptycyzmem nie mają
wiele wspólnego, ale często bywają mylone. Otóż cynik zakłada, że nie ma
obiektywnych kryteriów prawdy i programowo odrzuca badanie relacji miedzy
poznawaniem a rzeczywistością. Sceptyk powie „nie mam wystarczających dowodów
na to twierdzenie, ale sądzę…”, cynik powie „nie ma obiektywnej prawdy, więc to,
co powiem na ten temat jest równie ważne, co opinia innych na ten temat”. W przykładzie
wygląda to przejrzyście, ale uwierzcie mi, że nie jest łatwo odróżnić jedną
postawę od drugiej.
Bardzo drażniący bywa selektywny sceptycyzm. Spotkałem się osobiście
z taką postawą w odniesieniu do dyskusji na temat kreacjonizmu. Osoba, z którą
dyskutowałem odrzucała kreacjonizm, jako bzdurę – pełna zgoda. Do teorii
ewolucji podchodziła sceptycznie – super, do każdej naukowej teorii należy podchodzić
sceptycznie, bo dzięki temu nauka idzie do przodu; ale bezkrytycznie wciskała w
miejsca braku wiedzy ewolucyjnej teorię Dänikenowskie. Serio! Bez grama
sceptycyzmu akceptowała ingerencję istot pozaziemskich w rozwój biologiczny i
cywilizacyjny gatunku ludzkiego. Dla mnie akceptacja hipotez antycznych
kosmonautów jest równie niedorzeczna i pozbawiona dowodów, co kreacjonizm czy
teoria inteligentnego projektu. Najgorsze w całej dyskusji było to, że mimo deklaracji
sceptycyzmu, w tym jednym zakresie tego sceptycyzmu brakowało.
I to nie jest tragiczne. Akceptuję wybiórczy sceptycyzm. Nie
akceptuję ludzi, którzy deklarują swój sceptycyzm, a w sytuacji, gdy jasne
jest, że w danej kwestii sceptyczni nie są – nie potrafią tego przyznać. I nie
jest to atak personalny. Większość z nas tak ma. Ja też czasem nie jestem
sceptykiem w niektórych sprawach…wiecie, co się dzieje, gdy zaczynam, sobie z
tego zdawać sprawę? Zaczynam być sceptyczny J
Na koniec krótkie, telegraficzne odniesienie się do zupełnie
nieuzasadnionego połączenia ateizmu z polityką.
Ateista odrzuca wiarę w Boga, nie poświęca zasobów ani czasu
na oddawanie czci mitom.
Nie oznacza to automatycznej przynależności do żadnego prądu
ideologicznego czy politycznego! Znam ateistów, którzy są prawicowcami i znam
lewicowych ateistów. Znam ateistów, którzy są antyklerykałami (jak ja) i znam
ateistów, którym to, co robi kościół jest obojętne. Wiem o ateistach, którzy są
przeciwni aborcji i znam ateistów, którzy są homofobami. Przypisanie z automatu
ideologii do ateizmu ma taką samą wagę jak powiedzenie, że każdy katolik to
faszysta, a każdy muzułmanin to pedofil i kozojebca. To jest nie tylko
niezgodne z prawdą, ale też bardzo krzywdzące.
Ateizm jest postawą względem koncepcji Boga – tylko i wyłącznie!
Zatem jakiekolwiek łączenie ateizmu z polityką, ideologią czy światopoglądem na poziomie koncepcji czy idei jest niezasadne.
To tyle. Chciałem po prostu to sobie usystematyzować, a być może
ktoś z tego tekstu wyciągnie coś dla siebie. Mam taką cichą nadzieję.
Oczywiście jestem otwarty na dyskusję i uwagi, więc…strzelajcie!
Amen!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz