Mam w zanadrzu dwa tematy (racjonalizm i religijni ludzie
nauki), jednak zdecydowałem, że dziś napiszę o czymś nieco innym.
Na jednej z grup na FB padło pytanie odnośnie poparcia
ateistów dla ruchu LGBT. I chcę się odnieść do tego tematu.
Podstawy homofobii
Homoseksualizm jest zjawiskiem powszechnym w naturze. Zachowania
homoseksualne zostały odnotowane u ponad 1500 gatunków, a w ponad pięciuset są
dobrze udokumentowane.
Jeśli spojrzymy na naszego bliskiego krewniaka, szympansa
bonobo, to badania wskazują, że szympansy te są biseksualne. Blisko 75%
wszystkich seksualnych zachowań, to zachowania z osobnikami tej samej płci.
Pingwiny łączą się w pary homoseksualne na całe życie i nawet są zdolne wychować małego pingwina, z tą sama troską i zaangażowaniem jak pary płci przeciwnej (eksperyment z ZOO w Central Parku, Nowy Jork w 2004 roku).
Pingwiny łączą się w pary homoseksualne na całe życie i nawet są zdolne wychować małego pingwina, z tą sama troską i zaangażowaniem jak pary płci przeciwnej (eksperyment z ZOO w Central Parku, Nowy Jork w 2004 roku).
Skąd, zatem, w ludziach, gdzie populacja homoseksualistów
nie przekracza 10%, taka wrogość wobec tego typu zachowań seksualnych? Czy naprawdę
mamy podstawy, by wysuwać hipotezy o tym, że jedna dziesiąta populacji decyduje
o jej przyroście naturalnym?
Przyczyn jest, co najmniej kilka, ale chyba najważniejszą i
podstawową z nich jest religia.
Wszystkie religie Abrahamowe (judaizm, chrześcijaństwo,
islam) piętnują homoseksualizm, jako niezgodny z prawem boskim. Bo tak mówią
ich święte księgi. Postaram się wytłumaczyć jak ja widzę przyczynę takiej
postawy religijnej.
Religie są w znakomitej większości przekazywane wertykalnie,
czyli kolejnym pokoleniom w danej rodzinie. Przejmujemy wierzenia od swoich rodziców,
a oni przejęli je od swoich. Zarządcy religijni doskonale zdawali sobie z tego
sprawę, że najłatwiej wpoić dogmaty małym dzieciom i tylko podsycać je w trakcie
życia. Dodatkowo, gdy przy takiej indoktrynacji udział, oprócz kapłanów biorą
rodzice, to siła przekazu rośnie proporcjonalnie. Dlatego dla wszystkich
przywódców sekt i kultów, rozmnażanie się wewnątrz wspólnoty było jednym z
priorytetów. Zatem pojawiający się w ramach grup społecznych homoseksualiści
nie spełniali prawidłowo wyznaczonych ról w oczach kasty kapłańskiej. Nie było
to kapłanom na rękę. Dodatkowo – homoseksualiści, jako, że nie posiadali
potomstwa, nie musieli przeznaczać znacznej części swoich zasobów na utrzymanie
i wychowanie dzieci, więc z reguły powodziło im się nieco lepiej. Żyli na nieco
wyższym standardzie osobistym. I to kłuło w oczy i portfele…
Więc kapłani wymyślili, że skoro homoseksualiści nie partycypują
w krzewieniu wiary poprzez rozmnażanie – muszą zostać ukazani, jako nienaturalni
i postępujący wbrew boskiemu planowaniu.
Druga stroną medalu była seksualność. Nie boję się
wypowiedzieć tezy o tym, że homoseksualiści byli zawsze forpocztą wyzwolenia
seksualnego. Dwa osobniki tej samej płci nie mogą się rozmnażać, wiec ich wzajemne
zachowania seksualne zawsze są motywowane czystą przyjemnością. To oznacza, że
seks i rozmnażanie nie jest nierozerwalnie złączone związkiem przyczynowo
skutkowym. Kapłani musieli temu zaradzić i się temu sprzeciwić, bo znali siłę seksu,
jako czynnika motywującego ludzi. Stąd obok zakazu kontaktów homoseksualnych musiała
się pojawić klauzula o zakazie czerpania przyjemności z aktu rozmnażania. A ucieleśnieniem
tej przyjemności byli właśnie homoseksualiści.
W ten sposób zbudowane odrzucenie homoseksualistów, jako
niemiłych Bogu, jest fundamentem dzisiejszej homofobii. Pod drodze pojawiły się
obalone dawno hipotezy o tym, że homoseksualizm jest chorobą, albo jest kwestią
wyboru. Środowiska chrześcijańskie wyrządziły przez te głupoty wiele krzywdy
mniejszościom seksualnym. Dziś się za to kajają i przepraszają, ale niestety
wśród ludzi te kłamstwa nadal są powszechne.
Jest jeszcze jedna rzecz, na którą chce zwrócić uwagę.
Zupełnie subiektywnie.
Jestem pewny swojej seksualności. Nie kręcą mnie mężczyźni, jarają mnie kobiety. Koniec kropka. Nie ma problemu z towarzystwem ludzi o orientacji homoseksualnej, bo – po pierwsze – nie wierzę mity o przenoszeniu się homoseksualizmu, jako wirusa poglądów lub choroby; po drugie – mam jasność względem swojej własnej seksualności. Według mnie homofobia wynikać może z właśnie tych kwestii –wiary w kłamstwa odnośnie przyczyn homoseksualizmu, albo braku pewności względem swojej własnej seksualności. Jak mawia Joe Rogan „Największymi homofobami są Ci faceci, którzy potajemnie boją się, że penis może im smakować”. J
Współczesna homofobia
Dziś coraz bardziej zbliżamy się do akceptacji homoseksualizmu,
ale niestety nadal występują środowiska, które nie chcą dostrzec dwóch
podstawowych kwestii.
- Akceptacja homoseksualizmu nie niesie żadnego zagrożenia dla tradycyjnego modelu rodziny i związku kobiety i mężczyzny. Homoseksualista nie rozbija małżeństw, nie kradnie dzieci ani nie gwałci innych, żeby ich „nawrócić”. Wszyscy, którzy gadają takie bzdury są po prostu ignorantami.
- Obecność homoseksualistów czy akceptacja związków partnerskich/małżeńskich nie ma żadnego przełożenia na przyrost naturalny w danej społeczności. Homoseksualiści, niezależnie od tego czy są akceptowani, czy też nie – po prostu się nie rozmnażają! Owszem, czasem chcą adoptować dzieci i je wychowywać. Ale jak już pisałem wcześniej – seksualność rodziców nie ma żadnego wpływu na orientację seksualną dzieci. I o zgrozo – te dzieci są w znakomitej większości porzucone przez, lub zabrane, dysfunkcyjnym parom heteroseksualnym! Dlatego jakiekolwiek badania pokazujące brak negatywnych skutków wychowywania dzieci przez pary homoseksualne są traktowane jako ataki na tradycję i globalne spiski lobby homoseksualnego…
I zwróćmy uwagę, jakie środowiska są najbardziej
homofobiczne. Kto najbardziej krzyczy o atakowaniu tradycji przez homoseksualistów?
Środowiska związane z kultami religijnymi! Ludzie atakujący środowiska LGBT są
mniej lub bardziej uwikłane w religijną retorykę. Zapewne, dlatego, że na
potępienie homoseksualizmu nie ma po prostu racjonalnych argumentów. Po prostu
nie ma.
Ateizm i akceptacja LGBT
Jeśli przyjmiemy, że ateista odrzuca wiarę w Boga, to nie możemy
jednocześnie utrzymywać, że będzie szanował lub akceptował związane z tą wiarą
dogmaty. Czyli odrzuca też historyjki o homoseksualistach zapisane w świętych księgach.
To pierwszy punkt styku, który jeszcze nie oznacza akceptacji, ale jest dobrym punktem
wyjścia.
Bo ateista nie ma żadnych zobowiązań wobec przyjętego światopoglądu.
ŻADNYCH. Nikt nie mówi, że ateista musi akceptować homoseksualizm. Może odrzucać
homoseksualizm ze względów estetycznych, osobistych albo ideologicznych. Jednak
nie powinien akceptować argumentów religijnych, bo wtedy zaprzecza swojemu
ateizmowi, akceptując rzekome słowa Boga, jako prawdę.
Ateista nie musi być też tolerancyjny. Jak pisałem
jakiś czas temu, ateista nie ma żadnych zobowiązań ideologicznych czy
filozoficznych poza odrzuceniem wiary w Boga. Dlatego może być przeciwny
legalizacji związków homoseksualnych czy oponować prawu do adopcji dzieci przez
takie pary.
Dlaczego jednak spora część ateistów akceptuje
homoseksualistów i popiera ich dążenia do równego traktowania? Ponieważ ateiści
powinni być ludźmi myślącymi, rozważającymi argumenty i opowiadającymi się po
stronie faktów, nie bajek, mitologii czy pseudo-nauki. Bo ateista powinien
rozumieć, że jeśli akceptuje uciskanie jakiejkolwiek mniejszości, to jak
pokazuje historia, czerwona linia opresji lubi się przesuwać dość szybko, gdy
zostaje powszechnie zaakceptowana. Niezależnie od jej podstaw. I to nie jest
kwestia sympatii, własnej orientacji czy przyjętej ideologii. To jest kwestia zrozumienia,
na czym polega osobista wolność i że jeśli akceptujemy fakt, że ktoś zostaje
jej pozbawiony tylko, dlatego, że jest inny, to przekreślamy wszystko co
pozwala nam być sobą…także w kwestii braku wiary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz