Fot. Giulio Napolitano / shutterstock.com |
Papież dziś powiedział, że teoria ewolucji i wielkiego
wybuchu nie jest sprzeczna z modelem Boskiego stworzenia.
„Big Bang, umieszczany
dziś u początku świata, nie zaprzecza Bożej interwencji stwórczej, ale jej
wymaga. Ewolucja natury nie jest przeciwna pojęciu stworzenia, bo zakłada
stworzenie bytów ulegających ewolucji.(…) Stworzył wszystkie byty i dał im się
rozwijać zgodnie z wewnętrznymi prawami, które każdemu z nich dał, aby się
rozwijały, aby osiągnęły swą pełnię. Dał bytom wszechświata autonomię, a
jednocześnie zapewnił je o swej stałej obecności, dając istnienie każdej
rzeczywistości”
I wszystko pięknie ładnie, ale…
To czysty bullshit!
Teoria ewolucji nie dopuszcza prawdziwości istnienia Adama i
Ewy, jako osobniczych przodków rodzaju ludzkiego. Gdyby papież rzeczywiście akceptował
ewolucję, to musiałby zanegować mit o grzechu pierworodnym. Tym samym uciąłby powody,
dla których Jezus przyszedł na ziemię by odkupić ten grzech.
I dobra – teraz mogą odezwać się teologowie i zacząć wymyślać, że Jezus nie przyszedł oczyścić nas z grzechu pierworodnego i robić różne inne
wolty. Nie zmienia to faktu, że ewolucja nie dopuszcza prawdziwości mitu
stworzenia, a ten powoduje brak grzechu pierworodnego, zaprzecza mitowi o
potopie i całym tym bajkowym uniwersum.
Ja widzę tutaj sprytny zabieg marketingowy papieża. Nic więcej!
Gdyby papież powiedział – ewolucja jest prawdziwa
(zainicjował ją Bóg) i w związku z tym – nie ma grzechu pierworodnego i Jezus przyszedł
po to, by zbawić nas od innych tematów wymyślonych przez tego Boga – wytrąca sobie
oręże z ręki. Jakie? Chrzest dzieci! Dogmatycznie - to grzech pierworodny jest
powodem tego, że kościół katolicki nakazuje chrzest dzieci. Bez tego, kościół
katolicki nie istnieje lub ginie za kilka pokoleń.
Dlatego nie kupuję tego pełnego fałszu skłonu w kierunku
nauki.
Papież kreuje się na wolnomyśliciela, liberała i dobrego
wujka, ale nie ma wystarczających jaj, żeby skonfrontować swoją władzę i dogmat
o nieomylności z betonem kardynalskim. I jak zawsze – nic z tego nie będzie!
Bicie piany i miłe miny. A zaraz zmienią papieża i wszystko wróci do normy. Lub
będzie gorzej….Bo liberalizacja nie przysłuży się kościołowi i obawiam się, że hierarchowie
to wiedzą. Przynajmniej, jeśli chcą zachować status quo…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz