Gorący temat. Zwłaszcza w USA, ale nas też w pewnym stopniu
dotyka.
Chodzi o nieustającą dyskusje na temat wolności religijnej. Pisałem
już o tym, ale sytuacja jest dynamiczna i chcę to poruszyć jeszcze raz.
Wolność
Musimy zdefiniować wolność. Przynajmniej pobieżnie.
Przyjmijmy, że do dyspozycji mamy hipotetyczną oś wartości, która obejmuje zakres od -10 do 10. Wolnością będzie możliwość nie tylko wyboru dowolnej wartości z tej osi, włącznie z postawieniem siebie w pozycji „0”. Wolność to także możliwość całkowitego odrzucenia (wewnętrznego) tej osi lub dostawienie do niej własnego odbioru. Może to być numer 11, 6,5 lub dowolna kombinacja, nawet z dwóch skrajnych stron osi.
Według mnie zamknięty wybór jest ograniczeniem, jest iluzją
wolności. Bo jeśli nie możesz odrzucić propozycji lub zaproponować własnego podejścia
do danej kwestii – to nie możemy mówić o prawdziwej wolności.
I nie mówię o tym, że wolność nie może podlegać kompromisom,
bo to by była z mojej strony hipokryzja. Cały czas idziemy na kompromisy dotyczące
naszej osobistej wolności. Sam fakt, że harmonijnie funkcjonujemy (z większymi
lub mniejszymi sukcesami) w społecznościach, społeczeństwie – jest wyrazem
pewnego kompromisu.
Jednak tak jak pisałem – wyrazem mojej wolności jest możliwość
odrzucenia propozycji. Weźmy na przykład politykę. Wolnością nie jest możliwość
wyboru pomiędzy lewą a prawa stroną sceny politycznej. Wolnością jest możliwość,
w obliczu takiej alternatywy, powiedzenie – nie chce mieć nic wspólnego z żadną
z tych propozycji; powiedzenie – obie propozycje są nic nie warte – oto moja.
To jest wyraz wolności.
Wolność religijna
Przechodzimy teraz do powiązania tego jak rozumiem wolność z
tym, co w tej kwestii oferują religie.
I od razu widzimy, ze w większości, systemy religijne nie
oferują wolności. Oferują alternatywę, bez wyjścia ewakuacyjnego, innej drogi. Najbliższy
nam kulturowo katolicyzm jest żywym przykładem. Albo wierzysz w Boga, oddajesz
mu cześć, albo trafisz do piekła. Nie ma innej drogi. Dla katolików odrzucenie
koncepcji Boga jest automatycznie postawieniem się po stronie szatana. Nie
innej opcji.
Dlatego sama religia nie jest wolnością i patrzenie przez
pryzmat systemu religijnego nie może być jej wyznacznikiem.
Jeśli spojrzymy z poziomu wolności religijnej, to bez
żadnych wątpliwości musimy przyjąć, że wolność religijna to możliwość wyboru
dowolnego systemu religijnego, odrzucenie wszystkich lub nawet stworzenie własnego,
osobistego systemu.
Dlatego właśnie argument, że katolicy, albo jakakolwiek inna
grupa religijna ma, w imię wolności religijnej, prawo do ingerencji w
przestrzeń publiczną jest postawieniem tematu na głowie.
Przestrzeń publiczna
Jeśli wchodzimy z tematem wolności na terytorium
współczesnego społeczeństwa, to nie możemy nie wspomnieć o jego różnorodności.
Indywidualizm jest jedną z sił napędowych cywilizacji. A jest on możliwy tylko, gdy akceptujemy
fakt, ze wszyscy są różni, ale też równi.
Prowadzi to do konkluzji, że jeśli jakakolwiek grupa
polityczna, religijna lub inna, narzuca swój światopogląd innym, narusza
fundament wolności. Jeśli taka grupa nie rozpoznaje prawa innych do posiadania
odmiennych od nich poglądów i ich nie akceptuje – w moim odczuciu jest wrogiem
wolności, niezależnie do tego jak brzmią jej hasła i doktryny. Zwłaszcza, gdy
stawia fałszywą dychotomię – my kontra cała reszta.
Zatem podstawą wolności w przestrzeni publicznej jest jej
maksymalna, możliwa neutralność. Tak jak w mediach – mamy prawo prezentować
swoje poglądy, symbole czy przekonania, ale nie mamy prawa ich nikomu narzucać.
To do odbiorcy należy decyzja, co wybierze, kogo posłucha i z kim się utożsami.
W Polsce mamy z tym poważny problem.
Przypadek – Polska
Przed każdą uroczystością państwową – msze święte. Przy
okazji zakupu nowego wyposażenia dla jednostek terytorialnych – święcenia.
Kapelani katoliccy we wszystkich służbach. To nie jest wyraz wolności
religijnej!
Jeżeli wsadzamy wartość wolności religijnej w przestrzeń
publiczną lub polityczną, to tylko pod warunkiem równego traktowania wszystkich
religii. Każdy związek wyznaniowy powinien na równych prawach móc umieścić swoich
reprezentantów w tych miejscach gdzie już obecny jest kościół katolicki. Nadreprezentacja
jednego wyznania jest naruszeniem zasady wolności religijnej.
W tym kontekście żadna umowa międzynarodowa nie może na to mieć
wpływu. I także w tym kontekście, Konkordat jest sprzeczny z zasadą wolności
religijnej. O ile nie będziemy mieli w wojsku, policji, służbach celnych,
szpitalach i wszędzie indziej, kapelanów protestanckich, pogańskich,
muzułmańskich i na przykład doradców świeckich – nie możemy mówić o wolności religijnej.
Mówimy o dominacji i preferowaniu jednej religii.
W moim odczuciu inne związki wyznaniowe powinny bezzwłocznie
pójść w kierunku, w jakim to się zaczęło dziać w USA
Przypadek – USA
Sąd Najwyższy USA wydał wyrok, według którego odmawianie
modlitwy przed zebraniami Rad Miejskich itd., nie jest niezgodny z Konstytucją.
I obok dyskusji, która rozgorzała wokół tej decyzji, natychmiast inicjatywę
podjęły niechrześcijańskie grupy religijne. I wezwały do uszanowania decyzji Sądu
domagając się modlitwy ich religii przed zebraniami Rad w miastach, gdzie
stanowią część społeczności. Dobrym przykładem jest zdarzenie, które miało
miejsce w hrabstwie Escambia, gdzie kapłan wspólnoty pogańskiej wygłosił długa
inkantację przez zebraniem Rady miejskiej. Zobaczcie:
Co oczywiście rozzłościło chrześcijan, ale nic nie mogli zrobić
– wszystko odbyło się w zgodzie z prawem.
Do tego dołóżmy jesz sprawę z dystrybucją chrześcijańskich
kolorowanek w szkołach, na którą odpowiedziała Świątynia Szatana z Florydy
rozpoczynając dystrybucję swoich książeczek do kolorowania.
I coś czuję, że to nie jest koniec tej debaty, ale jej początek.
I coś czuję, że to nie jest koniec tej debaty, ale jej początek.
Konkluzja
Podsumowując.
Społecznym kompromisem w zakresie wolności religijnej nie powinno być wsadzanie we wszystko religii. Wprost przeciwnie! To właśnie wyjęcie religii z przestrzeni publicznej, zwłaszcza z instytucji funkcjonujących z pieniędzy budżetu państwa, powinno być normą. Osobiste wierzenia są właśnie takie – osobiste. Jeśli ktoś czuje potrzebę przed otwarciem nowego stadionu, przed rozpoczęciem roku szkolnego pójść na mszę – ma do tego prawo. Natomiast domyślną pozycją państwa, które za jedna z wartości przyjmuje wolność swoich obywateli w zakresie religijności powinien być jej brak w polityce i instytucjach państwowych. Bo kompromis polegający na wpuszczeniu jednej religii pociągnie za sobą, zgodnie z prawem, żądania do reprezentowania innych wyznań. A to oznacza chaos, i nadnaturalny rozrost struktur urzędów i służb. I jeśli komuś odpowiada to, że ceremonie religijne przed uroczystościami państwowymi trwałyby kilka godzin i wszystko to działoby się za pieniądze podatników – powinien chyba poważnie się zastanowić czy nie ma w Polsce innych, ważnych kwestii, na które brakuje pieniędzy…
Społecznym kompromisem w zakresie wolności religijnej nie powinno być wsadzanie we wszystko religii. Wprost przeciwnie! To właśnie wyjęcie religii z przestrzeni publicznej, zwłaszcza z instytucji funkcjonujących z pieniędzy budżetu państwa, powinno być normą. Osobiste wierzenia są właśnie takie – osobiste. Jeśli ktoś czuje potrzebę przed otwarciem nowego stadionu, przed rozpoczęciem roku szkolnego pójść na mszę – ma do tego prawo. Natomiast domyślną pozycją państwa, które za jedna z wartości przyjmuje wolność swoich obywateli w zakresie religijności powinien być jej brak w polityce i instytucjach państwowych. Bo kompromis polegający na wpuszczeniu jednej religii pociągnie za sobą, zgodnie z prawem, żądania do reprezentowania innych wyznań. A to oznacza chaos, i nadnaturalny rozrost struktur urzędów i służb. I jeśli komuś odpowiada to, że ceremonie religijne przed uroczystościami państwowymi trwałyby kilka godzin i wszystko to działoby się za pieniądze podatników – powinien chyba poważnie się zastanowić czy nie ma w Polsce innych, ważnych kwestii, na które brakuje pieniędzy…
A jak chce się modlić, wyznawać któregokolwiek z bogów – ma do
tego prawo. Ale czy jego religia i wiara jest tak słaba, że potrzebuje politycznego
wsparcia i publicznego potwierdzania? Tak tylko gdybam, bo w mojej racjonalnej
głowie się to jakoś nie składa…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz