Wczoraj pisałem jak to osoby wierzące lubią wymyślać głupoty na
temat ateistów, nawet bez próby nawiązania dialogu. Dziś spojrzymy na konkretny
przykład takiego działania. Oczywiście nie obędzie się bez kąśliwych komentarzy
z mojej strony, bo mówimy o tekście z FRONDY…
Fronda w osobie ks. Mieczysława Piotrowskiego wspięła się na wyżyny
intelektualnego szalbierstwa, nieuczciwości i wprost – kretyńskiej stereotypizacji
ateizmu. Ale nic dziwnego, skoro nie potrafią zrozumieć, że ateizm to TYLKO
odrzucenie wiary w Boga…dla nich, mimo setek, jeśli nie tysięcy głosów,
oficjalnych definicji i wykładni, ateizm to ideologia. Przejdźmy jednak do
tekstu księżulka…
Ateiści,
agnostycy i różnego rodzaju sceptycy domagają się racjonalnych argumentów
wskazujących na istnienie Boga. Aby im
pomóc, ludzie wierzący powinni przede wszystkim za nich się modlić, otaczać ich
troskliwą miłością i dawać im przykład życia wiarą, na co dzień.
Zastanawiam się gdzie są Ci wymienieni ateiści, agnostycy i
sceptycy, którym wystarczy ARGUMENT? Zwłaszcza Ci ostatni. Czy przypadkiem nie powinno
tam być DOWÓD? Czy to celowy zabieg autora. Zapewne tak. Bo doskonale wie, że
nie jest w stanie dostarczyć ŻADNYCH dowodów na istnienie Boga.
I nawet, jeśli chcemy poruszać się w sferze argumentacji…na pewno argumentem nie jest modlenie się za niewierzących. Co to w ogóle jest? Oni chcą argumentów wiec się za nich módlmy. Albo księżulek sam tych argumentów nie ma, albo nie chce żeby przypadkiem owieczki zaczęły myśleć…ale zobaczymy, może dostarczy tych argumentów…
I nawet, jeśli chcemy poruszać się w sferze argumentacji…na pewno argumentem nie jest modlenie się za niewierzących. Co to w ogóle jest? Oni chcą argumentów wiec się za nich módlmy. Albo księżulek sam tych argumentów nie ma, albo nie chce żeby przypadkiem owieczki zaczęły myśleć…ale zobaczymy, może dostarczy tych argumentów…
(…)rozum
ludzki ma zdolność oraz moc poznania istnienia Boga. Cała stworzona
rzeczywistość mówi o istnieniu niewidzialnego Boga. Harmonijny ład, piękno,
dobro, celowość całego stworzenia jest dla człowieka księgą mówiącą o istnieniu
Stwórcy.
Oczywiście z równania wyrzucamy zło, krzywdę, śmierć, klęski
naturalne i wszystko to, co wpisuje się w cały obraz rzeczywistości. Bo Bóg
odpowiada za stworzenie tylko tej dobrej i pięknej cząsteczki świata…reszta to
jakiś wyprysk, błąd. I oczywiście jest to forma setki razy obalanego argumentu
teleologicznego wymieszanego z równie błędnym argumentem z piękna.
Potem czarny cytuje JPII, bo bez tego się przecież nie może obyć…
„Czyż rozum
ludzki – pyta się bł. Jan Paweł II – który z tak wielkim trudem zmierza do
określenia budowy i zasad działania
cząsteczek materii, nie skłania się może ku temu, by szukać ich początku w
najwyższym Rozumie, który dał początek wszystkiemu? W obliczu tych
wspaniałości, które można by nazwać niezmiernie małym światem atomu i
niezmiernie wielkim światem kosmosu, umysł człowieka odczuwa w pełni, że
wszystko to przekracza jego twórcze możliwości, a nawet wyobraźnię, i pojmuje,
że tak wspaniałe i wielkie dzieło wymaga Stwórcy, którego mądrość przewyższa
każdą miarę, a moc nie zna granic” (katecheza z 10 lipca 1985 r.).
Typowy argument z ignorancji, Bóg zapchajdziura. Jeśli czegoś
nie rozumiemy albo jeszcze nie wiemy – Bóg! Trzeba pisać coś więcej na temat słów
Karolka? Chyba nie…
Jest zatem
cały szereg racjonalnych przesłanek do uznania konieczności istnienia Boga.
Gdzie? W którym miejscu są te przesłanki? Bo ja widziałem
trzy błędne argumenty i trochę zabawy językowej…
(…)nie brak
racjonalnych dowodów, tylko przywiązanie do grzechu prowadzi do odrzucenia
wiary.
No i wyszło szydło z wora. Ateiści po prostu chcą grzeszyć i
to lubią. Bo przecież apologeci mają tyle „racjonalnych” argumentów, że tylko
takie może być wytłumaczenie. A nie, przepraszam…przeskoczyliśmy do innego pojęcia.
Teraz mówimy o DOWODACH. Raptem, po przedstawieniu argumentów stały się one
nagle dowodami. Niezły zabieg, prawie się złapałem.
To jest właśnie taktyka typowego oszusta. Przedstawia argumenty, a potem zaczyna o nich mówić, jako dowodach. A to są dwa równe byty. Poprawna argumentacja powinna się opierać na prawach logiki, nie musi mieć empirycznego potwierdzenia. Mogę stworzyć logicznie spójny argument za tym, ze istnieje Super-Man. To może być poprawny argument, ale nie będzie on dowodem. NO chyba, że przyniosę jego zdjęcie lub film w akcji i kawałek peleryny z DNA. Po potwierdzeniu ich autentyczności – będę miał dowód. Tylko, że wtedy nie potrzebuję argumentów. Wystarczy pokazać dowody.
To jest właśnie taktyka typowego oszusta. Przedstawia argumenty, a potem zaczyna o nich mówić, jako dowodach. A to są dwa równe byty. Poprawna argumentacja powinna się opierać na prawach logiki, nie musi mieć empirycznego potwierdzenia. Mogę stworzyć logicznie spójny argument za tym, ze istnieje Super-Man. To może być poprawny argument, ale nie będzie on dowodem. NO chyba, że przyniosę jego zdjęcie lub film w akcji i kawałek peleryny z DNA. Po potwierdzeniu ich autentyczności – będę miał dowód. Tylko, że wtedy nie potrzebuję argumentów. Wystarczy pokazać dowody.
Są ateiści, którzy odrzucają takiego boga,
jakiego rzeczywiście nie ma, jakiego sami sobie wymyślili. Słusznie, że negują
istnienie takiego urojonego boga, ale nie zwalnia ich to z obowiązku
poszukiwania prawdy.
Pierwsze pytanie – gdzie są Ci ateiści? Którzy to? Bo to
wygląda na typowy sofizmat. I nim jest…
Po drugie – ta wypowiedź sugeruje, że jest jedna prawidłowa wykładnia Boga. Jest nią oczywiście katolicka wykładnia. Tylko się zastanawiam gdzie ona się znajduje, kto ja spisał, zaakceptował i opublikował. Bo ja nie znam takiego pisma. Jak znacie to podeślijcie. Tylko nie Biblie, bo sama biblia jest źródłem kilkudziesięciu tysięcy denominacji chrześcijańskich i dziesiątek sekt żydowskich. Wiec nie może być źródłem jasnej i prostej wykładni.
Po trzecie – kto nałożył na ludzi obowiązek poszukiwania prawdy? Bo nie dostałem w tej sprawie żadnego listu ani maila. Znam swoje prawa i obowiązki, jako obywatel, ale nie ma tak artykułu numer X brzmiącego „Obywatel ma obowiązek poszukiwać prawdy”…chyba, że klechy cos dodali do któregoś z kodeksów.
Po drugie – ta wypowiedź sugeruje, że jest jedna prawidłowa wykładnia Boga. Jest nią oczywiście katolicka wykładnia. Tylko się zastanawiam gdzie ona się znajduje, kto ja spisał, zaakceptował i opublikował. Bo ja nie znam takiego pisma. Jak znacie to podeślijcie. Tylko nie Biblie, bo sama biblia jest źródłem kilkudziesięciu tysięcy denominacji chrześcijańskich i dziesiątek sekt żydowskich. Wiec nie może być źródłem jasnej i prostej wykładni.
Po trzecie – kto nałożył na ludzi obowiązek poszukiwania prawdy? Bo nie dostałem w tej sprawie żadnego listu ani maila. Znam swoje prawa i obowiązki, jako obywatel, ale nie ma tak artykułu numer X brzmiącego „Obywatel ma obowiązek poszukiwać prawdy”…chyba, że klechy cos dodali do któregoś z kodeksów.
Doświadczenie
ateizmu połączone z wytrwałym poszukiwaniem prawdy zawsze prowadzi do głębokiej
wiary w prawdziwego, żyjącego Boga.
Zawsze? Skąd ta wiedza? Ja znam ludzi, którzy mają w dupie
religię, Boga i cały ten cyrk. Wytrwale i z pełną determinacją dążą do prawdy.
I nawet w promilu promila ich poszukiwania nie ocierają się o to, o czym chrzani
ten klecha. Oczywiście możemy dyskutować nad definicja prawdy, ale nie ulega wątpliwości,
że prawda musi być w jakiś sposób sprawdzalna. W maksymalnie obiektywny sposób,
w tym sensie, ze jak ja na to spojrzę to zobaczę to samo, co ty…mniej więcej.
Czyli jeśli spojrzymy na samą wiarę wynikającą z Pisma Świętego…niestety traci
ten obiektywizm w zderzeniu z tym ile różnych wykładni Boga można z niej wyciągnąć.
I zaznaczę – Biblia nie jest dowodem na nic, nie jest nawet dokumentem
historycznym. Żeby nie było…
W wielu
wypadkach ateizm rodzi się z powodu braku wiedzy, którą objawił nam Jezus, na
temat istnienia zła i niezawinionego cierpienia w świecie.
Znowu sofizmat. Jak wielu, w których, gdzie? Ale pomińmy ten
błąd logiczny.
Według religijnej wykładni przyczyną istnienia zła i cierpienia jest Bóg. Bo jest przyczyną wszystkiego. Koniec kropka. Więc owijanie tego w kolejne warstwy teologicznego czy filozoficznego bajdurzenia w kontekście wiary i religii służy tylko zatarciu tej prawdy. Zatem każdy, kto ma odrobinę moralności po prostu odrzuci takiego Boga, a na pewno nie będzie go czcił. Zatem można powiedzieć, że jest zupełnie odwrotnie ateizm jest skutkiem poznania prawdy o tym jak religie przedstawiają przyczyny stanu rzeczy, wiedza o tym jak systemy religijne uzasadniają swój byt i na jakiej podstawie to robią jest podstawą ateizmu. Dla niektórych, dla innych może to być zupełnie coś innego.
Według religijnej wykładni przyczyną istnienia zła i cierpienia jest Bóg. Bo jest przyczyną wszystkiego. Koniec kropka. Więc owijanie tego w kolejne warstwy teologicznego czy filozoficznego bajdurzenia w kontekście wiary i religii służy tylko zatarciu tej prawdy. Zatem każdy, kto ma odrobinę moralności po prostu odrzuci takiego Boga, a na pewno nie będzie go czcił. Zatem można powiedzieć, że jest zupełnie odwrotnie ateizm jest skutkiem poznania prawdy o tym jak religie przedstawiają przyczyny stanu rzeczy, wiedza o tym jak systemy religijne uzasadniają swój byt i na jakiej podstawie to robią jest podstawą ateizmu. Dla niektórych, dla innych może to być zupełnie coś innego.
W każdym
człowieku istnieje wrodzony zmysł moralny, który mu mówi, co jest dobre, a co
jest złe. Ten uniwersalny moralny zmysł wskazuje na istnienie stałego wzorca
obowiązującego wszystkich ludzi, który mówi o istnieniu największego
Autorytetu, czyli Boga.
Nie wiem jak można, będąc myślącym człowiekiem zrobić aż taki
skok do konkluzji. Skoro mamy wrodzony zmysł moralny, to nie może on pochodzić
od autorytetu. Poleganie na autorytetach opiera się na świadomym przyjęciu
wiedzy, jej akceptacji itd. Poza tym, wracając do samego „zmysłu moralnego”, to
nie jest on wrodzony. Uczymy się go. Istnieją setki przykładów tego, że system moralny
jest sterowalny i można wychować kogoś w taki sposób, aby myślał i wierzył, że
zabijanie innych ludzi jest dobre i moralne. Zatem tyle zostało z uniwersalizmu
i wrodzoności z tego argumentu. Jeżeli kilka dni temu zamordowano w Kabulu 13
chłopców za oglądanie meczu piłki nożnej (TUTAJ)
i są setki, jeśli nie tysiące ludzi, którzy uważają takie działanie za moralnie
poprawne – gdzie ten zmysł i autorytet?
Bóg z Biblii jest, co najwyżej autorytarnym prawodawcą, nie jest autorytetem moralnym. Nie mylmy tego…
Bóg z Biblii jest, co najwyżej autorytarnym prawodawcą, nie jest autorytetem moralnym. Nie mylmy tego…
We wszystkich
kulturach istnieje podstawowy zestaw norm moralnych, które mówią, że złem jest
zabójstwo, kradzież, kłamstwo, zdrada i tchórzostwo. Najwięksi zbrodniarze,
kłamcy, złodzieje i rozpustnicy wiedzą, że postępują źle, ponieważ z całą
pewnością sami by nie chcieli, aby ktoś inny pozbawił ich życia, oszukał ich,
okradł czy zdradził. Sami postępują niesprawiedliwie, ale chcą, ażeby wobec
nich odnoszono się sprawiedliwie.
Problem z tak sformułowanym argumentem jest taki, że porusza
się po takim poziomie ogólności, że nic z niego nie wynika. Żadnych przykładów,
żadnych wyjątków, danych. Założenie i konkluzja. Co z kulturami, które nie
znają w ogóle pojęcia zdrady, kradzieży czy zła? Istnieją takie kultury i tacy
ludzie. Obalam pierwsze zdanie – upada cała reszta…
Czyny ludzkie są oceniane i potępiane jako złe
w oparciu o uniwersalne prawdy moralne, które określa się jako prawo naturalne.
Święty Tomasz z Akwinu podkreśla, że prawo naturalne „nie jest niczym innym jak
światłem rozumu wlanym nam przez Boga. Dzięki niemu wiemy, co należy czynić, a
czego unikać. To światło, czyli to prawo, Bóg podarował nam w akcie
stworzenia”.
Moment, kto ocenia, potępia i przede wszystkim – kto określa
prawdy moralne, jako prawo naturalne? Aaaa…święty katolicki. Czyli nie jest to
opinia LUDZI, tylko jednego gościa i to właśnie z twojego kościółka. Wsadź
sobie to, zatem w tyłek i poudawaj pawia. Ja nie akceptuję tej wykładni. Czyli
już na 100% nie możesz mówić o ludzkości, jako całości. I zapewne są miliony
ludzi, którzy myślą podobnie jak ja. Więc jak mówisz o katolikach, to mów o
katolikach. I jak mówisz o tym, ze według Ciebie, twój Bóg ocenia, potępia i
coś tam jeszcze, to pisz dokładnie w ten sposób. Nie wciągaj WSZYSTKICH ludzi w
tę swoją gierkę.
Trochę przeskoczę, bo jest kilak rzeczy, które możemy swobodnie
ominąć, bo poza kolejnymi wersjami tych samych głupot nic nie wnoszą.
Prawo
naturalne, czyli uniwersalne normy moralne, które obowiązują wszystkich ludzi,
zawarte są w 10 przykazaniach, które otrzymał Mojżesz od Boga na górze Synaj.
Czekałem na ten argument. Setki ludzi pieprzy o dekalogu,
jako o podstawowym zestawie praw. Problem jest z tym, ze poza trzema
przykazaniami – reszta to bzdura. Zakaz czczenia innych bogów, święcenie
szabatu, oddawanie czci matce i ojcu, wymienianie imienia Boga nadaremno. To ma
być podstawa zasad moralnych? W jakim wszechświecie?
Ja wiem, że apologeci biblijni są mistrzami w wyrywaniu zdań i wersów z
kontekstu, przeinaczaniu znaczeń i nazywaniu niewygodnych wersów metaforami,
ale mówienie, że dekalog to uniwersalne normy moralne jest przegięciem.
Zwłaszcza, że były przeznaczone wyłącznie dla Żydów i jakoś specjalnie nikt nie
miał problemu z ich łamaniem już kilka lat po ich ustanowieniu…
Zapędziliśmy się w dyskusję na temat moralności i innych
rzeczy. Gdzie są te przyczyny antyintelektualnego ateizmu…no gdzie?
Z punktu
widzenia Boga, jak pisze św. Paweł, ateizm nie rodzi się na poziomie
intelektualnym, ale na poziomie woli i serca człowieka.
Czyli jakiś pisarzyna z pierwszych wieków naszej ery wie, bo
powiedział mu Bóg, ze w XXI wieku ateizm nie będzie postawą intelektualną.
Ciekawe. Co jeszcze przewidział? Samoloty? Komputery? Co jeszcze ciekawego ma
do powiedzenia na temat ateizmu na początku drugiego tysiąclecia po jego śmierci?
Wiecie, co? Okazało się, że zmarnowałem czas. Bo ten klecha,
jako dowód na antyintelektualne źródła ateizmu cytuje książkę, która jest
apoteozą antyintelektualizmu. Książkę, która powstała kilka tysięcy lat temu i
jest zbiorem mitów. Naprawdę mógł od tego zacząć. Wtedy obaliłbym tezę, ze
Biblia jest źródłem wiedzy o świecie w XXI wieku i mielibyśmy wpis na sto
pięćdziesiąt znaków, nie blisko 2000. Ale się trochę ubawiłem pisząc ten
artykuł, więc może jakaś dyskusja?
Miłego dnia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz