Zapewne jest to zawracanie kijem rzeki, ale trzeba o tym
powiedzieć. Bo zapewne wielu z Was się spotka z tym zjawiskiem. Otóż chodzi o
to, jak wiele razy ktoś Wam mówi, że wie, kim są ateiści, jakie mają poglądy i
jaki mają cel. I nie ważne, że to, o czym mówią nie ma nic wspólnego z tym jak wy postrzegacie
swój ateizm. Nazwą Was wyjątkiem od reguły lub wręcz – „nie ateistą”.
Oczywiście mamy tutaj do czynienia z podwójnym błędem
logicznym (sofizmat rozszerzenia i „Żaden prawdziwy Szkot”), ale wytkniecie
tego nie rozwiąże problemu. Na czym polegają te błędy? Otóż pierwszy jest błędem
przypisywania cech na podstawie wymyślonej lub hipotetycznej postaci, nieistniejącego
wzorca. Drugi mówi o tym, że dana grupa posiada pewne cechy lub wykonuje pewne działania
i jeśli nie masz tych cech, lub nie robisz tego – to nie jesteś tak naprawdę członkiem
tej grupy. I można tym szafować dowoli, jeśli pozwalamy na tak rażące błędy w
argumentacji.
Takie zagrywki łatwo zbić i obalić, ale chyba nie o to chodzi,
aby się wzajemnie antagonizować. Ja zawsze, gdy ktoś wyjeżdża z tekstem, na przykład,
„Jesteś ateistą, czyli nienawidzisz Boga”, pytam – „Gdzie to powiedziałem? Gdzie
o tym napisałem w ten sposób? Rozmawiasz ze mną, z żywą osobą, na konkretny
temat – trzymajmy się tego – OK. Chcesz porozmawiać o mojej postawie wobec
koncepcji Boga – porozmawiajmy. ZAPYTAJ mnie o to. Ale nie wkładaj mi
stereotypów i bajań w usta.”
Bo możemy się zapluć próbując tłumaczyć błędy logiczne,
zasady prowadzenia dyskusji…problem w tym, że to nic nie zmieni. Dlatego, jeśli
ktoś wsadza Cię na stereotypowego konia – po prostu przenieś rozmowę na siebie.
Nie walcz za całe środowisko, bo tylko utwierdzisz rozmówcę w tym, że mamy
jakieś organizacje, wykładnie, instytucje i dogmaty. Co najwyżej przesuniesz
ciężar na nieco inne wartości…ale nie oczekuj, że mówiąc w imieniu środowiska
coś ugrasz. Bo nie ugrasz. Bo środowisko jest tak zdywersyfikowane, niejednolite
i indywidualistyczne, że Twój głos o ateizmie, zginie. Dlatego mów o swoim ateizmie, swojej postawie, swoich
opiniach, poglądach i przemyśleniach.
To moim zdaniem jest klucz do nawiązania normalnej rozmowy z
osobą wierzącą. Jeśli zaczyna sypać frazesami – oderwij temat od definicji i
szablonu. Zapytaj, co ta osoba sama sądzi na temat ateizmu, nie, co usłyszała
od innych; zapytaj czy rozmawiała kiedyś z ateistą, zna jakichś ateistów. Bo przeważnie
okazuje się, że nie. I zaproponuje siebie, jako źródło wiedzy o ateizmie. Ale
ateizmie indywidulanym, osobistym…bo czy tak naprawdę jest coś ważniejszego dla
ciebie, niż twój własny ateizm, to jak ty go postrzegasz? Pewnie jest. Ale jak
mówimy o niewierze w Boga, to chyba punktem wyjścia powinna być osoba, która
nie wierzy, nie osoba, która wierzy.
I tutaj dochodzimy do drugiej ważnej sprawy, ale bądźcie
ostrożni w jej stosowaniu, bo potrafi skutecznie odstraszyć rozmówcę lub wręcz spowodować
jego atak. Otóż większość ateistów już była tam, gdzie są wierzący. Ateista to
często osoba, która w wyniku różnych sytuacji, czynników czy argumentów, z tej
wiary zrezygnowała lub ją utraciła. Zatem ateista, który kiedyś wierzył w Boga będzie
w sensie dyskusji na ten temat o jeden krok do przodu przed wierzącym. Dlatego
to niebezpieczne, bo może uchodzić za pychę, wyniosłość. Osoba wierząca często
nie potrafi postawić się w sytuacji odrzucenia wiary. I warto ją o to zapytać.
Czy próbowała kiedyś postawić się w takiej pozycji? Czy uważa, że byłaby w
stanie to zrobić? Bo ateista może rozważać akceptacje wiary w Boga, może postawić
się w pozycji osoby wierzącej. Czasem to tylko kwestia powrotu do przeszłości. Oczywiście
zdarzają się przypadki, gdy ktoś traci wiarę, staje się ateistą, a potem do tej
wiary wraca. Powody mogą być różne i nie będę teraz roztrząsał ich natury, ale
nie zawsze są pozbawione chęci zysku własnego.
Ale odchodzimy od tematu :)
Ale odchodzimy od tematu :)
Jeśli spojrzymy na to jak przebiegają dyskusje, zwłaszcza w Internecie,
miedzy ateistami a osobami wierzącymi, to zauważymy jedną rzecz. Większość z nich
kręci się wokół definicji, teorii i frazesów. To się musi zmienić, jeśli chcemy,
jako ateiści być traktowani, jako poważni rozmówcy, nie jak przedłużenie Wikipedii.
Dlatego właśnie należy o swoim ateizmie mówić głośno, nie bać się swoich
poglądów i postaw. I zawsze mówić o tym, czym dla ans jest ateizm, co dla nas
znaczy, jak się objawia. Słowniki są ogólnie dostępne i jak ktoś jest zbyt
leniwy, żeby poznać definicje, czy naprawdę jest wart waszego czasu i energii.
Czy naprawdę warto się denerwować podczas dyskusji z osobą wierzącą, która
atakuje Was, a nie wie o Was nic…ba! Często nawet nie czytała swojej własnej
świętej książki…często nie warto. Czasem jednak odrobina cierpliwości i
dystansu potrafi wpłynąć na taką osobę. Zwłaszcza, gdy zaczniecie z nią rozmawiać
o Was, nie o oderwanych od rzeczywistości definicjach, teoriach, stereotypach i
w kółko powtarzanych frazesach o jednej i drugiej stronie. I często ktoś musi zrobić
pierwszy krok w ściągnięciu dyskusji w tym właśnie kierunku.
I powinniście to być właśnie Wy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz