Nie wiem czy trafię,
ale uznałem, że spróbuję wymienić największe grzechy
współczesnego kościoła katolickiego. Oczywiście „grzechy” w
rozumieniu akcji czy postaw przeciwko ludziom, pchające nasze
społeczeństwo w kierunku teokracji i państwa tarzającego się w
zabobonie i ignorancji. Spróbujmy zatem!
1. Odmawianie i
gwałcenie praw dzieci.
Jak można nazwać
inaczej fakt, że kościół bez żadnych skrupułów wciela w swoje
szeregi nieświadome dzieci, wciska je w maszynę indoktrynacyjną i
wykorzystuje je jak maszynki do wyciskania pieniędzy z rodziców.
Tych samych rodziców, który pod presją społeczną, wypaczoną
formą „tradycji” i źle rozumianego „obowiązku”, których
autorem i wyłącznym twórcą jest watykański gang, oddają na tacy
prawa swoich dzieci. Plują na ich godność, wolność i rozum. Nie
wiem czy rodzice zdają sobie sprawę, jaką krzywdę robią
dzieciakom, oddając je w ręce instytucji, która nie uczy niczego
poza tym jak być niewolnikiem na usługach wymyślonego dla ich
korzyści bożka.
O molestowaniach i
gwałtach na dzieciach nawet nie wspominając. Bo te są po prostu
konsekwencją tego, że dajemy dzieci pod opiekę tej instytucji,
Pokładając w niej i jej funkcjonariuszach niezasłużone zaufanie i
zbyt duży margines tolerancji dla pospolitych przestępstw, oszustw
i manipulacji.
2. Tłumienie
seksualności i blokowanie edukacji seksualnej.
Tak! Obwinię za to
kościół. Bo jest winny! Nie ma żadnych poza religijnych
przesłanek do tego, żeby nie nauczać prawdy o naszych ciałach,
seksualności czy zachowaniach i zwyczajach seksualnych. Te wszystkie
wrzaski hierarchów, że edukacja seksualna najmłodszych prowadzi do
demoralizacji jest wołaniem parkowego gwałciciela, żeby nie
zdradzano jego kryjówki. Nie widzę innych powodów.
Najstraszniejsze w tym jest to, że cały szereg RODZICÓW popiera
brak edukacji w tym zakresie dla sowich dzieci. Często nawet nie
zapoznają się z podręcznikami, tylko wtórują klechom i ich
posłańcom we wrzasku przeciwko edukacji. Jeszcze jak by mieli
kompetencje i wolę sami nauczyć tego dzieci...a wiemy jak jest…
3. Blokowanie i
plucie na naukę i edukację.
Bo jak coś jest niezgodne z naukami kościoła, to nie powinno być
nauczane. To problem od setek lat. Kościół puszcza czasem oko,
żeby nie stracić wiernych, którzy jednak trochę myślą, ale tak
naprawdę 90% odkryć naukowych to problem dogmatyczny...zwłaszcza w
dziedzinie biologii (ewolucja, neurobiologia) czy fizyki
(astrofizyki). I może sobie papież puszczać oko w sprawie
ewolucji, stawiać obserwatoria watykańskie. Na poziomie
teologicznym i dogmatycznym ma problem z nauką i doły kościelne
tego nie ukrywają. I potem słyszymy od intelektualnych kretynów,
że ziemia ma sześć tysięcy lat, 93% małpy to nie małpa i cały
czas brakuje jakiegoś ogniwa (bóg zapchajdziura); że oni wiedzą,
co było przed wielkim wybuchem i zapewne mają też wiedzę, co
będzie potem; albo, że mają absolutną i jedyną prawdziwą wiedzę
kiedy człowiek zaczyna być człowiekiem i blokują badania komórek
macierzystych...przykłady można mnożyć…
4. Odmawianie
praw kobietom
To ciągle aktualny temat! Przestanie nim być, jak zakonnice
przestana być dziurami dla biskupów (przykład tutaj),
kościół dopuści równouprawnienie w swojej hierarchii i
przestanie promować „tradycyjne” role w tak zwanej rodzinie.
Dopóki to się nie stanie – kościół jest mizoginiczną
instytucją, odmawiającą kobietom ich praw do pełnego uczestnictwa
w kościele na równych prawach. Dlatego dziwię się, że mimo tego
kobiety murem stoją za tymi pasibrzuchami i ich bajeczkami. Mimo
całej siły psychicznej jaką kobiety niewątpliwie mają, dają się
podejść taktykom i zabiegom, które już dawno zostały obnażone i
są wiedzą powszechną.
5. Hamowanie
rozwoju społecznego.
Kościół stoi w opozycji do rozwoju cywilizacyjnego, w tym rozwoju
społeczeństwa. Zwłaszcza gdy mówimy o rozwoju, który niesie za
sobą tolerancję dla różnorodności, rasy czy poglądów. Tego
kościół nie chce, bo wtedy musiałby dywersyfikować swoje
taktyki...a to oznacza zmianę, przed która kościół drży, jak
mały chłopiec przed pasem. Jeśli kościół musiałby dostosowywać
swoje przesłanie, by zaspokajać duchowe potrzeby różnorodnej pod
każdym względem kongregacji – kto by się wtedy angażował w
politykę, czy walkę z edukacją? Zabrakłoby głów do myślenia o
tym.
Kościół nie opuszcza roli, która od XVII wieku mu się zaczęła
wymykać. Nie potrafi zrozumieć i zaakceptować, że czasy gdy
władca bez zgody papieża był nikim minęły i nie wrócą. Ze
wypracowaliśmy o wiele bardziej uniwersalne reguły i prawa niż
nakazy jednego z setek, jeśli nie tysięcy bogów. Jak mówi sam
Dalajlama:
Żadna religijnie umotywowana odpowiedź na konkretny problem nigdy nie będzie odpowiedzią uniwersalną, a zatem będzie niewłaściwa. To czego nam dziś potrzeba, to nieodwołującej się do religii etyki, którą będą mogli zaakceptować zarówno wierzący, jak i świeccy etycy.
I te mądre słowa można odnieść do większości miejsc, gdzie
nadal kościół wpiernicza swoje nauki.
To chyba jedno z największych, współcześnie zagrożeń idących z
dogmatów kościoła. Bo kościół stoi na stanowisku, że człowiek
jest korona stworzenia, stoi ponad naturą i ma przypisaną rolę
władcy i zarządcy. Dlatego żyjąc z takim systemem wartości,
łatwo jest ignorować degradację środowiska, srać odpadami do
oceanów i zabijać w okrutny sposób zwierzęta i innych ludzi...w
końcu religia an to pozwala...ba! Jest tego legitymizacją. Dorzućmy
do tego pomysł, ze życie doczesne jest gówno warte i celem jest
życie po śmierci – tracimy wszelkie powody, by dbać o otaczające
nas środowisko. Po co? Przecież to wszystko marność! Po śmierci
jest prawdziwe życie! Więc nie musimy się przejmować. Dodaj
gazu!!!
To moja lista. Zapewne można do niej dodać jeszcze kilka, ale
uznałem, że liczba siedem będzie wymowna i „magiczna” :)
A Wy, co macie do zarzucenia kościołowi? Dajcie znać!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz