Dziś chce się z Wami podzielić moimi inspiracjami. Tym razem
nie muzycznymi i jeszcze nie filmowymi. Część z niżej wymienionych osób oczywiście
grywała lub grywa w filmach, ale chcę się skupić na ich innej działalności.
Mianowicie na stand-up comedy. Zapewne wiecie, o co się rozchodzi. Powoli
zaczyna ten rodzaj komedii wchodzić do Polski, ale póki, co nie znalazłem nic
specjalnie się wyróżniającego…dlatego skupię się na moich komediowych idolach z
zachodniej (z naszego punktu widzenia) strony kuli ziemskiej.
To nie będzie ranking, więc nie stawiam punktów, kolejność
przypadkowa J
George Carlin
Odszedł w 2008 roku, co bardzo przeżyłem. Serio! Jeden z
najbardziej błyskotliwych i inspirujących komików. Nie było dla niego tabu i
łamał to sacrum z niesamowitą inteligencją i humorem. Jego teksty na temat
religii, dziesięciu przykazań, kary śmierci, ekologii czy ogólnie – krytyki amerykańskiego społeczeństwa, przeszły już do kanonu komedii. Laureat 5 nagród Grammy, w tym
jednej pośmiertnie za ostatni show „It’s Bad For Ya”. Każdy, kto kiedykolwiek
chciałby zacząć przygodę z tym gatunkiem komedii powinien jako jedną z
pierwszych pozycji rozważyć to, co zostawił dla nas w swojej spuściźnie George…
Doug Stanhope
Doug jeszcze żyje i ma się dobrze, chociaż biorąc pod uwagę jego
tryb życia, to nie potrwa długo. Żartuję. Człowiek, który nie uznaje żadnej
świętości. Pijak i okazjonalny ćpun – jak siebie sam nazywa. Jeśli chcecie
posłuchać dowcipów o seksie z karłami, aborcji, pedofilii i bezgranicznej głupocie
ludzi – Doug jest Waszym prorokiem. Człowiek, który nie boi się zagrać
wszystkim o wszystko. W 2013 roku wkurwił się na telewizję FOX za relację z
miejsca po tornadzie w Colorado (chodziło o kobietę, która wyszła z domu i dzięki
temu uniknęła śmierci. Reporter powiedział do niej: „Zapewne dziękowała Pani Bogu
za ten łut szczęścia”, na co ona odpowiedziała „Właściwie to jestem ateistką”)
i założył dla jednej z poszkodowanych (właśnie tej kobiety) fundusz na którym
zebrał razem z Pennem Jillete i Ricky Gervaisem ponad 125 000 $. Tylko po
to, żeby pokazać chrześcijanom, że dobroczynność to nie ich monopol. Nieustannie
upijający się na swoich występach, Doug jest w odczuciu wielu uznawany za
jednego z największych żyjących komików. Niestety mało znanym i ciągle
niedocenianym.
Billy Connolly
Wielki Yin. Facet, który oprócz tego, ze jest wielki, jest
szkotem to ma jeszcze zajebiste poczucie humoru i chce się nim dzielić. Zaczynał
jak spawacz (robił bojlery) w Glasgow, ale na nasze szczęście rzucił to w
diabły i zajął się muzyką folk. Po kilku latach brzdąkania zajął się komedią i
robi to do dziś. Pamiętacie Il Duce w filmie „Święci z Bostonu”? To właśnie on.
Więc mały nie jest. Dla mnie jego występy to czysty rock’n’roll na scenie.
Billy z fantastyczną ogładą i charakterystycznym szkockim akcentem opowiada historie
w jakie nigdy byśmy nie uwierzyli gdyby opowiadał o nich ktokolwiek inny. Jemu
wierzymy. Bo oprócz tego, że opowiada je tak, że idzie szczać po nogach, to
jeszcze na każdym kroku pokazuje, że potrafi śmiać się z samego siebie. To on
wymyślił dwie sentencje, które dość mocno wbiły mi się w głowę: „Kobieta, żeby uprawiać
seks musi czuć się kochana; facet, żeby czuć się kochany musi uprawiać seks…żeby
pójść do łóżka po raz pierwszy, ktoś musi skłamać” oraz „Rekiny podobno bardzo
nie lubią ludzkiego mięsa…szkoda tylko, że się o tym przekonują jak już leżysz
na trzech łóżkach”. Szczerze polecam tego skaczącego po scenie w NewRockach
wariata!
Bill Maher
Gospodarz programu HBO „Real Time with Bill Maher”. Krytyka
w jego komedii skupia się głównie wokół polityki i religii. Na pierwszy rzut
oka jest takim śliskim telewizyjnym dupkiem, jakich wielu w amerykańskiej
telewizji. Jednak jak poznacie jego pracę lepiej, to zrozumiecie, dlaczego jest
w nim więcej tego wszystkiego, co kochamy w gwiazdach telewizji. Plus
oczywiście to, co pokazuje podczas swoich autorskich stand-up’ów. Uwielbiam
jego cięty i inteligentny dowcip, serie „New Rules” w programie na HBO (oglądam
na YT…niestety), a sceny z jego filmu „Religulous” już dziś są kultowe (zwłaszcza
rozmowa z emerytowany księdzem, który na placu świętego Piotra w Watykanie przyznaje, że diabeł i piekło bajeczki). Polecam wszystkim, którzy co nieco
obserwują politykę międzynarodową oraz kumają trochę polityki USA…boki zrywać.
Bill Hicks
To zestawienie bez niego nie byłoby pełne. Podczas swojego
krótkiego życia zatrząsnął całą sceną komediową w Stanach Zjednoczonych. Do
dziś inspiruje innych (poczytajcie chociażby o związku między muzyką Tool i
Billem – cały album „Ænima” jest jemu
zadedykowany). Zmarł w 1994 roku na raka trzustki. Podczas swoich
występów głównie skupiał się na krytyce pop-kultury, amerykańskiej polityce,
seksualności i narkotykach. Jego wypowiedź – „Życie jest tylko przejażdżką”
znają chyba wszyscy, którzy kiedykolwiek sięgnęli po teksty lub filmy związane
z rozwojem osobowości lub samodoskonaleniem. Jego teksty o tym, że małpy wyewoluowały
do ludzi dzięki trawce i że MC Hammer ssie szatanowi pałę to już klasyka. Absolutna
pozycja obowiązkowa.
Joe Rogan
Uwielbiam tego gościa. Jest komentatorem sportowym, komikiem,
autorem i mistrzem sztuk walk. Oprócz tego jest fanem tatuaży. Nie ma na swoim
koncie wielu stand-up’ów, ale te, które zrobił są doskonałe. Oglądam też pasjami jego podcasty na YT gdzie robi dwu-trzy godzinne wywiady z każdym, kto może
mieć coś ciekawego do powiedzenia (zrobił wywiad z Maynardem z Tool, z Dougiem
Stanhope gadają bite trzy godziny i jest naprawdę zabawnie). Postać raczej
niszowa, ale warta polecenia.
Ricky Gervais
Od razu się przyznawać, kto nie zna Rickiego, będę walił w
ryj! Tuz brytyjskiej komedii, człowiek instytucja. Komik, scenarzysta, reżyser,
producent, muzyk, aktor…Jeżeli kiedykolwiek widzieliście „The Office” albo film
„The Invention of Lying” to już wiecie o kogo chodzi. Zrobił cztery DVD ze
stand-up’ami, jako jeden z dwóch komików wystąpił, jako on sam w grze Grand Thief
Auto IV (drugim był Katt Williams). Jego komedia to głównie komedia
obserwacyjna i tak zwana insult comedy, czyli po prostu komedia obrażania. Jest
tylko jeden problem…jak nie znacie dobrze angielskiego, to raczej się nie
pośmiejecie z jego stand-up’ów. Ma dość ciężki, brytyjski akcent. Ale warto,
naprawdę.
Jimmy Carr
Jego odkryłem stosunkowo niedawno, ale już znalazł miejsce w
moi panteonie. Jego „jednozdaniówki” to po prostu mistrzostwo. Łamie wszystkie
zasady i jest mistrzem topienia hecklerów. Hecklerzy to tacy krzykacze; wiecie
tacy goście, co na występach nie potrafią siedzieć cicho, tylko muszą wykrzykiwać
swoje uwagi na głos. Jimmy ich po prostu zabija swoimi błyskotliwymi i bardzo ciętymi
odpowiedziami. Podczas jednego z występów po prostu rzucił wyzwanie
publiczności i zgasił wszystkich krzykaczy na bieżąco wymyślając przycinki.
Mistrz improwizacji i szybkich ripost. Jak nie boicie się dowcipów, które
obraziłyby samego księcia ciemności, to szczerze polecam…
Uwagi na koniec…
Pewnie zauważyliście dwie rzeczy.
Po pierwsze nie ma na tej
liście kobiet. Mi jakoś, poza niektórymi numerami Sary Silverman, kobieca
komedia nie wchodzi. Nie musi.
Po drugie: nie ma czarnych. Zapewne jak ktoś zna amerykańską komedię to zauważy brak Richarda Pryora, Eddiego Murphy’ego, Katta Williamsa,
Chrisa Rocka czy innych wielkich w czarnej komedii. Ja ich cenię, lubię i płaczę
niekiedy ze śmiech podczas oglądania ich występów. Z drugiej strony wiem, że żeby
skumać afro-amerykańską komedię, trzeba dość mocno kumać kulturę społeczną w
USA. No i czasem wkurwia mnie to ciągłe gadanie o sukach, czarnuchach i dragach…zwłaszcza
przez czarnych komików. Troszkę tego za dużo.
Nie polecam też póki, co polskiego stand-up’u. Chłopaki idą
w dobrym kierunku. Roasty są zabawne i niektóre solówki naprawdę niezłe. Żeby
jednak postawić ich obok wyżej wymienionych postaci, muszę zobaczyć godzinny
występ polskiego stand-upera, który po dwudziestu minutach nie stanie się
nudny, powtarzalny i przewidywalny. Jeszcze mi się to nie udało…
Oczywiście wszystko powyższe jest czysto subiektywne i możecie
się nie zgadzać lub mieć swoich faworytów. Na to liczę i czekam na strzały...a może
propozycje na poznanie kogoś, kogo nie znam z komediowej sceny. Zobaczymy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz