Dziś tylko jeden wkurw, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba…bez
zbędnych wstępów jedziemy z koksem…
31. Biedny DJ
Sam słucham dość głośno muzyki na słuchawkach w komunikacji
miejskiej i wlepiam oczy w książkę albo tablet. Mam ku temu usprawiedliwienie. Ograniczam
doznania zmysłowe dostarczane przez kochanych, ale pustych i śmierdzących
współobywateli. Mógłbym jeździć z klamrą na nosie i wtedy czułbym się
perfekcyjnie w autobusie, ale wyglądałbym śmiesznie. Zatem izoluję słuch i
wzrok od wyglądu i wypocin umysłowych współpasażerów. To, że muszę wąchać ich
niemyte dupska mi wystarcza, nie mam ochoty ich jeszcze słuchać i oglądać.
Jest jednak specyficzny typ pasażerów. Tak zwani biedni DJe.
Wchodzą do autobusu i wyciągają sprzęty grające w postaci telefonów komórkowych.
Jako, że są biedni to nie mają słuchawek. I raczą współpasażerów swoimi
niewyszukanymi gustami muzycznymi. Najczęściej polsko-chłopską odmianą hip-hopu
albo przaśnym disco-polo. Nie mogą się powstrzymać przed publicznym epatowaniem
swoimi gustami muzycznymi. I żeby była jasność – jak by puszczali Panterę to
też by mi nie odpowiadało. Może mniej, ale na bank.
Sytuacja z zeszłego tygodnia:
Siedzę na końcu autobusu w samym rogu, bo jak wchodzę na pętli
i jadę do końca, to nie zajmuje miejsca żeby, co chwila się przepraszać, ruszać
czy robić innego typu gimnastykę komunikacyjną. Siadam najgłębiej jak się da i
tak jak będę wysiadał to będzie pusto. I kilka przestanków przed moim, wsiadają
do autobusu trzy dziewczynki. Dziewczynki na oko około 14-15, mentalnie jakieś
10-12 plus bonus w postaci dużej ilości przekleństw w słowniku…słownik aspiruje
do 18. I oczywiście siadają koło mnie, ale nie na siedzeniach obok siebie. Ja
zawsze jak zbliżam się do przystanku i mam coś do załatwienia to wyłączam muzę
i spokojnie pakuję sobie słuchawki do plecaka itd. W tym momencie (gdy zdjąłem słuchawki)
z telefonu jednej z dziewczynek jak z armaty zaczynają wydobywać się dźwięki…”UMC,
UMC, PARARIRI, KOCHAM CIĘ, UMC, UMC, UMC”. Chamskie disco-polo. Ile fabryka
dała. Mózg mi się włącza w tryb odpornościowy i wewnętrznie przyjmuję postawę
zaczepno-bojową. Czuję jak na moje plecy zaczyna wypełzać wysypka uczuleniowa.
Ale zaciskam żeby i myślę sobie „To trzy przystanki, dasz radę”. I nie reaguję.
Jakaś Pani nie wytrzymuje i wysiada kręcąc głową, ktoś tam się z politowaniem
uśmiecha, ktoś się puka w głowę. Dziewczynki są zadowolone, bo zwracają na
siebie uwagę i poprzez straszne dźwięki, jakimi się otaczają są groźne. Bardzo badass.
Kurwa, pojebało Cię i spierdalaj lecą w tle muzy z ust małolatek, co dodaje
intelektualnego polotu ich zachowaniu. Ja jestem z siebie dumny, bo mimo setki
przygotowanych przez ostatnie trzy minuty tekstów, których bym użył wobec
faktu, że stanowią zagrożenie dla mojego spokoju ducha i potęgi intelektualnej,
nic nie mówię. Ba! Przy wysiadaniu jedną z nich grzecznie przepraszam i
obserwuje jak odsuwa swoje cieniutkie jak patyczki nóżki, żebym wysiadł. I się bez
konfrontacyjnie uwolniłem, jednocześnie dowożąc swoją dupę do celu.
Teraz się zastanawiam nad kilkoma rzeczami. Co by było jakby
każdy pasażer wchodził do autobusu i rozwalał na cały regulator swój telefon.
Kiedy doszłoby do eskalacji i ludzie zaczęliby jeździć z wielkimi głośnikami w
plecakach, żeby to ICH muzykę było słuchać w komunikacji.
No i dlaczego Biedni DJe zawsze podróżują w grupie
ochroniarzy. Nie widziałem samotnego DJa . Może czują się tak sławni, że boją
się o swoje bezpieczeństwo. Może, niczym amerykańscy raperzy, mają śmiertelnie
poważne beefy i disy i boją się, że skończą jak 2PAC albo Biggy. I to zanim zaczną
sami cokolwiek tworzyć.
Dziś będzie jeszcze jeden post, bo mam temat…jutro szykujcie
się na prolog mojej powieści…jak zdążę, a zdążyć chcę J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz