Zgodnie z sugestią jednej z czytelniczek, dziś poruszę
bardzo ciekawy temat.
Powodowani religijnie naukowcy szukają w ludzkiej biologii,
genach i mózgu Boga, albo czegoś na tyle unikalnego, niepowtarzalnego i możliwego
do naukowego dowodzenia, że nie da się odmówić temu prawdziwości i tym samym udowodnić
naturalności wiary, religii i samego Boga.
Przyjrzyjmy się, zatem tym sferom nauki pod tym kątem.
Bóg w mózgu
Nie uwierzycie ale jest coś takiego jak neuroteologia.
Serio. Ktoś przy pomocy zdobyczy neurologii robi badania nad duchowością i
próbuje w ten sposób dowieść istnienia w nas „boskiego ośrodka”. Jakie są tego
rezultaty? Raczej marne. Z perspektywy religii oczywiście.
Naukowcy zarzucają przede wszystkim neuroteologii
wątpliwości na poziomie terminologicznym. Bo brakuje zarówno pełnej i
jednoznacznej definicji duchowości, ale też nie możemy w pełni zdefiniować i
wszystkich zjawisk zachodzących w ludzkim mózgu. Nauka nie opiera się na wkładaniu
w puste miejsca domysłów. Więc sama koncepcja szukania w mózgu Boga jest po
prostu nienaukowa.
Przeprowadzone badania wskazują na kilka cech doświadczeń
religijnych:
- Doświadczenia religijne mogą być wywoływane przez anomalie
elektryczne wywołane w płatach skroniowych podczas niedoboru tlenu lun niskiego
poziomu cukru we krwi. Czyli mózg przestaje poprawnie funkcjonować. W tym
ujęciu doświadczenie religijne to po prostu błąd w działaniu mózgu.
- Niektóre narkotyki, epilepsja lub udar mózgu mogą spowodować, że lewa półkula mózgu zacznie interpretować aktywność prawej półkuli jak
odrębnego bytu – to też jest spowodowany czynnikami zewnętrznymi błąd
funkcjonowania mózgu.
- O ile udało się naukowcom dostrzec fakt, że doznania
religijne powodują aktywność tych samych obszarów mózgu, niezależnie od
wyznawanej religii, to nie udało im się tego sprawdzić bez wywoływania tych
doznań nieintencjonalnie. Badane osoby musiały być świadome tego, czego
oczekują badacze, żeby rozpocząć procedurę badawczą, a to oznacza brak niezbędnej
dla potwierdzenia jakiejkolwiek naukowej teorii ślepej próby czy podwójnie
ślepej próby. Wiec tak – jeśli intencjonalnie pobudzimy się do doznań
religijnych to uruchamiamy ściśle określone partie mózgu. Nie oznacza to
jeszcze nic w kwestii istnienia Boga…
- Doznania religijne można sztucznie indukować. Umożliwia to
substancja zwana DMT (dimetylotryptamina). Ten psychodelik jest naturalnie
produkowany przez ludzki mózg. Konkretnie w szyszynce. Zatem można z jednej strony
wywołać sztucznie stany transcendentalne. Z drugiej, można spowodować, że osoba
stanie się bardziej lub mniej religijna modyfikując geny odpowiedzialne za
produkcję DMT. Jeśli więc podejdziemy do tematu w sposób naukowy, to widzimy,
że nie ma potrzeby mieszania do tego żadnego czynnika boskiego – to czysta
biologia.
Pominę tutaj kwestię porównywania skanów mózgów osób chorych
na schizofrenię i osób silnie religijnych. Naukowcy dostrzegają duże podobieństwo
tych aktywności, ale nie robią żadnych założeń dopóki nie potwierdzą ostatecznie,
że religijność może przypominać chorobę mózgu…
Bóg w genach
Genetyk z NCI (Narodowy Instytut Raka) Dean Hammer podniósł, że znalazł gen odpowiedzialny za „duchowość”. Próba wynosiła 1000 osób i
musiały one wypełnić ankietę badającą ich poglądy na temat wiary, Boga i
zjawisk nadnaturalnych. Ten gen to VMAT2 i jego aktywność w genotypie ma wpływ
na poziom naszej skłonności do ulegania mistycznym i religijnym doświadczeniom.
Nie determinuje to istnienia Boga, co Hammer wielokrotnie powtarza, ale
implikuje genetyczną dziedziczność religijności oraz jej naturalne pochodzenia.
Niestety większość naukowców, w tym ludzie pracujący przy Human Genome Project,
uważają, że konkluzja Hammera jest zbyt pochopna i przesadzona. Zatem wymaga
dalszych badań i nie została jeszcze naukowo potwierdzona. Bo serio – próba 1000
osób, na podstawie ankiety i późniejszego badania genotypu? Jak dla mnie troszkę
słabo…
Są teorie mówiące o ewolucyjnym pochodzeniu religii i wiary.
O tym, że religia jest ewolucyjnie faworyzowana i muszą za nią odpowiadać jakieś
geny, które są dla nas korzystne. To oczywiste uproszczenie i błąd.
Po pierwsze – nie ma dowodów na naturalne (w sensie biologicznym)
pochodzenie religii czy wiary w Boga.
Po drugie – możemy w kwestii religii poruszać się jedynie na
poziomie dziedziczenia kulturowego (memetyki).
I na tym poziomie religia może stanowić samoreplikujący się
zestaw pomysłów (memów), które nam sprzyjają w jakiś sposób w społeczeństwie.
Jest tylko jeden problem – jeśli cena, jaką płacimy za uleganie takim memom
staje się zbyt wysoka, to możemy je odrzucić. Ponadto, mechanizm, który
faworyzował religię (nawet, jeśli jego pierwotne źródło było genetyczne)
faworyzował także język mówiony i pisany, tradycje i obyczaje, zasady plemienne
i pierwsze umowy społeczne. Zatem religia nie była czymś wyjątkowym w kulturowej ewolucji
człowieka. Była jednym z jej elementów. I
pojawienie się memów nauki i prawa, stanowionego w poza religijny sposób sporą część memów religii wymazało…zostało jedynie kilka najzręczniej zarządzanych.
Religie przypisują sobie także monopol na takie cechy ludzkie
jak moralność, altruizm czy prawdomówność. Okazuje się, że ewolucja faworyzuje
te cechy bez udziału religii. Zasada jest bardzo prosta i opisywałem ją już w poście
na temat argumentów za istnieniem Boga w punkcie 3 – „Argument moralny”
No i mamy jeszcze śmieszne historyjki w stylu „Kodu Boga”
autorstwa Grega Bradena. Otóż twierdzi on, że jeśli zestawimy alfabet biblijny
z konstrukcją naszego DNA to odczytamy „język życia”. Czyli każdy ma w sobie
coś z Boga. To oczywista bzdura i możesz w to uwierzyć tylko, jeśli numerologia
i wróżenie z kart ma dla Ciebie sens. Pomyślmy…
DNA składa się z czterech zasad adeniny (Ade lub A) i guaniny
(Gua lub G), cytozyny (Cyt lub C) i tyminy (Thy lub T) . Są to zasady azotowe
posiadające określoną liczbę pierwiastków:
Adenina: węgiel – 5; wodór – 5; azot – 5
Guanina: węgiel – 5; wodór – 5; azot – 5; tlen – 1
Cytozyna: węgiel – 4; wodór – 5; azot 3; tlen – 1
Tymina: węgiel – 5; wodór – 6; azot – 2; tlen – 2
Braden w swojej książce „Kod Boga” podstawia pod liczbę atomów
w tych pierwiastkach alfabety – arabski i hebrajski. Alfabet arabski składa się
z 28 liter, hebrajski z 22 liter. Możliwych układów mamy, zatem naprawdę dużo i
istnieje spore prawdopodobieństwo, że znajdziemy jakiś, który będzie miał jakiś
sens.
Bo na tym właśnie polegają metody gematryczne, w tym numerologia i kabała. Znajdujemy dwa zbiory pozornie niezwiązanych znaków, liczb czy innych symboli, przypisujemy im wzajemnie wartości, aż do uzyskania jakiegokolwiek sensu. Wtedy zapisujemy metodę tego podstawienia, jako obowiązującą zasadę i mamy kolejny „magiczny” sposób na odcyfrowywanie rzeczywistości. Tylko, jeśli wierzysz w numerologię i inne tego typu sztuczki to dasz się złapać w „Kod Boga” czy inne tajemnicze i ukryte symboliki.
Jeśli masz wystarczająco dużo cierpliwości i czasu, to nic
nie stoi na przeszkodzie, żeby stworzyć własną metodę gematryczną i sprzedać ją,
jako prawdę w postaci książki. Tylko weź jakąś fajną książkę i ciekawy alfabet,
najlepiej, żeby mało ludzi go znało, wtedy nie będzie to kosztowało wiele
wysiłku. I na zasadzie wierzenia możesz bronić się przed krytyką – „Ci, którzy
nie chcą dostrzec prawdy, zawsze będą przeciwni jej odsłanianiu, bo kieruje
nimi lęk. Jestem atakowany za swoje przekonania!”. I obowiązkowo w samym
opracowaniu zapisz, że to opracowanie falsyfikuje samo siebie i nie jest
podatne na krytykę. Gdy znajdziesz wyznawców, to da im narzędzie do obrony i
dadzą Ci „święty” spokój J
Konkluzja
Mogę napisać tylko to – na chwilę obecną nikt nie udowodnił
w naukowy sposób ani istnienia Boga, ani nie potwierdził biologicznej lub
genetycznej konieczności obecności wiary lub religii w naszym życiu.
Nie neguję, że kiedyś coś znajdziemy. Może? Nie wiemy o nas
samych i o otaczającym nas świecie nawet ułamka całości. I w twierdzeniu, że
nie wiemy jest siła napędzająca rozwój nauki, techniki i nas samych. Bo chcemy
wiedzieć. Religia i wiara nas usypia, morduje w nas tę ciekawość świata, z którą
się rodzimy. Bo wmawia nam, że ostateczną odpowiedzią na wszystkie pytania jest
Bóg. Niektórym jest w ten sposób łatwiej żyć – nie mam z tym problemu. Dzięki
nim możemy prowadzić ciekawe dyskusje i pisanie takich tekstów ma sens, bo nie
jest wiedzą powszechną J
Zastanawiam się tylko ilu z nich wybrałoby świadomie taką odpowiedź
gdyby dostali wybór nieco później. Gdyby nie zostali wrzuceni w tryby indoktrynacji
religijnej, jako dzieci.
Z tą myślą Was zostawiam…
Jutro czytamy Biblię i wpis będzie wcześniej niż zwykle, bo
mam wolne J
Amen!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz