Jakiś czas temu wpadłem na wyniki pewnych badań dotyczących niewierności
małżeńskiej w odniesieniu do religijności.
I dla niewierzących wyglądają one bardzo fajnie i pokazują, rzekomo, ciekawą zależność miedzy religijnością, a wiernością małżeńską.
Jest w tym jednak zbyt dużo niewiadomych i pytań, na które nie znalazłem odpowiedzi, żeby traktować te badania wiarygodnie lub faktycznie cokolwiek znaczące.
Ale po kolei.
Otóż strona AshleyMadison
przeprowadziła badanie na grupie 63, 000 użytkownikach serwisu (57% mężczyzn)
badając ich skłonność do zdrady pod kątem przynależności/deklaracji religijnej.
Wyniki prezentują się następująco:
Ewangelicy 25.1%
Katolicy 22.75%
Protestanci 22.7%
Agnostycy 2%
Mormoni 1.6%
Muzułmanie 1.5%
Żydzi 1.4%
Ateiści 1.4%
Świadkowie Jehowy 0.5%
Hindusi 0.3%
Katolicy 22.75%
Protestanci 22.7%
Agnostycy 2%
Mormoni 1.6%
Muzułmanie 1.5%
Żydzi 1.4%
Ateiści 1.4%
Świadkowie Jehowy 0.5%
Hindusi 0.3%
Procenty to odsetek ludzi skłonnych do zdrady w zależności od
deklaracji przynależności religijnej.
I już można by się cieszyć i wytykać palcami, że religie,
które najczęściej krzyczą o moralności czy przestrzeganiu boskich przykazań są
najbardziej niewierne swoim partnerom. I ja początkowo też wpadłem w taką
euforię…ale trwała ona dość krótko, bo pojawiło się zbyt dużo pytań bez
odpowiedzi.
Definicja niewierności
To pierwszy problem. Bo o ile w przypadku wyznań chrześcijańskich
nie ma zbyt wielkiego problemu, to muzułmanie czy mormoni mają nieco inną
definicję małżeństwa i przez to niewierność dla nich oznacza zupełnie coś
innego. Jak dobrze wiemy muzułmanie i mormoni są poligamistami. Nawet, jeśli
weźmiemy pod uwagę, że badani są mieszkańcami USA i funkcjonują zgodnie z obowiązującym
prawem (poligamia jest zakazana w USA) to biorąc pod uwagę ich przekonania religijne,
posiadanie „religijnej” drugiej czy trzeciej żony może być powszechne. Dlatego
dla nich seks z inną kobieta niż z zaślubioną zgodnie z prawem żoną, zdradą czy
niewiernością nie będzie.
Sytuacja może podobnie wyglądać w przypadku agnostyków i
ateistów. Nie chce tutaj mówić, że ludzie niewierzący są rozwiąźli. Wskazuję
jedynie, że ich definicja wierności, małżeństwa i zdrady może być diametralnie
inna niż w przypadku ludzi religijnych.
I tego chyba w tym badaniu nikt nie wziął pod uwagę.
No i nikt nie podał jak dokładnie brzmiały pytania! To jest
ważne przy rozsądnym czytaniu statystyk!
Liczby
Jak wyliczono te procenty? Nie jestem specjalistą od
statystyki, ale chyba nie zrobiono tego zbyt dobrze.
Jak wiemy wyznania religijne nie rozkładają się równo w populacjach. Zatem odniesienie procentowe do całej grupy raczej nie oddaje prawidłowo tematu.
Jak wiemy wyznania religijne nie rozkładają się równo w populacjach. Zatem odniesienie procentowe do całej grupy raczej nie oddaje prawidłowo tematu.
Jeśli założymy, że na 63 tysiące ludzi około 10% to ateiści,
to procenty wskazujące na odsetek zdradzających w tej grupie powinniśmy odnosić
do liczby ateistów, nie do całkowitej liczby wszystkich badanych.
Czyli wszystkie procenty nie muszą sumować się do stu.
Według raportu PewForum, rozkład wierzeń w
USA (biorąc pod uwagę wyżej wymienione) wygląda następująco:
Ewangelicy 26.3%
Katolicy 23.9%
Protestanci 25%
Agnostycy 2.4%
Mormoni 1.7%
Muzułmanie 0.6%
Żydzi 1.7%
Ateiści 1.6%
Świadkowie Jehowy 0.7%
Hindusi 0.4%
Katolicy 23.9%
Protestanci 25%
Agnostycy 2.4%
Mormoni 1.7%
Muzułmanie 0.6%
Żydzi 1.7%
Ateiści 1.6%
Świadkowie Jehowy 0.7%
Hindusi 0.4%
Nie wiemy, jaki rozkład wierzeń był w badaniu. Nie wiemy jak
wyliczono powyższe procenty. I to prowadzi do kolejnego ważnego błędu zwianego
z liczbami. Po prostu ich nie ma. Nigdzie. Nikt nie podał szczegółów badania. Powiedziano
tylko ilu było uczestników, jak rozkładała się płeć i jaki przedział wiekowy
dominował (mężczyźni 39, kobiety 34). Tyle.
Kontekst
Trzecia rzecz to kontekst badań. Bo chyba wszyscy wiedzą, że
jeśli spytamy o spożycie alkoholu w knajpie i w domu, to ta sama osoba udzieli
nam dwóch różnych odpowiedzi. Przeważnie.
Jaki mamy kontekst? Ashley Madison reklamuje się hasłem „Życie
jest krótkie. Rozpocznij romans”. Chyba nikt nie zarzuci, że w tym przypadku kontekst
nie miał znaczenia. Miał i to bardzo duże.
Dlatego to jest trzecia rzecz, która każe mi bardzo ostrożnie
patrzeć na te liczby.
Konkluzja
Te badania to czysty PR. Nie można ich traktować poważnie
ani miarodajnie. Są ciekawą anegdotą na spotkanie towarzyskie i może pomóc w
podrywie dziewczyny z kółka różańcowego, ale nie ma wiele wspólnego z
rzeczywistością.
Jak kogoś interesują dane dotyczące religijności w Stanach Zjednoczonych
to polecam pełny raport U.S
Religious Landscape Survey. Bardzo ciekawa lektura J
Zatem uważajcie na takiej tabelki, statystyki i inne zabiegi
aspirując
Dopóki nie sprawdzicie ich zasadności, poprawności i źródeł, raczej nie wyciągajcie na podstawie artykułu w Internecie wniosków.
e do przekazywania prawdy. Dopóki nie sprawdzicie ich zasadności, poprawności i źródeł, raczej nie wyciągajcie na podstawie artykułu w Internecie wniosków.
Na temat podobnych tabelek, chociażby w naszych tabloidach, można
by napisać prace dyplomową.
Nie tylko jak bardzo są głupie, ale też jak ludzie łatwowiernie je przyjmują, jako prawdę…
Nie tylko jak bardzo są głupie, ale też jak ludzie łatwowiernie je przyjmują, jako prawdę…
Bawcie się dobrze w te sobotnie popołudnie. Ja wracam do
oglądania „Pen & Teller: BULLSHIT!” J
Amen!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz