Przed tym problemem stanęli kiedyś wszyscy, na różnych
poziomach. Przyjmujemy pewien światopogląd, ideologię, niekiedy dość
szczególną. I mamy dylemat – czy przyznać się najbliższym i reszcie otoczenia
do swojej postawy, czy też nie powinno ich to obchodzić. Kwestia ta dotyczy
zarówno seksualności jak i religijności. W tym tekście chcę się skupić na tym, czy powiedzieć bliskim o swoim ateizmie, czy też lepiej zatrzymać to dla
siebie, „pozostać w szafie”.
I jak z wieloma rzeczami – to zależy.
Otoczenie
Żyjemy w społeczeństwie gdzie większość ludzi wierzy jednak w
Boga i niezależnie od naszej postawy, powinniśmy brać to pod uwagę. Nie chodzi
o jakiś nominalny szacunek dla czyjejś wiary – to bez znaczenia. Nie musimy
szanować tego, że ktoś żyje iluzją, konkretną czy nie. Ale możemy szanować jego
prawo do wyboru tego w jaki sposób żyje i jakimi wartościami się w swoim życiu
kieruje. Powiem nawet, że powinniśmy to szanować. Nie wyklucza to dyskusji czy
nawet konfliktu, ale jeśli zrozumiemy i nauczymy się szanować prawo innych
ludzi do ich poglądów – będzie nam łatwiej.
Drugim poziomem, na który musimy zwrócić uwagę jest to, że
nie jesteśmy swoimi poglądami. To jest błąd, który powoduje wiele konfliktów.
To, że masz jakieś poglądy nie powinno Cię definiować. Jeśli pozwolisz na to,
wtedy uniemożliwiasz dyskusję czy rewizje poglądów. Nawet krytyczna rozmowa na
temat Twojego podejścia do świata może stać się bolesna czy drażliwa. A chyba
chodzi o to, zęby się rozwijać, ewoluować. I nie ważne w którym kierunku, do
jakiego celu. Jeśli zbytnio utożsamisz się ze swoimi poglądami, nakładasz na
siebie dyby, łańcuchy.
Pierwszym wiec krokiem w coming
oucie powinno być zrozumienie, że inni maja pełne prawo własnego spojrzenia
na świat, oraz nauczenie się oddzielania ludzi od ich poglądów.
Czas
To jest bardzo ważne. Zarówno na poziomie ogólnym – wieku i zależności,
jak i na płaszczyźnie codziennych czynności, aktywności.
Nie musimy tutaj wchodzić w konieczność posiadania wiedzy o
poglądach najbliższych, bo mamy ją wszyscy. Wiemy w co wierzą i mniej więcej
orientujemy się w ich poglądach. I od tego zależy to, kiedy powinniśmy „wyjść z
ukrycia”. Jeśli Wasi rodzice są głęboko wierzącymi osobami, musicie do tematu
podchodzić bardzo ostrożnie. Na pewno w momencie gdy jesteście od nich zależni,
opowiedzenie im o swoim ateizmie może okazać się strzałem w kolano. Bo musicie podejść
do tematu racjonalnie. I pamiętajcie, że macie prawo do tajemnicy, rodzice nie mogą
na Was wymusić deklaracji poglądów. Tylko nie przeginajcie z tajemniczością, bo
przegięcie w drugą stronę może uruchomić alarm u rodziców i ostrzejsze reakcje
w instynkcie obrony dziecka przed nieznanym zagrożeniem. Czyli najgorszym typem
zagrożenia, które może usprawiedliwiać każdą akcje obronną.
Rozważcie zatem, co stawiacie na szali w sytuacji
wygłoszenia takiej deklaracji. Jeśli istnieje możliwość poważnych problemów, to
poczekajcie. Przyjdzie moment gdy osiągniecie pewien poziom niezależności i
wtedy będziecie mogli bez problemu po prostu powiedzieć najbliższym o tym,
jakie jest wasze stanowisko w kwestii wiary czy religii.
I tutaj musimy zwrócić uwagę na drugi poziom. Bo nikt nie
chce usłyszeć takiej deklaracji podczas świąt czy w czasie tragedii rodzinnej. Weźcie
zatem pod uwagę to co się dzieje w życiu najbliższych Wam osób. Nie zależy od
tego Wasze życie i odczekanie chwili niczego nie zmieni. Nie dokładajmy powodu
do nerwów w sytuacjach szczególnie newralgicznych.
Stopniowanie
Możemy subtelnie prowadzić też najbliższych w kierunku
odkrycia Waszych poglądów. To dość bezpieczne, bo nie deklarujecie bezpośrednio
tego, ze nie wierzycie w Boga. Najbliżsi po prostu sami do tego dojdą. Jest na to
kilka sposobów i chce Wam pokazać jeden z możliwych scenariuszy.
Zaczynamy od krytykowania instytucji religijnej. Nie jest to
trudne, biorąc pod uwagę wybryki i postawy chociażby kościoła katolickiego w Polsce.
Nie atakujemy dogmatów, kościoła jako wspólnoty, ludzi. Kwestionujemy postawy
wobec tematów niereligijnych do których wtrąca się kościół.
Następnym etapem musi być jawne zainteresowanie historią
kościoła. Nie ma tam zbyt wielu chlubnych fragmentów J
Potem przeskakujemy do Biblii i tutaj już zaczynamy grę z
samym Bogiem i jego wizerunkiem w mitologii judeo-chrześcijańskiej. Od
odrzucenia postaci Jahwe, które ze względu na wyjątkowe okrucieństwo i moralną
dwuznaczność możemy łatwo uzasadnić, gładko możemy przejść do odantropomorfizowanej
koncepcji Boga. Lub od razu do agnostycyzmu.
Stąd już tylko jeden kroczek do całkowitego odrzucenia wiary
w Boga. I przeprowadzamy bliskich przez cały proces. To znacznie ułatwia
zrozumienie naszej decyzji, uzasadnia ją rozumowo i na pewno pomoże w oswojeniu
się z Twoją postawą.
Oczywiście to jeden ze sposobów i nie traktujcie tego jak
podręcznika. Bo nim nie jest.
Kłamstwo
Są osoby, które nigdy nie przyznają się przed nikim, ze nie
wierzą w Boga. Udają modlitwy, uczestniczą
w rytuałach, bo bardziej cenią sobie „święty” spokój niż prawdę. Nie piętnuję
tych osób. Na pewno mają swoje powody i nie mi to oceniać.
Ja bym nie potrafił tak funkcjonować i szczerze – nie polecam.
Koszty takiego przemilczenia prawdziwych poglądów są zbyt wysokie żeby mogły być
lekceważone. I nie mówię tylko o czasie czy pieniądzach. Przede wszystkim mówię
o komforcie psychicznym, własnej wewnętrznej integralności.
Jeśli jednak taka dualność w funkcjonowaniu komuś nie przeszkadza
zgadza się z ponoszonymi kosztami – jego wybór.
Tylko, że takie osoby nakręcają populację „wierzących” i
podtrzymują kościół na swojej pozycji. I to jest poważny problem nie tylko dla
niewierzących. Bo silny kościół wywiera nacisk na całe, prywatne życie
obywateli, a na to nie powinno być zgody nikogo. I oczywiście wtrąca się w
politykę….ale odbiegam od tematu.
Zatem – jeśli macie pewność, że nie ryzykujecie wydziedziczeniem
czy wygnaniem z domu – porozmawiajcie z najbliższymi, wyjaśnijcie im dlaczego
nie wierzycie, co jest dla Was ważne w życiu i wytłumaczcie im, że miłość do
rodziny, tradycja, patriotyzm czy wszystkie inne wartości, które oni cenią, nie
wymagają Twojej wiary w mityczne bóstwo. Są samodzielnymi wartościami, które można
pielęgnować działaniem i wzajemną życzliwością, zamiast udawać, że pozorować
ich podtrzymywanie na klęczkach i ze złożonymi do modlitwy rękoma.
Jeśli nie macie pewności co do reakcji najbliższych – spróbujcie
stopniowo pokazywać Wasz stosunek do wiary i religii. Tylko nie atakujcie od
razu fundamentu. Pokażcie, że nie podoba Wam się coś co robi instytucja. Badajcie
i oceniajcie, czy to jest właściwy moment.
Jeśli jesteście samodzielni i niezależni – wyjawcie bliskim swój
ateizm. Może nie przysporzy Wam to automatycznie zrozumienia, ale wiele spraw
uprości. Zarówno dla Was jak i dla bliskich. I jeśli naprawdę jest pomiędzy
Wami coś więcej, to nie bójcie się utraty miłości, przyjaźni czy wzajemnego
szacunku. Jeśli te sprawy są prawdziwe – przetrwają, bo nie są chyba zbudowane
wokół Boga czy religii.
Zostawiam Was z tym tekstem. Niech każdy rozważy, co z nim
zrobi. Mam nadzieję, że komuś się przyda moje spojrzenie. Nie jako poradnik, ale
jako start do rozpoczęcia własnej drogi w kierunku jaki sobie wybrał J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz