W końcu znalazłem impuls do napisania na temat eutanazji.
Nosze się z tym od kilku miesięcy. Nie jest to temat łatwy i prosty. Najpierw jednak
przedstawię Wam, co mnie skłoniło do pojęcia tego akurat teraz.
Wczoraj na stornie firsttoknow.com
pojawił się artykuł traktujący o eutanazji na życzenie. Sprawa dotyczy mordercy
i gwałciciela Franka Van Den Bleekena. W 1980 roku został skazany za dożywotnie
więzienie za wielokrotne gwałty i gwałty z morderstwem. Zgodnie z tym, co sam
mówił – nie jest w stanie kontrolować swoich chorych seksualnych potrzeb i doprowadzają
go one do „nieznośnego psychologicznego cierpienia”.
W 2011 roku poprosił o eutanazję, ale dostał decyzję odmowną
od belgijskiej Federalnej Komisji Eutanazji. W tym roku, sąd w końcu przyznał
mu prawo do tego zabiegu.
Oczywiście rodziny ofiar są oburzone i nie rozumieją jak
można udzielić mu takiej „łaski”. „Niech zgnije w więzieniu”.
Tyle artykuł.
Co ja na to?
Muszę postawić tutaj swoje spojrzenie na problem eutanazji w
ogóle. I od tego zacznę.
Już sam podtytuł wiele Wam mówi o mojej postawie. Uważam, że
każdy ma prawo do dysponowania swoim życiem. Uważam też, że jeśli wszelka pomoc
medyczna, psychologiczna czy psychiatryczna, nie jest w stanie odwieść kogoś od
decyzji o pozbawieniu samego siebie życia, nikt nie powinien sobie przypisywać prawa
do decydowania o tym czy taki ktoś ma żyć czy nie. To jest indywidualna decyzja
tej osoby. I powinno być to niezbywalnym prawem każdego z nas.
Musimy rozważyć kilka opcji, gdzie sytuacja nieco się komplikuje
i nawet zagwarantowanie takiego prawa nie rozwiązuje problemu.
W pierwszej kolejności mamy osoby chore, które nie mogą podjąć
takiej decyzji samodzielnie. I sytuacja dodatkowo może się komplikować, gdy nie
mamy żadnego oświadczenia woli w tym zakresie. Wtedy decyzje o zakończeniu
życia podejmuje rodzina lub lekarz. Nie są to łatwe decyzje, ale nie mamy za
specjalnego problemu z takimi scenariuszami. Prawie nikt nie nazywa eutanazją dołączenie
pacjenta od aparatury podtrzymującej. Eutanazję raczej łączymy z decyzją o
zakończeniu życia.
Jeśli o eutanazję prosi osoba dorosła, w pełni praw,
świadoma, która pomimo wysiłków lekarzy, nie ma szans na wyzdrowienie i jej
decyzja nie jest wynikiem zaburzenia lub choroby psychicznej – nie widzę
podstaw do odmowy dokonania takiego zabiegu. Zwłaszcza, jeśli dalsze życie
oznacza ciągłe cierpienie bez szans na wyzdrowienie.
Problem pojawia się w przypadku, gdy osobą prosząca o
skrócenie życia jest nieletni. Ale tutaj decyzja powinna się opierać na
diagnozie psychologicznej i wsparciu rodziny. Każda wątpliwość w kwestii
dokonania takiego zabiegu powinna być przesłanką przeciwko jego wykonaniu. Jeśli
natomiast dziecko czy nastolatek nie ma szans na wyjście z choroby, która
powoduje nieznośny i ciągły ból – nie uważam, że mamy prawo do odmawiania
eutanazji ze względu na ból i smutek rodziny.
Jest jeszcze jedna kwestia. Eutanazja nie jest samobójstwem
w asyście lekarza. To nadużycie. Możecie do definiować różnie, ale dla mnie
eutanazja jest w takim samym stopniu samobójstwem jak nieumyślne spowodowanie
wypadku z ofiara śmiertelną jest morderstwem. Widzicie różnicę?
Zatem tak. Popieram prawo do eutanazji. Musi to jednak być regulowane,
podlegające, tak jak na zachodzie, komisjom specjalistów z wielu dziedzin nauk
medycznych. Legalna eutanazja musi być regulowana. Nie państwowo, ale zawodowo –
przez specjalistów, nie przez polityków.
Bo zastanówcie się, czy osoba zdiagnozowana, jako chora na
nieuleczalną chorobę, nie mają eutanazji, jako ostatniego środka, będzie walczyła
do końca w sytuacji depresji czy ogromnego bólu? Zakładam, bo nie szukałem
jeszcze żadnych danych (na pewno to zrobię), że po wprowadzeniu legalnej
eutanazji ilość samobójstw wśród nieuleczalnie chorych znacznie spadła. I nie
wszystkie przypadki kończą się eutanazją. Czasem fakt, że ma się do tego pełne
prawo w takich okolicznościach powoduje, że ludzie jednak walczą, dają czas na
postawienie drugiej, trzeciej, piątej diagnozy. Poddają się badaniom nie tylko medycznym,
ale też psychicznym, psychologicznym. I prawo do eutanazji daje im też pewien
spokój, komfort umierania, który nie jest bez wpływu na ich rodziny i
najbliższych. Bo jednak dla rodzin ważne jest jak ktoś umiera, zwłaszcza jak
jest to nieuniknione.
Ale to domniemania i jak tylko dotrę do jakiś danych to
uzupełnię temat J
Co do kwestii w artykule.
Moim zdaniem ten człowiek, po odsiedzeniu 34 lat w więzieniu,
wystąpił o skrócenie jego życia. Wykazuje świadomą decyzje o tym, że nie jest w
stanie żyć ze swoimi żądzami. Niszczy go to wewnętrznie. I prosi o łaskę, o swoje
prawo do śmierci. Z mojego punktu widzenia, jeśli by mu tej łaski nie udzielono
– popełniłby samobójstwo. Wtedy obwinione byłyby służby więzienne.
Zachowanie rodzin jest w moim odczuciu zrozumiałe, ale nie logiczne.
Dlaczego uważają oni, że ten zbrodniarz powinien nadal siedzieć w więzieniu? Czy
oprócz ich dziwnej potrzeby, nie wiem, zemsty, coś da, że ten człowiek będzie siedział
w więzieniu? W moim odczuciu nie da nic. Ten człowiek i tak dla społeczeństwa
jest technicznie martwy i zostanie takim do końca swoich dni. A że woli umrzeć
niż żyć ze swoimi demonami…to jest chyba jedno z praw, których nie powinniśmy nikomu
odmawiać.
Zatem, w moim odczuciu, prawo do życia powinno być pakietowane
z prawem do śmierci. Nie widzę żadnych racjonalnych przesłanek przeciwko
eutanazji w profesjonalnie, medycznie uzasadnionych przypadkach.
Oczywiście pozostaje
debata wokół prawa do eutanazji nieletnich, czy kwestii, jakich dotyka artykuł
o tym mordercy.
Widzę, że na tym nie zamknę tematu. Muszę jeszcze poruszyć
kwestie moralne i religijne związane z debatą nad problemem eutanazji. Ale to na
inny wpis…niebawem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz