Słyszeliście o Kościele Wszechmogącego Boga? Jeśli nie to
żałujcie, bo to doskonały przykład tego, do jakiej skrajności można doprowadzić
wiarę i religię.
28 maja w prowincjonalnym McDonaldzie w Chinach, członkowie chrześcijańskiego
Kościoła Wszechmogącego Boga, pobili na śmierć jedną z osób w restauracji, ponieważ
odmówiła podania im swojego numeru telefonu podczas próby wciągnięcia jej do
sekty. „Po prostu mogłeś powiedzieć, że to była zła osoba. Ona była demonem,
złym duchem. Musieliśmy ją zabić.” – to słowa jednego z oskarżonych.
Kościół Wszechmogącego Boga to sekta chrześcijańska głosząca
doktrynę trzech etapów planu bożego. Erę Prawa (Orka), Erę Zbawienia (Siew) i Erę
Królestwa (Żniwa), którym odpowiednio przypisują Stary Testament, Nowy i czasy obecne.
Jeśli wejdziemy w detale tej doktryny, to głównym zadaniem ostatniej, obecnej
ery jest sąd i oczyszczenie z grzechu. Od takiego podejścia nie daleka droga do
realnej i brutalnej radykalizacji.
Kościół powstał w latach dziewięćdziesiątych wokół dwóch
osób – kobiety Yang Xiangbin i mężczyzny Ziao Weishan. Yang była zdiagnozowana,
jako osoba po złamaniu nerwowym i z lekką chorobą psychiczną. Spotkała Zhao i
on dostał objawienia, że Yang jest „żeńskim Jezusem”, który powrócił, aby
sądzić ludzi przed końcem świata. Zaczął budować wokół tego kult i ściągać do
niego kolejnych ludzi. Do włączenia do sekty używa się brutalności, seksu,
porwań. Osoby, które wchodzą w kult znikają nawet na sześć miesięcy i przez ten
czas przechodzą brutalne pranie mózgu. Nawet do tego stopnia, że każe im się
zabijać własne dzieci.
Sekta produkuje filmy, które instruują jak rozpoznać diabła (Wielkiego
Czerwonego Smoka) oraz mówią, między innymi, co członkowie mają robić, gdy rząd
ich złapie – „Nawet, gdy pobiją mnie na śmierć, moja dusza jest w rękach Boga”.
Jeśli chcecie wejść w detale i znacie język angielski, to możecie
wejść na stronę Sekty lub na jej
kanał na YouTube.
Możemy dyskutować nad tym, czy polityka Chin wobec
organizacji religijnych jest poprawna, zgodna z prawami człowieka i standardami
demokracji. Oczywiście. Znamy przypadki więzienia czy torturowania członków
różnych religii przez chińskie służby.
Nie jest to łatwa sytuacja. Z jednej strony mamy chiński rząd,
często agresywnie przeciwny jakimkolwiek formom religii; z drugiej strony mamy
niebezpieczny i morderczy kult, który nie boi się mordować ludzi przy świadkach
w restauracji, w ciągu dnia. Nie zdiagnozuję tego i nie wystawię właściwej drogi
dla tego typu problemów.
Chcę jednak zwrócić uwagę na jedną, ważną rzecz.
Oderwijmy same doktryny od politycznej rzeczywistości, w
jakiej się narodziły…
Problem leży w tym, że jak pisałem już kilka razy,
chrześcijaństwo nie jest moralnie pozytywną religią. Nigdy nią nie było. I
przypadki zgodnego, co do treści, odczytywania słów i przesłania Jezusa i możliwość
ich przełożenia na język agresywnego prozelityzmu, opresji i zwykłego
niszczenia jednostki ludzkiej jest tego świadectwem.
Każdy, kto broni chrześcijaństwa, jako doktryny moralnej czy
dobrej dla ludzkości, powinien zostać skonfrontowany z ekstremalnymi odmianami
chrześcijaństwa. Radykałowie i fanatycy też wierzą w Jezusa, też czytają
Ewangelie. Najciekawsze jest to, że w konfrontacji z radykalistami, tak zwani
umiarkowani zaczynają się wić, unikać wzięcia odpowiedzialności za wzmacnianie
i ochronę fanatyków. Zarówno w chrześcijaństwie jak i islamie.
I nie mówcie, że to wyjątek, szczególny przypadek wynikający
z sytuacji w Chinach…jeśli mogę naukami Chrystusa uzasadnić pobicie kogoś na śmierć,
to nie są to wartości, jakimi powinniśmy kierować się w życiu. Nawet jak bardzo
się nagimnastykujemy z interpretacją….albo zwłaszcza jak musimy się
gimnastykować…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz