Podzielę się z Wami moją refleksją
na temat dumy narodowej, patriotyzmu i nacjonalizmu. Kilka razy na ten temat pisałem.
Ale jak wszystkie poglądy u osoby, która czyta i rozumie, co czyta, rozwija się
i chce się zmieniać, stając się lepszym człowiekiem – moje poglądy się
zmieniają, ewoluują. Nie wartościuję czy w dobrą czy złą stronę. Ja postrzegam to,
jako pozytywną zmianę. Dla części z Was będzie negatywna, może głupia, może obraźliwa.
Ale to Wasza opinia. Ma taką samą siłę jak moja.
Duma narodowa
Czy jest duma narodowa? To
osobiście odczuwana duma z osiągnięć narodu, najczęściej własnego, jako
osiągnięcia własnego. Ktoś jest częścią narodu, czuję się jego częścią i w
związku z tym przyjmuje na siebie zasługi przeszłych pokoleń, przodków i buduje
na tej podstawie uczucie dumy osobistej.
To bardzo niebezpieczny, według
mnie zabieg.
Nie neguję potrzeby posiadania
wiedzy o zasługach narodu, o jego osiągnięciach. Ale takie jednostronne
spojrzenie na rzeczy, z których możemy być dumni, jest fałszywe. I prowadzi do
problemów. Bo jeśli razem z dumą narodową szedłby wstyd narodowy, to byłaby
zapewnioną równowaga i nie dochodziłoby do przesileń. Bo duma podważona często
prowadzi do agresji, duma zakwestionowana – do radykalizacji.
Lubimy mieć rację i jeśli przekonamy
samych siebie, zwłaszcza, gdy wybierzemy sobie fakty do poparcia naszej postawy,
że coś jest prawdą, to będziemy zaciekle tej prawdy bronić. Niezależnie od
tego, że fakty popierające nasze odczucia wyciągnęliśmy z kapelusza, gdzie było
znacznie więcej, nie zawsze pozytywnych faktów. Dołóżmy do tego emocje,
projektowane z tych oderwanych od rzeczywistości, faktów i mamy mieszankę
wybuchową. Człowieka, z którym nie porozmawiasz. Bo dla niego zawsze ten dobry
i światły czyn narodu, będzie przysłaniał wszystko inne, co się zdarzyło.
Nieważne, że Powstanie
Warszawskie kosztowało nas więcej nic przyniosło, bohaterstwo jest powodem do
dumy.
Nieważne, że Solidarność dogadana
z władzami upadającego PRL rozkradła Polskę, obaliliśmy komunizm – to się
liczy.
Gdy do rozważań historycznych
dopuścimy emocje, dumę, to zacieramy jej faktyczność. Zapominamy o złych
stronach każdej sytuacji, bo one nam przeszkadzają w odczuwaniu własnej dumy.
I druga strona – często słyszymy –
„Wygraliśmy bitwę pod Grunwaldem”, „Pokonaliśmy bolszewików podczas Bitwy
Warszawskiej”. Jacy „My”?
Jakimś cudem cofnąłeś się w czasie
w walczyłeś po stronie Korony Królestwa Polskiego? Wyglądasz młodo, ale czołgałeś
się po kanałach w 1944 roku w Warszawie? Nie? To przestań chrzanić.
Ty nie zrobiłeś nic, poza
przypisaniem sobie zasług innych ludzi i zbudowaniu na tym fałszywych emocji. I
to jest bardzo szkodliwe. Bo jeśli przypiszesz sobie zasługi za takie,
historyczne wydarzenia, to, czym są Twoje codzienne zwycięstwa? Jeśli nie
potrafisz ich rozróżnić, a na pewnym poziomie emocjonalnych są one
nierozróżnialne, to ładujesz sam siebie w frustrację. Zaniżasz poczucie własnej
wartości. I wtedy, w przypadku, gdy ktoś powie
- „Powstanie Warszawskie było niepotrzebne i było porażką”, traktujesz to,
jako osobisty atak i reagujesz. Często agresywnie.
Tak jak pisałem – wiedza o
historii własnej grupy społecznej, narodu, jest ważna, bo pozwala nam się
uczyć, wyciągać wnioski.
Ale jeśli skażemy ją emocjami, to staje się niebezpiecznym narzędziem ideologicznym i politycznym, przestaje być lekcją, narzędziem edukacyjnym.
Ale jeśli skażemy ją emocjami, to staje się niebezpiecznym narzędziem ideologicznym i politycznym, przestaje być lekcją, narzędziem edukacyjnym.
I szczerze? Nie rozumiem potrzeby
celebracji rocznic zwycięstw czy wydarzeń narodowych. Co to wnosi do wartości tego,
kim jesteśmy dziś? NIC. Nie poprawia to naszego bytu, nie powoduje, że ktoś
staje się lepszym człowiekiem, nie jest motorem postępu i ewolucji społecznej.
Jest wstecznictwem. Dowodem na to, że nie mamy, co cieszyć się z naszych
codziennych zwycięstw i osiągnięć, bo ich po prostu nie ma. Musimy sięgać do przeszłości,
żeby karmić potwora dumy narodowej. Czymkolwiek załatać pustkę w narodzie, żeby
odwrócić uwagę od ważnych spraw tu i teraz. „Cieszcie się, że sto lat temu
odzyskaliśmy niepodległość, teraz nie jest dobrze, biedujemy, jest słabo, ale
popatrzcie na defiladę, po naparzajcie się w marszach, a tym budujcie swoją
tożsamość. Nie na tym, co dziś możemy zrobić, żeby być lepsi, jako społeczeństwo.”
Dla mnie – to żenujące ilu
inteligentnych ludzi daje się łapać w tę pułapkę historycyzmu i propagandy
wstecznictwa. Po prostu żenujące.
Patriotyzm i nacjonalizm
Dla mnie patriotyzm jest naturalną
postawą wspierania rozwoju własnej grupy społecznej. Patriotą jest każdy, kto
wspiera rozwój, ewolucję swojego narodu. Nieważne czy robi to na poziomie rodziny,
grupy najbliższych osób czy na poziomie krajowym. Robisz coś dla swojej społeczności,
żeby żyło się lepiej, żeby im pomóc, wesprzeć innych – jesteś patriotą. Bo
patriotyzm to wspieranie swoich. W każdy sposób. Nawet, jeśli wsparcie ma polegać
na tym, że mówisz komuś – „Stary, z Twoją sytuacją masz dwa wyjścia – albo
skończyć szkołę, albo wyjechać za praca a granicę” – jeśli jest to uzasadniona
racjonalnie decyzja – to jest patriotyzm. Bo granice są sztucznie wykreowanym
tworem.
Jeśli ktoś przeprowadził się do
Anglii czy USA, nie oznacza, że przestał być patriotą. Mógł przestać nim być,
ale samo wyjechanie tego nie implikuje. Wiec przestańcie chrzanić, że jak ktoś ucieka
z Polski, bo jest tutaj kiepsko, nie ma pracy i ogólnie klimat jest do dupy, to
jest wrogiem i nie jest patriotą. Czasem wycofanie się robi więcej niż nadgorliwe
działanie. I zastanówcie się – ilu z zarobkowych emigrantów pomaga rodzinie w Polsce?
Ilu z nich, będąc setki albo tysiące kilometrów poza granicami Polski wspiera i
pomaga ludziom w kraju.
To jest patriotyzm – postawa pracy,
wsparcia i identyfikacji ze swoją grupa społeczną. W każdy sposób.
Mylicie nacjonalizm z patriotyzmem
i się temu nie dziwię, bo środowiska nacjonalistyczne próbują zagarnąć patriotyzm,
jako swój.
Czego uczy nacjonalizm? Jedynie
tego jak nienawidzić ludzi, których nigdy nie poznałeś, wyłącznie na podstawie
tego, że urodzili się w innym kraju. To jest chore! I groźne.
Wciskanie w to patriotyzmu jest naganne, bo według mnie nacjonalizm i patriotyzm w odniesieniu do obszaru i narzędzi, są przeciwstawnymi postawami.
Wciskanie w to patriotyzmu jest naganne, bo według mnie nacjonalizm i patriotyzm w odniesieniu do obszaru i narzędzi, są przeciwstawnymi postawami.
Nacjonalizm głosi – państwo narodowe
powinno być samowystarczalne lub korzystające z kontaktów zagranicznych wyłącznie,
gdy sprzyjają one w ostatecznym rozrachunku narodowi.
Patriotyzm mówi – każda pomoc jest ważna, nawet, jeśli przychodzi z zewnątrz i finalnie stanowi zysk obcego kapitału, ale po drodze jest korzystna dla narodu – jest w porządku.
Patriotyzm mówi – każda pomoc jest ważna, nawet, jeśli przychodzi z zewnątrz i finalnie stanowi zysk obcego kapitału, ale po drodze jest korzystna dla narodu – jest w porządku.
Nacjonalizm – jeżeli urodziłeś się
gdzieś indziej, to nie możesz być częścią narodu. No chyba, że spełnisz wygórowane
oczekiwania i udowodnisz swoją lojalność i oddanie sprawie narodowej – wtedy się
zastanowimy.
Patriotyzm – jeżeli chcesz pomóc naszemu narodowi, witamy Cię z otwartymi ramionami. Jeżeli czujesz się związany z nami w wystarczającym stopniu – możesz stać się naszym rodakiem.
Patriotyzm – jeżeli chcesz pomóc naszemu narodowi, witamy Cię z otwartymi ramionami. Jeżeli czujesz się związany z nami w wystarczającym stopniu – możesz stać się naszym rodakiem.
Jest jeszcze jedna ważna różnica.
Dla patrioty nie jest ważne skąd
przychodzisz, jakie masz poglądy, rasę, wyznanie czy orientacje seksualną. Jeśli
chcesz pomóc Polsce, Polakom – jest super zajebiście.
Nacjonalista Cię zaakceptuje, jako Polaka. No chyba, że jesteś (wybór wielokrotny) gejem, ateistą, muzułmaninem, lewakiem, Żydem, Niemcem, Ruskim…nie przeskoczysz.
Nacjonalista Cię zaakceptuje, jako Polaka. No chyba, że jesteś (wybór wielokrotny) gejem, ateistą, muzułmaninem, lewakiem, Żydem, Niemcem, Ruskim…nie przeskoczysz.
Dlatego nie mylmy pojęć. Nacjonalizm
jest tak odległy od
patriotyzmu, jak bicie pałą za poglądy jest odległe od
rzeczowej dyskusji.
Miałem już kończyć, ale
postanowiłem napisać jeszcze kilka zdań na temat tego nośnego hasełka, które
rzekomo ma być hasłem patriotycznym.
Może kiedyś było. Niestety dziś
nie ma większego sensu. Zdewaluowało się całkowicie
Bóg. Tysiące, jeśli nie dziesiątki i setki tysięcy ludzi dziś w Polsce
nie wierzy w Boga. To jest fakt i nie podlega dyskusji. Według tego hasła, ateiści
nie są Polakami, co jest bzdurą. I jeszcze dochodzi dyskusja, o którym z bogów
mówimy? Bo jeśli o katolickim, to liczba „prawdziwych” Polaków się nam, jeszcze
kurczy. Pomijam już kwestię, że katolicyzm nie jest religią sprzyjającą sprawie
polskiej – kościół katolicki jest instytucją służącą interesom obcego państwa. Wiec,
jeśli jesteś katolikiem, to według standardów nacjonalistycznych jesteś zdrajcą
i kolaborantem!
Honor. Jak słyszę słowo honor z ust wszelkiej maści podżegaczy, agresywnych
narodowców czy innych grup, to po prostu parskam śmiechem. Według wszelkich
norm, honor to postawa wykluczająca kłamstwo, podżeganie ludzi przeciwko sobie,
znęcanie się nad słabszymi. Honor, ponadto, nie jest cechą deklaratywną. Nie wystarczy
go zadeklarować, trzeba go udowodnić. Pewnie palenie obiektów publicznych, demolowanie
miasta i atakowanie ludzi jest w pewnych grupach uznawane za honor. Tym gorzej
świadczy to o tych grupach. Honor podlega przesunięciom w ramach danych grup
społecznych, bo na przykład honor złodzieja dopuszcza kradzież mienia. Ale
honor złodzieja nie pozwala mu okradać bliskich, rodziny, czy kraść od biedniejszych
od siebie. Jak ktoś widzi w dzisiejszych grupach zwących się patriotycznymi i
narodowymi zachowania honorowe, to ja poproszę o przykłady. Bo jeśli oni mają
być wzorcem tej postawy, to ja uznaję honor za wartość, która upadła.
Ojczyzna. Nie jest to pojęcie prawne, jest osobistym odbiorem
pewnej wartości. Dla mnie ojczyzną jest moje miasto, szerzej mój kraj. Ale nie
wszystkie tradycje i związane z tym zachowania. Jeżeli ktoś próbuje mi wmówić,
że moje pojęcie ojczyzny jest błędne, a jego poprawne, to jest idiotą. Niebezpiecznym
idiotą. Mimo tego, to chyba jedyna część hasła, która jako tako jeszcze ma
sens.
Możecie się ze mną nie zgadzać, możecie
na mnie pluć – Wasz wybór. Pamiętajcie tylko o jednym – to, że ja mogę to
napisać, jest wyrazem tej samej wolności, która gwarantuje Wam prawo do
wyrażenia opinii przeciwnej. Zatem jeśli się ze mną nie zgadzacie – mamy takie
same prawa w tej kwestii. I jeśli macie prawidłowe zrozumienie dla tej
koncepcji, to tak samo jak ja, powinniście być przeciwni cenzurze i hasłom
nawołującym do zabrania tej wolności. A hasła takie są bardzo częste wśród
maszerujących 11 listopada baranów. Bo oni nie rozumieją, że jak wprowadzą to,
do czego dążą, to nie będą mogli wyjść na ulice i prezentować sowich poglądów…przećwiczyliśmy
to już w historii wielokrotnie.
O Grunwaldzie, Bitwie Warszawskiej i Powstaniu pamiętają…o tym, że celem zawsze było to, żebyśmy mogli swobodnie wyrażać
swoje opinie i żyć w wolnym i przyjaznym wszystkim obywatelom państwie…o tym
zdają się zapominać. Zwłaszcza ci, którzy deklarują, że dobro Polski stoi na
pierwszym miejscu. Tylko, że dla nich Polska to oni, nie wszyscy Polacy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz