Podobno zwierzęta przemawiają w Wigilię i zapewne
miałyby sporo do powiedzenia. Zwłaszcza ultra-katolikowi Tomaszowi
Terlikowskiemu. Bo nie może być tak, żeby jakiś tydzień, ba!, dzień minął bez
atrakcji od tego asa intelektu.
Artykuł ukazał się w dodatku do „Rzeczpospolitej”, „Plus
minus”, ja jednak korzystam z jego abstraktu na stronie
TokFM.pl
To, co? Pojedziemy po Terliku? Wiem, że tego
chcecie. J
"Zwierzęta,
które osobami nie są i nie mogą być podmiotami moralnymi, praw nie mają"
Zwierzęta może nie mogą być podmiotami moralnymi,
ale są istotami, poprzez które, takie osoby jak Terlikowski, pokazują jak sami
traktują moralność. Bo niewyrządzanie intencjonalnej krzywdy innym istotom jest
objawem moralności. Czy ktoś tego chce, czy nie. To jak traktujesz zwierzęta
świadczy o Tobie. Jeśli odmawiasz im praw, ze względu na bycie „osobami”, to
sam pokazujesz jak wybiórcze są Twoje standardy.
Poza tym – od kiedy ilość posiadanych praw decyduje
o moralności zachowań wobec kogokolwiek? Czy wobec człowieka pozbawionego praw
obywatelskich, publicznych i innych obowiązuje inny standard moralny?
I najważniejsze – w którym momencie człowiek staje
się osobą podlegającą Terlikowej moralności. I co za tym idzie – co świadczy, jakie
są przesłanki do uznania kogoś za „osobę”?
„(…) szczególne
miejsce człowieka w planie bożym i jego wyższość nad zwierzętami", "pomysł,
by uznać, że zwierzęta są równe człowiekowi czy że posiadają one prawa, które
człowiek powinien respektować, jest nie do zaakceptowania przez chrześcijanina"
Zwierzęta maja prawa, bo człowiek w swojej postawie
wobec natury je ustanowił. Zwierzęta są przedmiotem praw i to jest fakt. Jednak
Terlikowski, zasłaniając się swoją religią, chce móc znęcać się nad
zwierzętami, traktować je jak podległe człowiekowi i nie ponosić za to moralnej
odpowiedzialności. Proponuję Tomaszowi wizytę w dżungli i próbę wytłumaczenia „boskiej”
wyższości człowieka nad zwierzęciem, na przykład głodnemu tygrysowi. Albo
jeszcze lepiej – niech pojedzie nad ocean i pogada z rekinami.
"Czy
ciągłe mówienie o prawach zwierząt nie jest próbą zakamuflowania smutnej
prawdy, że przestaliśmy cenić prawa człowieka?"
Jakoś specjalnie chrześcijaństwo i kościół katolicki
nie ma problemu z naruszaniem praw człowieka. Odmowa prawa do decydowania o
własnym ciele, wolności wyznania i sumienia. Wybielanie postawy wybiórczego
traktowania praw człowieka poprzez przerzucenie winy na prawa zwierząt jest
sprytnym zabiegiem. Ale nie działa! Bo prawa zwierząt nie są sprzeczne, ani nie
zagrażają prawom człowieka…prawa religijne – jak najbardziej! I może zamiast
dyskutować o fałszywej dychotomii, którą stawia Terlik (prawa zwierząt versus
prawa człowieka), warto pogadać o prawdziwym zagrożeniu dla praw człowieka.
Czyli o prawach religijnych, teokratycznych i obwiniętych w koncepcje Boga
ideologii totalitarnych.
To religie i ich „prawa” są zagrożeniem dla praw
człowieka. Nie prawa zwierząt. Oczywiście Terlik i jego poplecznicy tego nie
zrozumieją, skoro chcą w imię religijnych zabobonów męczyć bezkarnie zwierzęta.
To jest postawa godna psychopatów…do których poprzez takie wypowiedzi,
niebezpiecznie się zbliżają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz