Przeczytałem
artykuł na stronie zmianynaziemi.pl
dotyczący postępującej robotyzacji i automatyzacji naszego życia. Oczywiście winny
jest „Panoszący się na świecie socjalizm”…dobra,
nie będę wnikał w detale. Kluczem artykułu jest obudzenie strachu przed
automatyzacją. I to jest naturalne, że boimy się zmian. Już przez to
przechodziliśmy. A właściwie przechodzimy praktycznie codziennie. I co? I nic.
Bo drobne, codzienne zmiany nie są tak widoczne. Ale jednak mają miejsce.
Ile
jeszcze czasu mnie zanim 90% sektora usługowego, personelu biurowego,
specjalistów, konsultantów czy ekspertów nie będzie musiała wychodzić z domu do
pracy? Będą musieli się o danej godzinie zalogować do udostępnionej platformy. Wykonać
pracę na dany dzień, wziąć udział w kilku telekonferencjach. I to wszystko bez
wychodzenia z domu. Według badania PBS z
2006 roku 15% firm zatrudniało i korzysta z telepracy. I podejrzewam, że firmy,
zaciskając pasa i szukając oszczędności coraz chętniej będą sięgały po tę formę
zatrudnienia.
Ile
Waszej pracy dziś wykonują systemy, aplikacje, urządzenia i programy. Zastanówcie
się nad tym. Zarówno w pracy zawodowej, jak i w codziennym życiu.
Ja tymczasem przedstawię Wam moją perspektywę w odpowiedzi na katastroficzną treść tego artykułu.
Ja tymczasem przedstawię Wam moją perspektywę w odpowiedzi na katastroficzną treść tego artykułu.
Codziennie
odnajdujemy jakąś aplikację, która robi coś dla nas, albo za nas. Czy przez to
mamy więcej czasu dla siebie samych? Tylko szczerze! Bo ja nie zauważyłem. Po prostu
więcej czasu poświęcamy na inne rzeczy, nie zostaje nam czas pusty. Jak zostaje
– to super. Zróbmy coś! Tak to już jest, że jak znajdziemy wolną chwilę, to
zaraz coś z nią robimy, zapełniamy ją. To się staje naturalnie, po prostu tak
niektórzy mają. Nie mi oceniać czy to dobrze czy źle.
Zastanówmy
się, biorąc pod uwagę postęp technologiczny ostatnich dziesięciu lat – ilu z
Was straciło prace przez rozwój technologii? Pewnie kilka osób takich się znajdzie
jak dobrze poszukamy. Ilu z Was musiało w związku z tym nauczyć się czegoś
nowego, ogarnąć jak wykonywać swoją pracę w nowych narzędziach? Pewnie
większość. I tutaj jest moim zdaniem klucz do przetrwania tej zmiany. A ta
zmiana nadejdzie. I to szybciej niż nam się wydaje. Wiecie, kto zostanie bez
pracy, na lodzie i w konsekwencji na ulicy? Ludzie, którzy ciągle patrzą na „stare
dobre czasy” i alergicznie reagują na nowości, nie chcą się uczyć i rozwijać.
Bo zmiana dziś jest podstawową sprawą w naszym życiu. Jeszcze kilkadziesiąt lat
temu podstawą naszego życia był PLAN. Obieraliśmy sobie cel, układaliśmy konkretny
plan i z mniejszym lub większym trudem go wykonywaliśmy. Zauważyliście, że dziś
to praktycznie niemożliwe? Oczywiście, robimy plany na najbliższy miesiąc,
czasem dłużej; mamy projekty, które realizujemy latami. Ale PLAN nie jest
pierwszą rzeczą, na jaką zwracamy uwagę. Jest nią ZMIANA. I to na nią musimy zwracać
uwagę, do niej być gotowi. Bez tego – już utonęliście, ale jeszcze nie
obiliście sobie łokci o dno i żyjecie złudzeniem nieważkości.
Obserwuję
to, na co dzień. Ludzie robią od lat to samo, odpychają wszelkie nowości, nowe
zadania, zmianę czegokolwiek. I w sytuacji, gdy wszyscy dookoła się już
dostosowali – oni po prostu zostają za burtą. To proste i nieubłagalne.
Postawcie
się w roli przedsiębiorcy. Dostajecie aplikacje lub system, który kosztuje
milion złotych i robi robotę za dwudziestu, trzydziestu ludzi. Robicie
wyliczenia i okazuje się, że do obsługi systemu potrzebujecie pięciu osób. Czyli
reszta do zwolnienia. Czysta matematyka – dwadzieścia etatów po wszystkich
kosztach (weźmiemy średnią krajową, tylko nie jęczeć!), to dla przedsiębiorcy ponad
milion złotych rocznie kosztów. Nawet, jeśli płaci im połowę krajowej, to system
amortyzuje w dwa lata, po czym zaczyna generować niebezpośredni zysk z
inwestycji! Dla przedsiębiorcy to dobra inwestycja. I oczywiści nie twierdze,
że czysta matematyka powinna rządzić w takim przypadku. Ale zastanówcie się! Taki
system nie powstaje i nie jest wdrażany z dnia na dzień, czasem trwa to nawet
kilkanaście miesięcy. Przeważnie pracownicy bezpośrednio dotknięci przez te
zmianę wiedzą o niej dość szybko. I co? Większość nie robi nic. Siedzi, robi
swoje jakby nic się nie działo. I potem wieszają psy na pracodawcy, który
przynosi im wypowiedzenia, bo prace dostaje ktoś inny, albo o zgrozo, kolega z
biurka obok zainteresował się projektem zmian, wszedł w niego i po prostu
zostaje przy swoim biurku!
I
tutaj jest problem. Przedsiębiorca zawsze będzie szukał zysku, pieniędzy. Po to
założył biznes. Musi reagować na zmiany na rynku. Musi optymalizować koszty
własne. I jeśli pracownik nie wykaże, że jest zyskiem dla firmy – zostaje obcięty,
jako niepotrzebny koszt.
Jeśli ludzie nie zrozumieją tego, że ZMIANA jest dziś motorem napędowym – to będziemy takich artykułów czytać jeszcze więcej. Bo Pani Gosia ze sklepu nie będzie chciała nauczyć się nowego systemu kasowego, bo stary przecież jest dobry i jak ona się nie nauczy, to przecież jej nie zmienią, bo ona pracuje tutaj już piętnaście lat. Zmienią, zmienią. Kwestia tylko czy razem z Panią Gosią czy bez niej. I tak jest wszędzie, jeśli chodzi o pracę. Ludzie widzą zmiany, ale nie reagują.
Jeśli ludzie nie zrozumieją tego, że ZMIANA jest dziś motorem napędowym – to będziemy takich artykułów czytać jeszcze więcej. Bo Pani Gosia ze sklepu nie będzie chciała nauczyć się nowego systemu kasowego, bo stary przecież jest dobry i jak ona się nie nauczy, to przecież jej nie zmienią, bo ona pracuje tutaj już piętnaście lat. Zmienią, zmienią. Kwestia tylko czy razem z Panią Gosią czy bez niej. I tak jest wszędzie, jeśli chodzi o pracę. Ludzie widzą zmiany, ale nie reagują.
Nie
mówię, że to reguła. Czasem rzeczywiście przedsiębiorca robi coś za plecami
pracowników i potem zwalnia cała załogę, zespół. Ale sorki – to nie jest wina
technologii tylko nieetycznie postępującego pracodawcy. Ja sobie nie wyobrażam
pracy w jakimkolwiek przedsiębiorstwie i nie śledzenie, przynajmniej raz-dwa
razy w tygodniu zmian. Nie tylko wewnątrz samej firmy, ale na całym rynku. I
jak tylko mogę to wszędzie gdzie pojawia się coś nowego – ja tam jestem. Uczę
się, wkładam swoje pięć gorszy. Pokazuje na każdym kroku pracodawcy, że płaci
mi za to, co robię przy biurku, ale ja mu daję trochę więcej, taki bonus, żeby nie
traktował mnie jak koszt, tylko jak zysk.
Dziś,
jeśli nie uczysz się nowości, nie chłoniesz codziennie wiedzy i nie chcesz się
zmieniać – jesteś zbędny, bo powtarzalną, nieuczącą i nierozwijającą się jednostkę
można zastąpić maszyną. Stałeś się robotem – to Cię nim zastąpimy…za ¼ kosztów…
Postęp technologiczny
Czy
ciągły postęp może doprowadzić do całkowitego bezrobocia? A dlaczego to nie
miałby być cel rozwoju? Dlaczego nasza praca ma być niezbędną czynnością. Czy
nie może być tak, że ludzie nie muszą pracować, a i tak zachowany zostałby
dzisiejszy system gospodarczy? Na 100% nie.
Jeśli
dojdziemy kiedykolwiek do poziomu rozwoju, gdy praca człowieka nie będzie potrzebna
– oznaczać to będzie upadek gospodarki rynkowej i ekonomii opartej na wartości
pracy. Bo jeśli wszystko, co dziś robią ludzie by zarobić na życie będą mogły zrobić
maszyny – nikt nie zostanie wynagrodzony za taka pracę, czyli nie będzie pieniędzy
na rynku by skonsumować to, co maszyny wytworzą. A to oznacza koniec.
Stąd
„wykluwają się” dwa wnioski:
1.
System pracy i ekonomii opartej na wartości pieniężnej tej pracy będzie podtrzymywany
tak długo jak się da. System będzie ewoluował, będzie się zmieniał. Już dziś widzimy
jak się zmienia. Coraz mniej ludzi pracuje w przemyśle, zmieniają się zakresy obowiązków
pracowników usługowych, ciągłej zmianie podlegają stanowiska biurowe. Tylko do
tego, żeby to miało sens i trzymało się kupy, trzeba populacji gotowej na
zmianę, gotowej na naukę i przekwalifikowania. Nie stagnacyjnego społeczeństwa
tęskniącego za przeszłością.
2.
Zmieni się system pieniężny. Może przestaniemy być wynagradzani za pracę,
której nie będziemy musieli wykonywać. Może za kilka dekad okaże się, że
wszystko za nas zrobią maszyny…wszystko poza wymyśleniem nowych ich zastosowań,
służenia bezpośrednio społeczności. I za to będziemy wynagradzani. Za to, że wymyślimy
nową metodę na utrzymanie czystości; albo opracujemy nową aplikację do obsługi
zamówień żywności w naszej dzielnicy. Bo jednego jestem pewny – maszyny nigdy
nie zastąpią człowieka w kwestiach pomysłowości, kreatywności i innych typowo
ludzkich cechach. Maszyny mogą optymalizować, liczyć i kompilować, ale nie
wymyślą niczego nowego z pozornie niezwiązanych elementów. Nie sądzę, żeby to się
udało kiedykolwiek osiągnąć maszynom. I na pewno nie zastąpią nam kontaktu z
druga osobą. Wiec, jeśli ludzkość zdecyduje się na pozostanie przy systemie
monetarnym, to będzie musiał zmonetyzować właśnie te aspekty działalności człowieka,
które nie mogą być przez maszyny zastąpione. Oczywiście można to pociągnąć w
kierunku utopijnym lub dystopijnym – ale nie widzę na chwilę obecną lepszego
wniosku.
Oczywiście
możemy sobie wyobrazić rezygnację z systemu monetarnego. Takie propozycje już
padają i są dość dobrze opisane. Wystarczy poczytać o Projekcie Wenus. Do czego zachęcam,
chociażby z czystej ciekawości.
Refleksja
To
głupi podtytuł na koniec, bo tak naprawdę cały tekst jest refleksją, ale co tam
J
Ja
nie widzę w postępie technologicznym zagrożenia. Widzę w nim na pewno zmianę. Widzę
w nim szansę.
I
jednego nie lubię. Jak ktoś na podstawie domysłów i czystej demagogii próbuje wciskać
swoje spojrzenie na świat poprzez sianie strachu. A to robią właśnie wszelkiego
typu jednostki i grupy ludzi, którzy zerują na skłonności ludzi do panikowania
w obliczu zmian. Wszelkie portale traktujące o teoriach spiskowych, portale rzekomo
ujawniające „prawdę” a działające według tych samych zasad propagandy poprzez strach,
co tradycyjne media czy religie. Tego nie lubię i na ile starczy mi odporności
na t kretynizmy, będę je tępił i ośmieszał. Bo jak widzę kolejny klon Alexa Jonesa,
który krzyczy o tym, że Żydzi i Masoni przejęli światową finansjerę żeby wyeliminować
90% populacji – to nie pisze o tym tylko, dlatego, ze nie potrafiłbym o tym napisać
udając obiektywizm. A nie chcecie czytać jak przez sześćset czy siedemset
znaków typowego wpisu rzucam mięsem.
Chętnie
posłucham Waszych refleksji na ten temat. Jak Wy widzicie to, co się dzieje w
zakresie postępu technologicznego. Boicie się zmian, czy próbujecie wsiąść na
nie jak na swojego konia i ugrać coś na tym?
Dawajcie – Pogadajmy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz