Ilekroć zaczynamy
mówić głośno o tym, jaką krzywdę w Polsce społeczeństwu robi
kościół katolicki, albo jak patologiczna jest jego hierarchia,
prawie automatycznie odpalają się rakiety z hasłami - „Dlaczego
nie zaatakujesz Islamu/Buddyzmu/Judaizmu… ?”, „Co Ci zrobił
kościół, uczep się innych religii!”…
Jak sobie radzić z
takimi tekstami i zarzutami?
Wyobraźmy sobie
Indianina z dorzecza Amazonki, zero kontaktu z cywilizacją
zachodnią, religią zachodu itd. I ten Indianin nagle zaczyna
krytykować wierzenia Aborygenów. Gdzieś coś usłyszał, nie wie
gdzie Ci cali Aborygeni są i mieszkają, ale uważa ich religię za
jedno wielkie gówno i robi z tego kampanię we wiosce. Brzmi
absurdalnie? Bo takie miało być.
Dlatego właśnie
ateiści, antyklerykałowie czy antyteiści z danego kraju swoją
uwagę skupiają głównie na religii dominującej w ich kraju. Bo to
ona ich dotyka, z nią się borykają, mają najwięcej kontaktu i
niejednokrotnie – to za jej pomocą są naruszane lub ograniczane ich prawa. Dlatego ateista na bliskim wschodzie będzie raczej
krytykował judaizm czy islam, ateista w Indiach hinduizm, buddyzm, a
europejczyk – chrześcijaństwo. I to jest naturalne.
Inną zupełnie
kwestią jest to, że z reguły osoby, próbujące strzelać takim
argumentem, nie przyglądają się konkretnemu przypadkowi ateisty,
krytykującemu, tylko skupiają się na ocenie jednej wypowiedzi.
Domagają się, rzekomo, równej krytyki wszystkich religii. Tak
naprawdę, chodzi im o urwanie jakiejkolwiek krytyki. Dlatego chcą
rozszerzenia kontekstu na poziomie ogólności, bo wiedzą, że jak
wejdą w detale to polegną. Stąd, zamiast odnosić się do
konkretnych zarzutów, padają kwestie – „a co
Islam/Judaizm/etc., jest lepszy?”. I powinna nam się zapalać
czerwona lampka. I ściągamy delikwenta..do brzegu, do brzegu…
Przede wszystkim –
nie da się prowadzić rozmowy na dany temat bez ograniczenia jej
zakresu. Każdy kto kiedykolwiek, w szkole, czy na studiach pisał
esej lub coś grubszego, ten wie. Zakres trzeba zamykać, bo albo
popłyniesz i się skończy notą - „nie na temat”, albo nigdy ni
skończycie pisać. Nie mogę przy krytyce kościoła katolickiego
brać pod uwagę wszystkich odłamów chrześcijaństwa i porównywać
go z każdą możliwa religijną świecie. Bo z tekstu na kilkaset
słów robi się bilans krytyczno-historyczny wszystkiego – czyli o
niczym.
Dlatego nie dajcie
się wciągać w ogólnikowe odwracanie uwagi od tego, o czym
piszecie, czy mówicie. Macie kwestie i ja wyrażacie, dyskutujecie w
tym temacie. Zaproście takiego mąciwodę do osobnego wątku czy
osobnej dyskusji na temat, który on próbuje Wam wcisnąć. Założę
się, że w ośmiu przypadkach na dziesięć do takiej rozmowy nie
dojdzie, bo to nie jest ich cel...ich celem jest odwrócenie uwagi od
tematu. Zresztą widzimy to często w sytuacjach gdy krytykowana jest
jakakolwiek religia – inne staja w ich obronie...wiec nie chodzi
tutaj o postawienie przeciwwagi, ale o ucięcie krytyki. I o tym
pamiętajmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz