Przyszedł czas na samokrytykę i rachunek wykonanych prac. Na
wszystkich on przychodzi i chyba najlepiej, jak sami go zrobimy, niż inni nas
ocenią, wycenią, zważą i sprzedadzą. I dlatego postanowiłem spojrzeć na swoje
teksty i to, co robię krytycznym okiem. Wymaga to pewnego wysiłku…ale wnioski
mam nietęgie…
Negatyw
Od prawie samego początku, w znakomitej większości swoich tekstów,
jadę po negatywach. Powód jest prosty – postawa ateistyczna nie niesie za sobą żadnych
konkretnych propozycji ideowych czy światopoglądowych. Dlatego też, nie za
bardzo jest, jak wnosić pozytywną treść na samym ateizmie. I to jest pierwsze
przewinienie, nie tylko moje.
Ludzie, którzy nazywają siebie ateistami zbyt dużo czasu i
energii poświęcają na krytykę tez przeciwnych. Jedziemy po religiach,
religiantach, piętnujemy i szydzimy z tradycji religijnych, zabobonów i mitów.
I to jest potrzebne…ale…co za dużo, to nie zdrowo. Na wszystkie chyba religie
wylano już każdą możliwą ilość pomyj. Zasłużyły sobie na to – w to nie wątpię. Tylko
czy na tym powinna się skupiać aktywność środowisk ateistycznych? Moim zdaniem
nie. Jeśli w ogóle chcemy mówić o czymś takim jak „środowisko ateistyczne”.
Potrzebna jest równowaga. Niezbędna! I w tym kierunku
powinniśmy iść. Ja też:)
Nie w kierunku coraz większego nacisku na krytykę religii,
ale w kierunku pokazywania pozytywnych wartości wynikających z jej odrzucenia,
zanegowania. Zastanawiam się tylko czy to się uda…bo łatwiej jest pisać o
negatywach, krytykować coś, komentować, niż pisać o pozytywach. Trudność polega
na tym, że pozytyw wymaga kreacji, do negatywu wystarczy negacja.
Krytyka
Bo tak naprawdę, mam trochę dość. Mam dość wściekania się na
religię, wylewania rzygowin na wypowiedzi propagandystów kościelnych i ich
popleczników. Robi to cała cholerna sieć po bezbożnej stronie dyskusji. Co można
powiedzieć, zrobić więcej. Wszystkie argumenty filozoficzne lepiej lub gorzej
uwalone; dogmaty i katechizmy wyśmiane; wizje rzeczywistości religijnej
odrzucone przy pomocy nauki. Co można więcej zrobić?
Na pewno nie jest tym dolewanie kolejnej kupy do tego szamba!
Ta kloaka już wystarczająco śmierdzi. Kolejne gówienko nie robi wielkiej różnicy…nawet
jak je rozsmarujemy na ścianach kibla nad dziurą…
I mam odczucie, że dalej idąc jedynie drogą krytyki, wpadamy
w retorykę dokładnie taką, z jaką rzekomo walczymy! Biegun jest odwrotny, ale
narzędzia zaczynają być bliźniaczo podobne…
Wnioski
Wystawiam, więc sobie rachunek…jestem Wam dużo winny! Bardzo dużo.
Nie wiem ile czasu, słów i wpisów zajmie zbilansowanie tego długu, ale chcę to zrobić.
Chodzę z tym w głowie od jakiejś chwili i chyba klamka wreszcie zapadła.
Nie twierdze, że nie popełnię już tekstów krytycznych czy
prześmiewczych. Co to, to nie. Ale będę się ograniczał w krytycyzmie.
Potrzebujemy więcej pozytywów, więcej nadziei i alternatyw po stornie barykady,
którą wybraliśmy. Wszyscy wiemy, ze nawet najlepiej przygotowana twierdza, jeśli
skupia się tylko na obronie – upada. Ważne są morale, zaopatrzenie, całe zaplecze.
A powoli zaczyna mi go w Internecie brakować. Skupiliśmy się w znakomitej
większości na krytyce i negatywach religii…aż do wyrzygu. I to chcę zmienić w
swoim pisaniu!
Nie oznacza to zawieszenia czy zaprzestania komentowania Księgi
Mormona, Biblii czy Koranu. Te cykle chcę dowieźć do końca. Chcę też zgodnie z
planem wejść w kilka takich akcji (chociażby Szariat). Ale z całych sił chcę
przechylenia treści na jasną stronę ateizmu i wynikających z nich wniosków, refleksji
czy pomysłów. Bo podobno to my jesteśmy ta dobrą stroną, tą, która chce
lepszego życia dla innych, lepszego społeczeństwa i więcej wolności dla ludzi…a
tego się nie osiąga poprzez ciągłe plucie na przeciwnika…czasem trzeba machnąć
na niego ręką i odwrócić się z uśmiechem do ludzi za naszymi plecami.
Zatem…rewolucji nie będzie…ale ewolucja…jak najbardziej.
Czego sobie i Wam życzę:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz