Zastanawiałem się dziś nad seksem. Oczywiście każdy facet myśli
o seksie i to jest normalne…przynajmniej do chwili, gdy wstaje rano z namiotem.
Ja mam jednak dodatkowy zasób, który przesuwa część moich przelotnych myśli na
inny poziom i zaczynam to procesować. Innymi słowy – ja się nad seksem
zastanawiam.
I dziś na widok bardzo przyjemnej dla oka niewiasty podczas
podróży do domu naskoczyła na mnie refleksja. I spróbuję to wyłuszczyć na mój trzydziestoletni
rozum (trochę sobie odjąłem ;) )
Popęd
Każdemu z nas zdarza się moment, gdy widzimy jakąś osobę na
ulicy, w knajpie czy na jakiejkolwiek imprezie i myślimy „O kurde, ale bym
ją/jego schrupał”. I niech Panie nie zaprzeczają. Myślimy wtedy o zwykłym,
pojedynczym numerku. I to jest spoko. W większości przypadków jedynie myślimy,
czasem to robimy. I to też jest ok…nawet bym powiedział, że to jest super. Jeśli
potrafimy cieszyć się seksem jak normalną, sprawiającą przyjemność czynnością
to znaczy, że jesteśmy na nieco wyższym poziomie mentalnym niż większość
baranów stłoczonych wokół archaicznych reguł społecznych.
I taka przygodna aktywność fizyczna, ze swoimi wszystkimi
zaletami, ryzykami jest zdrowa i potrzebna. Jeśli nie krzywdzicie nikogo seksem
z innym partnerem na każdej imprezie, to tak zwany „krzyżyk” na drogę J
W pewnym momencie jednak najdzie Was myśl, która mi, w moim
wieku pojawia się zawsze przed rozpoczęciem „podejścia” do potencjalnej ofiary
moich starań. Prześpimy się i co dalej?
Post Factum
Czy będę miał, o czym z nią pogadać jak już splamię jej
fizyczność swoim nasieniem? Czy chcę, żeby to był tylko jeden raz?
Wiem, że w ten sposób sam siebie hamuję, cenzuruję swoje akcje.
Problem polega na tym, że im staje się starszy, tym bardziej te pytania są
ważniejsze. A raczej odpowiedzi na nie.
Bo zadajcie sobie je szczerze.
Jeśli seks okaże się niewypałem, niezależnie z czyjej winy, to
czy będziecie w stanie wrócić bezboleśnie do rzeczywistości? Bez niczyjej
krzywdy?
Jeśli seks będzie zajebisty, to czy naprawdę chcielibyście, żeby to był pierwszy i ostatni raz?
Stawianie sobie tych pytań przed podjęciem działań jest może
asekuracyjne i ostrożne, ale dla mnie jest bardzo ważne, jak na nie odpowiem.
Bo o ile najważniejsza w kontaktach z kobietami, dla mnie,
jest akceptacja i ona może zostać w sposób perfekcyjny spełniona przez kobietę
poprzez seks z moją osobą, to jednak mam w sobie pewną taką dziwną cechę. Nie
lubię bez przyczyny krzywdzić ludzi. Mając w głowie wiedzę o tym, że oddanie
się seksualne jest dla kobiety czynnością o wiele bardziej emocjonalną niż dla facetów,
to brak czegoś więcej niż tylko popędu po zakończeniu baraszkowania, może doprowadzić
do dyskomfortu. Kobietę może, mnie na pewno. Nie jest komfortowe ani przyjemne
jak ktokolwiek, kto mi nie zrobił krzywdy, jak mnie widzi to patrzy z pogardą
albo smutkiem. I o ile zawsze trzeba zachować na sobie tę maskę twardziela, to
naprawdę może to boleć. I jest to nie potrzebne!
Jeśli nie podejdę do seksu z nową osobą jak do jednorazówki,
to traktuję ją inaczej. To tak jak z jednorazowymi sztućcami. I to porównanie
nie jest na wyrost.
Czy przejmujesz się, że połamałeś jednorazowy widelec? Oczywiście, że nie! Bierzesz kolejny.
Czy myjesz zdatne do użytku jednorazowe talerze. Wywalasz brudy do śmieci.
I jeśli podchodzisz na starcie do kolejnego partnera seksualnego jak do jednorazowej akcji, to robisz dokładnie to.
Nie chcę wbijać Wam do głów akcji, że nie warto uprawiać
przygodnego seksu, że to jest deprecjonujące, szkodliwe i złe. Nic z tych
rzeczy. Chcę tylko, żebyście mieli gdzieś z tyłu głowy świadomość, że człowiek
to nie dmuchana lalka czy wibrator. Nie podchodźmy do pierwszego seksu, po
dwóch godzinach od poznania się, jak do jednorazowej akcji. Bo jak coś zaiskrzy,
to nie dość, że może być ciężko wywalić to pierwsze założenie, to tak naprawdę przez
to tłumicie te iskrę.
Dlatego ja staram się zawsze patrzeć na kobietę, która mi się
podoba, fascynuje mnie, jak na początek. Tak po prostu. Nie jak na obiekt
seksualny czy zastępstwo pornosa. Jeżeli kobieta mnie pociąga to natychmiast
myślę o tym, co dalej. I często się łapie na tym, że nie widzę nic więcej.
Wtedy odpuszczam. Być może przez to wiele tracę; może przez to pozbawiam kogoś czegoś,
co mogę dać. Trudno, to są moje decyzje i muszę żyć z nimi w zgodzie. Godzę się
z moim podejściem i je akceptuję.
Pozostaje tylko kwestia czy powinienem tak otwarcie o tym
mówić. Myślę, że tak. Bo mam nadzieję, że ktoś, kto myśli podobnie to przeczyta.
Może ktoś ma podobne odczucia, ale nie potrafi ich ująć w karby i zaakceptować,
jako swoją normę. Równie dobra jak każda inna i równie wartościowa. Bo w moim
odczuciu najważniejsze, co możemy podarować innym to samego siebie. Ja lubię
się czasem odsłonić, bo mnie to w pewien sposób oczyszcza, pomaga świeżo
spojrzeć na tematy, które uważam za stałe i zwykłe. I albo mnie to utwierdza w
moich przekonaniach albo zmusza do rewizji i ponownego spojrzenia na samego
siebie…w obu przypadkach mam z tego jedynie korzyści.
Dlatego cieszcie się moim mentalnym ekshibicjonizmem tak jak
ja się cieszę, że mogę to robić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz