Normalnie nie uwierzyłem jak to usłyszałem…i to z ust papieża.
Tak. Ten ukochany przez media, miękki Franciszek porównał szkody wyrządzone podczas
czarnej mszy do tych, jakie wyrządzane są dzieciom poprzez molestowanie.
Jako, że żywo interesowałem się swojego czasu koncepcjami satanizmu,
zwłaszcza w odsłonie laveyańskiej, to chyba jednak papieża popierdoliło.
Czarna msza może mieć kilka oblicz.
W „czystym”, religijnym satanizmie jest odwróceniem rytuału
mszy katolickiej. Czyli mamy zaśpiewki i recytacje do szatana, symbole odwróconego
krzyża i bezczeszczenie hostii. Tyle!
W satanizmie laveyańskim jest bardziej psychodramą odwołującą
się do wydobycia własnych instynktów i rytuałem psychologicznego spajania
koncepcji tego nurtu satanizmu.
Istnieje oczywiście skrajny przejaw pseudo-satanistycznego
rytuału i tam może mieć miejsce branie narkotyków czy ofiary ze zwierząt. To
jest jednak wersja bardzo rzadka i raczej praktykowana przez niekumających
niczego gówniarzy i kultystów, którzy raczej chcą skupić wokół siebie uwagę niż
funkcjonować, jako liczące się i rozpoznane wyznanie religijne. Swoja drogą
takie opcje są mocno tępione, zarówno przez laveyańśki Kościół Szatana, jak i
przez nowojorską Świątyni Szatana (nie wspominam o Świątyni Seta, czy Zakonie
Dziewięciu Aniołów, bo są one niszowe i bardzo hermetyczne i nie liczą się w
dyskursie religijnym w USA).
Cała wypowiedź pojawiła się w kontekście ostatnich wydarzeń na
Harvardzie, gdzie Klub Studiów Kulturowych chciał zaprosić satanistów z
nowojorskiej Świątyni Szatana, aby odprawili czarną mszę. Oczywiście święte
oburzenie zapobiegło temu wydarzeniu na terenie kampusu. Organizatorzy zapowiedzieli,
że nie dojdzie podczas ceremonii bezczeszczenia świętego wafelka, a mimo to
katolicy podnieśli wrzask i zorganizowali kontr-mszę. Całość wydarzenia odbyła
się poza kampusem i przeszła bez orgii, szalów po narkotykach czy spływającej posoki.
Zastanówmy się czy czysto symboliczne odwrócenie
jakiegokolwiek rytuału może wyrządzić jakąkolwiek szkodę. Poza oczywiście wrażliwością
religijnych zelotów i jednostek, które ze względu na swoje zaburzenia
prawdopodobnie mogłyby zostać skrzywdzone przez wszystko, co jest inne od ich
wizji rzeczywistości.
Ja nie widzę takich szkód, zwłaszcza w czarnej mszy, która
ma być odwróceniem, parodią i kpiną z katolickiego rytuału. Tym bardziej, że na
takie wydarzenia nie są zapraszane ani zaciągane na siłę żadne osoby nieletnie lub
takie, które sobie tego nie życzą. Czego o kościele katolickim powiedzieć nie można
i jest to normą.
Zatem porównanie czarnej mszy do molestowania dzieci jest
przegięciem. I to mocnym.
Bo możemy przeczytać o tym, że do orku 2008, stwierdzono
blisko 12 000 zgłoszonych przypadków rytualnych nadużyć, ale po pierwsze –
nigdy nie były one związane z krzywdzeniem dzieci; po drugie – albo były to
czyny pseudo-satanistów, albo nie znaleziono żadnych dowodów na postawione
zarzuty [źródło].
Ale wróćmy do papieża i jego wypowiedzi.
Wiecie, czym mi to śmierdzi? Zalatuje to, i to ostro,
propagandą z wieków mrocznych. Bo przecież nie można wziąć za mordy zboczeńców
i zaprowadzić porządku. Trzeba poszukać czegoś, co według nas jest poza kościołem
straszne i złowrogie i przeciwstawić to naszym problemom. Odwrócimy w ten
sposób uwagę i zyskamy na czasie. Takiej taktyki nie stosują ludzie ani
organizacje, które chcą posprzątać. To jest tak jak mama nad Tobą stoi jak zamiatasz
i odwracasz jej uwagę, żeby wepchnąć kłaczki pod szafę albo pod łózko; „Tak
dostałem jedynkę, ale zobacz – inni tez dostali”. To nie jest postawa ani
wypowiedź osoby, która żałuje błędów i zrobi wszystko, żeby je naprawić. To
jest sarkanie i jęczenie kogoś, kto chce ubić temat.
Poza tym porównanie pogwałcenia wszystkich praw jednostki,
do jakiego dochodzi podczas aktu molestowania dziecka, do kontrowersyjnego
rytuału, który nie krzywdzi realnie nikogo, jest po prostu krzywdzące i
niesprawiedliwe.
Tą wypowiedzią papież pokazał, że wbrew wizerunkowi jest po
prostu poduszeczką na betonie. I dlatego jest groźniejszy niż jawna konserwa
JPII czy cichy i usłużny B16. Bo kościół zaczął grać mocno PR-em nie robiąc de facto nic. Z resztą oni są w tym
najlepsi – teatr, zasłony i dym…a za tym wszystkim ręka wyciągnięta po kasę. I
tej kasy będą bronić do upadłego. Przyznanie się do winy, bowiem, oznaczało
będzie konsekwencje i to poważne. A przecież dla katolickich hierarchów nie
dobro wiernych jest ważne tylko pełne konto w baku watykańskim…i srał pies tego całego Boga czy Jezusa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz