Miałem ciężki wybór na temat dzisiejszego wpisu. Z jednej strony
zelektryzował mnie artykuł o odkryciu jak z zamienić
światło w materię. Z drugiej strony kato-talibowie i wtórujący im Hoser
znowu krzyczą o podpisywaniu przez lekarzy „deklaracji
wiary”, czyli cofnięciu nauk medycznych do stanu wspólnot szamańskich i
znachorstwa napędzanego religijnie. O „klauzuli sumienia” jednak już pisałem,
a nauka ma być tylko dodatkiem na tym blogu, więc skupię się, na czym innym…
Otóż dziś papież Franciszek otrzymał od 26 włoskich kobiet
list. W liście tym te kobiety przyznają się do bycia kochankami księży i proszą
papieża o ponowne przyjrzenie się kwestii celibatu. [Oryginalny artykuł – TUTAJ]
Kobiety te napisały o konieczności wprowadzenia celibatu
opcjonalnego, bo zarówno one kochają tych księży jak i oni kochają je, a są
tylko czubkiem góry lodowej obejmującej cały świat. Kładą też na szali imię i
dobro kościoła, bo księża mający kochanki mają dwa wyjścia – albo kłamstwo,
albo opuszczenie staniu kapłańskiego. I zarówno jedna jak i druga opcja jest dla
kościoła niekorzystna. Poprosiły też w liście papieża o spotkanie w tej
sprawie. Tyle sam list.
Należy się na kanwie tego listu zastanowić, dlaczego mimo
wszystko kościół pozostaje przy stanowisku, że celibat jest nienaruszalny. Jak
powiedział sam Franciszek „na razie” zniesienie celibatu nie wchodzi w grę.
Dlaczego?
Trzeba wziąć pod uwagę kilka spraw…
Rodzina
Podstawowy problem jest taki, że zgodnie z katolickim
modelem rodziny, mężczyzna ma utrzymywać dom, a kobieta wychowywać dzieci.
Czyli w przypadku gdyby księża katoliccy mogli mieć żony i rodziny, to obowiązek
finansowania utrzymania żon i potomków spadłby na budżet kościoła. Oznaczałoby to
mniejsze przychody z parafii, diecezji i wszystkich poziomów hierarchii. Można by
wprowadzić zwolnienie z celibatu dla księży powyżej dekanatu, ale to się mija z
celem, bo chodzi właśnie o tych księży najbliżej ludzi. Innym wyjściem byłoby
zablokowanie wyższych stanowisk hierarchicznych dla żonatych i dzieciatych
księży. Czyli jak chcesz mieć żonę i dzieci to do końca życia zostajesz na
parafii i nie masz, co liczyć na zostanie biskupem czy kardynałem. Tylko, że
mogłoby to oznaczać uszczuplenie stanu wyższych hierarchów i w pewnym momencie
zapaść na wyższych poziomach władzy kościelnej. No i zwykły ksiądz, który nie
chciałby mieć żony od razu miałby łatkę karierowicza i mogłoby to zrodzić nowe
podziały wśród katolickich kapłanów. Dlatego jeśli celibat miałby zostać
zniesiony to musiałby dotyczyć wszystkich kapłanów katolickich. A to oznacza
mniej kasy i mniej czasu poświęcanego na „posługę”…cokolwiek to znaczy.
Dzieci
To największa obawa Watykanu. Oprócz utrzymywania rodziny, kościół,
jako pracodawca mężczyzny-księdza byłby źródłem jego majątku, który podlegałby
dziedziczeniu. I tutaj musiałoby powstać zupełnie nowe prawo zarządzania
dobrami kościoła. Każdy ksiądz musiałby rozliczać, co do centa wydatki, z
rozdzieleniem na wydatki prywatne i wydatki parafii. Jako, że chyba każdy
chciałby dla swoich dzieci jak najlepiej, mogłoby to stać się polem do niezłych
przekrętów. Bo jak biskup udowodni, ze wydatek kilku tysięcy na kwiaty,
malowanie czy sprzątanie nie był zasadny? Musiałby w Watykanie powstać cały nowy
aparat kontrolny i księgowy, który musiałby nie tylko kontrolować i audytować każdą
parafię i każdą zarządzaną przez księży nieruchomość czy instytucję, ale także
musiałby sprawdzać majątki księży i szukać dziwnych przychodów. No i oczywiście
majątki żon i ewentualne fundusze powiernicze pozakładane na dzieci. Czyli
kościół, żeby jego majątek nie został upłynniony musiałby bardzo dużo
zainwestować w kontrolę.
Sukcesja
Nie chodzi tylko o dziedziczenie majątków. Mogę sobie
wyobrazić, że za 50 lat w Polsce kościołem rządziłaby jedna rodzina księży i
biskupów. To poważne zagrożenie dla zcentralizowanej władzy Watykanu, bo taki
ród byłby w pozycji nie biernego wykonawcy poleceń, ale partnera, z którym się
trzeba liczyć. I z drugiej strony – co by było jak z takiego rodu zostałby
wybrany papież? Cały aparat hierarchiczny i cały majątek skupiony w rękach
jednej rodziny. Prawdziwa mafia.
Miłość
I co z przypadkami księży homoseksualistów? Oni stanowią dla
kościoła nieco mniejsze zagrożenie w odniesieniu do dziedziczenia i sukcesji,
ale nie mogą zostać zaakceptowani ze względu na biblijne dogmaty. Nie wątpię
jednak, że jakby heterycy dostali możliwość życia w związkach, to grupa homoseksualnych
księży także wyciągnęłaby swoje argumenty.
Adopcja, płodność i aborcja
Czy małżeństwa niemogące mieć dzieci mogłyby korzystać z
tych samych praw do starania się o potomstwo. O adopcję lub medyczne metody wspomagania
płodności. Co z in-vitro? Co z badaniami prenatalnymi? Bo przecież kościół musiałby
utrzymywać dzieci księży, nawet te bardzo niepełnosprawne! A to kosztuje czasem
dziesięć razy więcej niż utrzymanie zdrowego dziecka! Co z kobietami, które
urodziłyby zdrowe dzieci, ale ciąża i poród spowodowałyby u nich zagrożenie
życia lub kalectwo. Przecież to doprowadziłoby do samoistnego odsunięcia się kapłana
od posługi na rzecz opieki nad żoną. Czy wtedy dopuściłby do aborcji ze
względów na chorobę płodu lub z innych medycznych powodów?
Zatem nie dziwmy się, że kościół jeszcze długo będzie się
sprzeciwiał zniesieniu celibatu. Uwolnienie księży z tych ślubów w chwili
obecnej oznaczałoby początek końca potęgi kościoła. Bo niezależnie od tego,
jaką pracę wykonujesz (dla księdza kościół to pracodawca, a posługa to praca)
to jak masz rodzinę to ona jest najważniejsza. Swoją drogą sam kościół to
głosi, więc nie mógłby tego odwrócić dla swoich pracowników.
Dlatego jeśli kościół bez zmiany odpuści celibat, to ja będę
się cieszył. Jak zmieni swoją postawę wobec całej hierarchii żeby to zrobić –
tez będę się cieszył. Bo nie widzę pozytywnego końca dla kościoła, gdyby odpuścił
celibat. Po prostu nie widzę…
Jak ktoś z Was widzi, to zapraszam do dyskusji J
Amen!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz