Wiedziałem, że długo szukać nie trzeba będzie, ale nie myślałem,
że 30 sekund na frondzie wystarczy, żeby znaleźć tekst tak idiotyczny, że szkoda
go zostawić w tej formie. Zwłaszcza, że jak większość tego typu tekstów,
dociera do znacznej liczby ludzi i po prostu sieje kłamstwa i propagandę.
W tekście "Stoimy
nad przepaścią, ludzkości grozi samobójstwo", czytamy wypowiedzi
kardynała Gerharda Müllera, prefekta Kongregacji Nauki Wiary, czyli następcy Wielkiego
Inkwizytora. I to nie jest przesada, bo nowa nazwa funkcjonuje od 1965 roku,
gdy zmieniono ją z nazwy Kongregacja Rzymskiej i Powszechnej Inkwizycji, na Świętą
Kongregację Nauki Wiary, a w 1983 odcięto słówko „świętą”. Ale przejdźmy do słów
„szanownego” kardynała.
„Małżeństwo jako
komplementarny związek kobiety i mężczyzny jest zagrożone i deprecjonowane.
Jesteśmy świadkami swoistego samobójstwa ludzkości”
Pytanie za tysiąc punktów premiowych – w jaki sposób
legalizacja związków homoseksualnych zagraża małżeństwu? Bo to pytanie zadaję
od lat i nie dostałem żadnej merytorycznej odpowiedzi. Wszystko, co słyszę, to
szlochanie religiantów i jęki homofobów. Legalizacja takich związków nie wpływa
na to czy pary heteroseksualne będą istnieć czy nie. Nikt nie będzie zmuszał
heteryka do ślubu homoseksualnego. Nikt tez nie mówi,. Nigdzie o tym, że małżeństwo
tradycyjne powinno zniknąć! Pieprzycie bez sensu panie kardynale.
„dziś jest wiele szumu
wokół rodziny. Można by odnieść wrażenie, że mówi się o niej bardzo dużo. W
rzeczywistości jednak cały ten zgiełk dotyczy spraw marginalnych,
problematycznych czy wręcz wrogich rodzinie, jak dążenie do redefinicji
małżeństwa.”
Hmmm…czyli zmiana nazwy Twojej własnej instytucji,
redefinicja z Inkwizycji na Naukę Wiary jest ok, natomiast rozszerzenie
definicji małżeństwa nie pasuje, jest fe! Może zblokujmy całkowicie ewolucje i
rozwój języka? Nie pozwólmy żeby słowa nabierały innych znaczeń, bo to powoduje…no
właśnie…Co?
Powiem szczerze, z drugiej strony, gdzie są postulaty
dotyczące redefinicji małżeństwa? Bo ja takich nie znam. Wszyscy zwolennicy
mówią o legalizacji ZWIĄZKÓW PARTNERSKICH. To przeciwnicy krzyczą o ataku na małżeństwo…
„Mówi się też dużo o
seksie albo o nieudanych relacjach, ale nie o tym, jak mężczyzna i kobieta
nawzajem się potrzebują i uzupełniają.”
Czyli we wzajemnym uzupełnianiu i się i wzajemnym potrzebowaniu
się nie jest ważne to, jaki jest seks i czy relacja jest udana…srać na to! Seks
nie jest czynnikiem wzmacniającym związek! Po co o nim mówić. Wystarczy się
uzupełniać, nie trzeba mieć dobrych relacji, rozmawiać ze sobą i się wzajemnie
rozumieć.
„tym właśnie jest
zainteresowana zdecydowana większość ludzi. Chce wiedzieć, co zrobić by
małżeństwo było lepsze i silniejsze.”
A dowodem na to jest popularność pornografii, mediów i
kultury popularnej. Ale nie, trzeba zaprzeczać rzeczywistości. Ludzie nie są
zainteresowani seksem i wzajemnymi relacjami. Interesuje ich tylko to jak kościół
definiuje małżeństwo i co nieżonaci konioklepacze sądzą na ten temat.
„milcząca większość
nie pojmuje tego, co się dzieje, albo została wyciszona oskarżeniami o
dyskryminację, które stosuje się względem tych, którzy bronią tradycyjnej
rodziny.”
Oj bidulki. Dyskryminowana większość. Kolejny wielki kamień
milowy katolickiej propagandy. Skoro jesteście większością, to, dlaczego tego
nie wykorzystacie? Gdzie jest ta „milcząca większość”? Bo coś tak czuje, że to
nic więcej jak retoryka.
Zresztą nie dziwię się, że czujecie się zagrożeni. Jeśli
mówicie o swoich wiernych, że są głupi (nie
pojmują tego), bierni (zostali
wyciszeni) i traktujecie ich jak ofiary – nic dziwnego, że jakikolwiek myślący
katolik nie pójdzie za Wami. Chcecie traktować swoich wyznawców jak bezmózgie
stado baranów? Róbcie tak dalej, nie wróżę Wam przyszłości, bo ludzie wiedzą
coraz więcej…tak! Także o Was, zakłamane, kłamliwe szuje.
„My jednak nie możemy
zgodzić się na to, że małżeństwo traktuje się jako wytwór kultury czy
społeczeństwa. Nie, jest to prawdziwy fundament ludzkości”
Małżeństwo jest wytworem kultury i społeczeństwa! Istniało
na długo przed pojawieniem się Waszej głupiej religii i będzie istniał długo po
Waszym upadku. I piszecie o ryzyku redefinicji małżeństwa. Więc dlaczego sami
to zrobiliście? W Waszej ukochanej książce małżeństwo to związek mężczyzny z wieloma
kobietami. Co się stało, że zmiana na monogamię nie stanowiła dla Was
zagrożenia? Hipokryci.
Fundamentem ludzkości jest rozwój, ewolucja, nie instytucje,
które powstają wokół tych zjawisk. Więc nie chrzańcie, że jak zmienimy
definicję małżeństwa to ludzie przestana się rozmnażać. To bzdura. Wam oczywiście
chodzi o kontrolę nad pożyciem dwojga ludzi, nad ich emocjami i seksualnością.
Sracie na ludzkość, jako dobro wspólne, bo ważne jest dla Was nie to, czego
chcą ludzie, tylko to, co mówi Wasz podręcznik do propagandy i uciskania mas!
Dziwię się i to bardzo, że ktoś na świecie jeszcze słucha
bełkotu facetów, którzy nigdy nie stworzyli rodziny, nie mieli dzieci i nie
mieli zdrowego związku z kobietą, a mianują się ekspertami od seksualności,
relacji damsko-męskich, rodziny i wychowania. Może w końcu nadejdzie czas, gdy
w końcu ktoś powie – gówno na ten temat wiecie – zamknąć ryje. Nie jesteście żadnymi
autorytetami w tych sprawach! Zabierzcie swoje pastorały, komże, stuły,
koloratki i opasłe paluchy z biskupimi pierścieniami z dala od naszych łóżek,
dzieci, rodzin i naszych potrzeb i marzeń.
Jestem optymistą i wierzę w to, że nadejdzie taka chwila…a na
pewno zrobię wszystko, żeby ją swoimi skromnymi środkami przyspieszyć.
Jeśli chcesz wesprzeć mojego bloga, wejdź na
mojego PATREONa
!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz