Dziś
trochę, o czym innym niż zwykle. Bo ciągle gdzieś tam w środku czuję poważny
dyskomfort i potrzebę poruszania tego tematu. To jest tak, jak podczas choroby
czujesz, że musisz splunąć, ale wiesz, że teraz nie możesz, to ogólnie nie jest
eleganckie…ale musisz. I jak w końcu spluniesz, to czujesz taką wewnętrzną
ulgę. Nie zawsze fizyczną, ale ulgę.
Chodzi
oczywiście o seks!
Bo czemu by nie J
Bo czemu by nie J
Obserwuję
pewną zmianę, ale wynika ona pewnie z tego, że widzę, realnie dość blisko,
znajomych, przyjaciół, bliskich. Nie wykluczam, więc tego, że głośno mówiąc o
moim podejściu do tematu, wpływam trochę na to, w jaki sposób, przynajmniej
przy mnie, mówią o tym. Czy to rzeczywista zmiana w myśleniu – nie wiem…liczę,
że tak, ale to tylko domysły.
O
co chodzi?
O
to, że ciągle traktujemy seks jak coś specjalnego, wyjątkowego. Coś, na co
trzeba zapracować i coś, na co trzeba zasłużyć. Coś nienaturalnego, naddanego i
wstydliwego.
I
zastrzegam. Piszę z męskiej perspektywy i spójrzcie na to z przymrużeniem oka,
ale nie w stu procentach, jako żart, bo według mnie jest w tym sporo prawdy.
Jeśli
będziecie traktować seks, jako nagrodę, to tym się staniecie. Pucharem, wstęgą,
medalem. Niczym więcej! Staniecie się ozdoba na ścianie. I zwycięzca czasem na
Was spojrzy, otrze z kurzu, ale to tyle!
Jeśli
będziecie stawiać seks jak szczyt do zdobycia, to staniecie się jednorazowa
wyprawą. Jak wielu alpinistów wchodzi, co miesiąc na ten sam szczyt? Raczej
niewielu. Raz go zdobyli. Spróbują podejść od innych stron, ale nie będą tego robić
całe życie. W końcu stwierdzą – są inne szczyty!
Jeśli
seks będzie wynikiem planowej pracy, to stanie się premią za wysiłek. I
poprzeczka będzie się musiała podnosić, aż do wyczerpania pracownika! Jedyne,
co zyskacie to zmęczonego ciągłą harówka robola, który w końcu, wypalony,
pizgnie wszystko i zmieni robotę!
Jeśli
potraktujecie seks jak swój atut, to nim się stanie. Atuty jednak mają jedna
specyficzną cechę – raz użyte tracą swoją moc. Nigdy już nie są tak samo silne.
Jeśli
będziecie traktować seks jak cos magicznego, to pamiętajcie, ze czary mają swój
okres działania. Zwłaszcza, jeśli nie są magią, tylko czymś naturalnym. Taki czar
szybko pryśnie, bo jest tylko iluzją, nie magia z książek fantasy. No i jest łatwy
do rozgryzienia, jako zwykła jarmarczna sztuczka.
Seks,
jako dodatek nie jest dobrym przyjacielem. Do dodatek to coś, bez czego można się
obyć, coś ekstra. Z czasem ktoś niedający bonusa, ale oferujący dobrą jakość,
was przebije.
Jeśli
seks potraktujecie jak tajemnicę, to może lepiej od razu niech nią zostanie. To
tak jak z magią. Ujawniona traci całą swoją siłę i przestaje być istotna.
I
nie próbujcie konkurować! Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie lepszy albo będzie
się lepiej reklamował.
I
ponad wszystko – nie wstydźcie się seksu! To coś normalnego, naturalnego,
zwyczajnego. Jeśli nadacie temu zbyt dużą wartość, a przy tym dacie ponieść się
propagandzie różnych ideologii, czy to świeckich czy religijnych, to
zmarnujecie bardzo dużo czasu i pieniędzy w pogoni za kotem w worku.
Czy
wiem jak traktować seks, żeby nie dać się mu z jednej strony opanować, a z
drugiej czerpać z niego radość? Trochę tak, ale mogę się mylić…mimo to odważę
się Wam o tym opowiedzieć.
Seks
nie jest magiczny, nie jest tajemniczy. Mylimy księżyc z jego odbiciem w
kałuży. Jeśli kogoś kochamy, czytanie książki telefonicznej może wydawać się romantyczne
i magiczne! Nie chce obdzierać seksu ze sfery emocjonalnej, ale moim zdaniem
zbyt dużo emocji wkładamy w doświadczanie seksualności. To trochę tak, jakbym
za każdym razem na kiblu płakał, że zostawiam coś za sobą, że coś tracę…może to
bardzo obrazowe, ale tak to traktuję.
Seks,
traktowany jak coś naturalnego, zwykłego, nie traci nic ze swojej siły
spajającej dwoje ludzi. Powiedziałbym, że zyskuje. Bo seks traktowany jak coś
unikalnego zawsze bardziej dzieli partnerów niż ich łączy. Kiedy robimy wobec najbliższych
coś wyjątkowego? Na specjalną okazję, bo chcemy się odwdzięczyć, albo
potrzebujemy pomocy, przysługi. Nie oszukujmy się, jeśli tak postawimy seks, to
stanie się on prezentem na specjalne okazje, nie cegiełką moście nas łączącym. Łączą
nas zwykłe, codzienne rzeczy, które robimy razem.
Seks
powinien być grą miedzy dwojgiem ludzi, w której oboje wygrywają. Gra, dlatego,
że musimy ustalić reguły. A to jest coś, co mnie najbardziej wnerwia! Nie
potrafimy rozmawiać ze sobą o seksie! Traktujemy to jak coś super-intymnego,
wstydliwego i ekskluzywnego. Srać na to! Jeśli chcecie zagrać w grę, w której
reguły ustawiamy tak, że wszyscy mają wygrać – karty na stół! Rozmawiajmy o tym,
co lubimy a za czym nie przepadamy; co nas kręci, a co odrzuca; gdzie są nasze
granice i czego byśmy chcieli spróbować.
I
chyba najważniejsze – nie czaimy się! Widzisz kogoś, kto Cię pociąga? Masz możliwość?
Od razu marsz do łóżka. Jak będzie fajnie – pogadajcie, zbudujcie coś więcej.
Będzie kijowo…obiecajcie sobie, ze się do siebie odezwiecie później…
Nie czekajcie na „właściwy moment”, bo gdy on przyjdzie i oboje zainwestujecie czas, kasę i emocje i się okaże, że nie pasujecie do siebie, to jedyne, co zostanie to wzajemna niechęć. Wiem, bo to przećwiczyłem na własnej skórze J
Nie czekajcie na „właściwy moment”, bo gdy on przyjdzie i oboje zainwestujecie czas, kasę i emocje i się okaże, że nie pasujecie do siebie, to jedyne, co zostanie to wzajemna niechęć. Wiem, bo to przećwiczyłem na własnej skórze J
I
nie słuchajcie mnie. Przejedźcie się sami na tym. Zróbcie sobie bilans,
popatrzcie na znajomych, pogadajcie z ludźmi. Ja wynoszę jeden wniosek, bo to
zrobiłem – im szybciej i im bardziej otwarcie tym lepiej. Bo budowanie relacji
wokół systemu kar i nagród z seksem, jako języczkiem u wagi jest bardzo złym
pomysłem na fajny związek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz